Hermiona oderwała się od ust Pottera i odsunęła od niego. W tym samym momencie w drzwiach kuchni stanął Ron. Uśmiechnął się szeroko na widok przyjaciół.
- Cześć. Nie przeszkadzam? – zapytał.
- Nie, skąd. Właśnie robiłam sobie śniadanie. Trochę dłużej dziś pospałam – odpowiedziała z bladym uśmiechem i odwróciła się z powrotem w stronę patelni na której smażyła się jajecznica.
- Co cię do nas sprowadza, przyjacielu? – zapytał Harry, wskazując Weasley’owi by usiadł przy stole.
- Chciałem z tobą porozmawiać, Harry – oznajmił Ron, zdejmując z siebie kurtkę. – Ale może na osobności. To ważna sprawa – dodał. Nie chciała się narzucać im swoją obecnością. Pewnie chodziło o ważne sprawy Zakonu.
- Może porozmawiajcie w salonie. Chciałam zjeść śniadanie – odezwała się Hermiona, nakładając na talerz posiłek i odwróciła się w stronę Pottera i Weasley’a.
- To dobry pomysł. Chodź, Ron – odpowiedział Harry i zaprosił rudzielca do salonu. Gdy Grangerówna usiadła do stołu, przełykając jajecznice, zaczęła rozmyślać. Co to za ważna sprawa z którą przyszedł Ron? Czemu chciał o tym rozmawiać z Harrym na osobności? Przecież ona – Hermiona – też jest wtajemniczona w większość tajemnic i spraw Zakonu. O co mogło chodzić? Dziewczyna zadręczając się tym pytaniem, skończyła jeść jajecznice, wstała od stołu i zmyła talerz w zlewie. Następnie oparła się o niego i spojrzała na zamknięte drzwi od salonu. Ciekawość wygrała nad rozsądkiem. Cicho na palcach podeszła do drzwi i przyłożyła do nich delikatnie ucho. Usłyszała nie wyraźny głos Harry’ego.
- Ron! To nie możliwe! Hermiona ledwo pozbierała się po śmierci swoich rodziców. Nie mogę jej teraz tak zostawić! Ona potrzebuje teraz opieki i wsparcia. Nie mogę jej teraz tak zostawić! – powtarzał Potter.
- Harry! To tylko dwa miesiące. Nawet nie wiem czy całe. Dumbledore twierdzi, że to konieczne żebyś był z nami. Tylko dwa miesiące, a potem będziesz miał już święty spokój do końca życia. Hermiona na czas twojej nieobecności będzie mogła zamieszkać w Norze. Rozmawiałem z rodzicami. Nie mają nic przeciwko, nawet sądzą, że to wskazane. Przecież nie zostanie tu sama, w pustym domu! – oznajmił stanowczo Ron. Odpowiedziała mu cisza. Po kilkunastu sekundach usłyszała ponownie głos swojego narzeczonego.
- Jak ja mam jej to powiedzieć? Przecież ona się całkiem załamie.
- Musisz coś wymyślić, Harry. I oby jak najszybciej, bo Dumbledore chciałby wyruszyć w czwartek, a dziś wtorek. Zakon jeszcze skontaktuje się z tobą jutro. – odpowiedział Ron. Hermione przeszły dreszcze. O czym oni w ogóle mówią? O jakich dwóch miesiącach? Nic nie rozumiała. Nagle usłyszała kroki w salonie. Pośpiesznie wróciła do stołu i usiadła przy nim, jakby nigdy nic. Drzwi otworzyły się i stanął w nich Ron. Uśmiechnął się do przyjaciółki, wszedł do kuchni i zapytał:
- No i jak się czujesz?
- Nie źle – odpowiedziała odwzajemniając uśmiech. Za Weasley’em, po chwili stanął Harry z grobową miną: – Kochanie, wszystko w porządku? – zapytała z niepokojem Pottera.
- Jasne – odpowiedział chłopak, wymuszając uśmiech.
- O czym rozmawialiście? – zapytała. Była ciekawa, czy w końcu któryś z nich jej powie, o co chodzi.
- A o takich tam sprawach Zakonu. Zresztą Harry pewnie później ci powie – odpowiedział Ron i spojrzał na Harry’ego, który popatrzył na niego spod łba. – Ja muszę iść. Mam się stawić jeszcze u Dumbledore’a – dodał. Pożegnał się z przyjaciółmi i wyszedł. Hermiona spojrzała pytająco na Pottera:
- Harry, o co chodzi? – zapytała. Chłopak westchnął. Usiadł przy stole i powiedział:
- Chodź do mnie. – Dziewczyna posłusznie wstała z krzesła i okrążyła stół. Harry wyciągnął do niej ręce, a ona usiadła mu na kolanach. Gdy zatopiła palce w jego czarnej czuprynie, a jego ręce oplotły jej talie szepną cicho: – Wiesz, że cię kocham, prawda?
- Wiem – wymamrotała Hermiona i ucałowała Pottera w czoło. Przymknął oczy. – Ja ciebie też – dodała cichutko.
- Zrobiłbym dla ciebie wszystko. I obiecuje, że nigdy cię nie zostawię samej, ale teraz muszę – powiedział Harry, zaciskając oczy. Grangerówna popatrzyła na niego z niedowierzaniem. Przyjęła tą wypowiedź jednoznacznie. W jej oczach zaszkliły się łzy.
- Co? – zadrżała. – Rzucasz mnie? – Harry automatycznie poderwał głowę i spojrzał na narzeczoną.
- Ależ skąd, kochanie! Jak mogłaś w ogóle tak pomyśleć? – wymamrotał, scałowując dwie pojedyncze łzy, które popłynęły po policzkach Hermiony.
- Więc…? – wyszeptała cicho. Chłopak westchnął i kontynuował.
- Muszę wyjechać – powiedział patrząc w bok.
- Jak to wyjechać? Gdzie? – zapytała zaskoczona.
- Ron przekazał mi wiadomość od Dumbledore’a. Zakon i Ministerstwo chcą wyłapać resztę śmierciożerców. Wybrani członkowie Zakonu i aurorzy zamierzają ruszyć w podróż, żeby ich odnaleźć. Dumbledore twierdzi, że koniecznie muszę udać się z nimi. Nie mam innego wyboru – powiedział Harry i spojrzał na Hermione. Patrzyła na niego z niedowierzaniem. Wszystko z podsłuchanej rozmowy układało się w jedną całość.
- Na jak długo? – wyszeptała w końcu. Bała się, że usłyszy to czego najbardziej się bała. Dwa miesiące.
- Na dwa miesiące najdłużej – odpowiedział Potter, wlepiając wzrok w ziemię. Jej wargi mimowolnie zadrżały.
- Harry… – wymamrotała z rozpaczą. – Ty sobie żartujesz…? – zapytała cicho.
- Kochanie, chciałbym, ale nie żartuje – odpowiedział ze smutkiem i spojrzał w jej oczy.
- Zostawisz mnie samą? – jęknęła cicho.
- Kotku, oczywiście, że nie! W czasie mojej nieobecności zamieszkasz w Norze. Będziesz z Ginny. W czwartek Dumbledore chcę wyruszać – powiedział Harry, siląc się na spokój i przygładził jej włosy.
- Ale nie będę z tobą… – odpowiedziała Hermiona, a po jej policzkach popłynął potok łez.
- Czuję się jak ostatni kretyn, że muszę cię tak krzywdzić. Na dodatek po śmierci twoich rodziców – wyszeptał.
- Harry… – rozpłakała, wtulając się w Pottera. – Harry proszę… Nie… – łkała.
- Nie płacz. Błagam… – wyjęczał cicho, przytulając ją z całej siły do siebie i zaczął wolno całować po włosach. Dziewczyna wtuliła twarz w szyje Harry’ego i załkała: – Będę pisać. Wrócę jak najszybciej się da – dodał. Wczesał palce we włosy narzeczonej, po czym usłyszał jej cichy szept:
- Uzależniłam się od ciebie – chłopak zacisnął wargi. Czuła jego odurzający zapach po którym zawsze traciła wszystkie zmysły… Teraz potrzebowała tylko jednego. Bliskości. Zaczęła ustami błądzić po szyi chłopaka, gdy usłyszała jego głos.
- Nie zasłużyłem sobie na ciebie. Jesteś dla mnie za dobra – jęknął, zaciskając wargi.
- Nie mów tak – odpowiedziała Hermiona. Odsunęła się od niego, otarła łzy i spojrzała w oczy. Oparła się czołem o jego czoło i wymamrotała: – Harry…
- Tak? – zapytał.
- Pocałuj mnie. – Już po kilku sekundach tonęli w zachłannym pocałunku. Opuszki palców dziewczyny zaczęły błądzić po karku Pottera, delikatnie masując. Chłopak dostał gęsiej skórki. Po kilkunastu minutach znaleźli się w sypialni…:)*****
Harry zgasił lampkę nocną i wsunął pod kołdrę. Jutro czwartek. Dzień wyjazdu. Potrząsnął głową by o tym nie myśleć. Pomogło. Po kilku sekundach drzwi od sypialni otworzyły się. Do środka weszła Hermiona, przebrana w koszulkę nocną. Nie zapalając światła, odłożyła swoje ubrania i kosmetyczkę na fotel, i podeszła do łóżka. Weszła pod kołdrę i za nim Harry zorientował się, dziewczyna wtuliła się w niego mocno. Wczesał palce w jej włosy, czując ich słodkawą woń i ucałował w czoło. Zaczął opuszkami palców błądzić po jej ramieniu, po czym westchnął cicho. Grangerówna dostała gęsiej skórki. Zgiął jej prawą nogę i ułożył na swoim pasie. Usłyszał nagle jej cichy szept:
- Zimno mi – dziewczyna trzęsła się. Potter okrył ją szczelniej kołdrą i mocniej przytulił, całując po włosach.
- Już zaraz nie będzie – odpowiedział cicho. Wiedział, że to ich ostatnie wspólne chwile. Napawał się zapachem Hermiony, tak by go dobrze zapamiętać. Brązowowłosa ułożyła wygodnie głowę na jego klatce piersiowej i westchnęła cicho. Czuła się taka kochana i bezpieczna. – Kocham cię – wymamrotał cicho.
- Ja ciebie też – dziewczyna podniosła głowę i spojrzała w górę. W ciemnościach odnalazła oczy Pottera i wpatrzyła się w nie. – Nie chcę żebyś wyjeżdżał – dodała cicho, ze smutkiem.
- Wrócę zanim się obejrzysz. Obiecuje – wyszeptał i czule pocałował.***
Biegła jakimś przeklętym labiryntem. Wszędzie było ciemno. Jedyną wskazówką, którędy może się wydostać z pułapki był znajomy głos z oddali:
- Hermiono! Chodź! Tu jestem! – wołał Harry z oddali.
- Harry, kochanie, ale gdzie? – jęczała. Nagle oślepił ją strumień czerwonego światła.Obudziła się powstrzymując krzyk. Po jej skroniach i policzkach płynęły stróżki potu. Oddychała głęboko. W pokoju było ciemno. Spojrzała na zegarek. Dochodziła 3 nad ranem. Harry spał z głową na jej klatce piersiowej. Po przebudzeniu Grangerówny, poruszył się niespokojnie, ale nie obudził. Wtulił się w nią mocniej i zamlaskał niewyraźnie przez sen. Przygładziła jego włosy, ucałowała w czoło, po czym opadła głową ponownie na poduszkę. Po kilku minutach zasnęła.
CZYTASZ
Dorosłe Życie Harry'ego I Hermiony
FanfictionCiąg dalszy książki "Życie Hermiony zakochanej w Harry'm Potterze"😍😘