rozdział 6

399 10 0
                                    

Nagle obraz zafalował , tym razem znowu miałam wrażenie,że stojąca na środku korytarza w koszuli nocnej, dziewczyna o zielonych oczach to ja. Przed prefektką stało dwóch rudzielców.
- możecie mi powiedzieć co tu robicie o północy? - spytała kierując różdzkę na ich twarze.
- my... - zaczął jeden
- się zgubiliśmy- dodał drugi
Dziewczyna przekrzywiła głowę by odczytać napis na mapie.
- właśnie widzę Weasley- mruknęła
- koniec psot- szepnęła celują różdżką w pergamin, gdy usłyszała kroki.
Ździwieni bliźniacy nie protestowali gdy złapała ich za uszy. Nagle w ciszy rozległo się głośne miałczenie. Dziewczyna była spokojna. Odwróciła głowę w prawo i najspokojniej w świecie odezwała się do kotki.
- spokojnie pani Noris, właśnie miałam ich ukarać-
Kotka umilkła i odeszła spokojnie zostawiając oniemiałych bliźniaków z niebieskowłosą.
- co
- to
- było
Dziewczyna puściła ich i odpowiedziała
- nie tylko wy macie swoje tajemnice- uśmiechnęła się z i lepiej strzerzcie mapy. Dziewczyna poczóła jak coś zaczyna ciągnąc ją w górę. Nie wiele mogłam zrobić poddałam się temu i chwilę później obudziłam się w skrzydle szpitalnym. Przez pierwsze kilka minut była przekonana, że jest w kolejnym śnie.
- Ellen obudziłaś się już - odwróciłam się w stronę głosu
Po drugiej stronie pokoju stała pielęgniarka z dobrotliwym uśmiechem. Teraz widząc tę kobietę zyskałam pewność, że jest w swoich czasach. Wiedziałam to dla tego, że Arrien - gdyż tak nazywała się pielęgniarka- przybyła do Hogwartu w tym roku.
- odpoczywaj - uśmiechnęła się ciepło podając krukonce kubek z eliksirem słodkiego snu. Po wypiciu zaledwie pół kuba , zasnęłam. Spałam twardym kamiennym snem bez snów.
Obudził mnie dziwny chłód i uczucie sytości. Otworzyła oczy i niemal od razu je przetarła obawiając się, że stojący nad nią dementor to omamy. Jednak nie, dementor był jak najbardziej prawdziwy. Ellen nie wiedząc co ma robić drżącą ręką sięgnęła po różdzkę i wyczarowała patronusa. Jednak to nic nie dało. Teraz przed nie rozumiejącą nic dziewczyną stały dwa dementory. Jeden czarny zwiastujący nieszczęście, drugi srebrzysto niebieski mający za zadanie ochraniać czarownicę przed dementorem.
- witaj Ellissso. Wychowanko dementorów - odezwał się ten " zły" dementor.
Ździwiło mnie to. Nie wiedziałam, że one umieją mówić.
- musiałeś mnie z kimś pomylić - udało mi się wydusić - jestem Ellen
Dementory spojrzały na siebie i chwilę później rozpłynęły się w mgle.
- już chyba czas- usłyszałam znajomy głos.- zapraszam do gabinetu
Przy drzwiach od skrzydłach stał dyrektor. Wstałam i ruszyłam za czarodziejem. Zatrzymaliśmy się przy pomniku hipogryfa by zaraz później siedzieć w gabinecie.
- wie pan o co chodzi?-spytałam uprzednio odmawiając herbaty
Dyrektor pokiwał jedynie głową, wstając z krzesła. Podszedł do jakiejś półki i wyjął z niej kilka fiolek. Wstałam, gdyż domyślałam się co mnie czeka....

Niespotykany Patronus- Zakończone-Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz