Otworzyła jedno oko, a potem drugie. Oślepiło ją światło. Zamrugała kilka razy powiekami by jej oczy przyzwyczaiły się do jasności. Zaspana podniosła głowę i spojrzała na zegarek. Dochodziła 6:30 nad ranem. Nagle usłyszała czyiś głos:
- A od kiedy ty jesteś takim rannym ptaszkiem? – odwróciła się przestraszona, jednak po chwili odetchnęła z ulgą. To Harry siedział na krześle przy biurku. Miał na sobie tylko spodnie od piżamy, więc dzięki temu mogła nasycać się widokiem jego umięśnionej klatki piersiowej.
- Przestraszyłeś mnie – odpowiedziała i uśmiechnęła się blado do narzeczonego.
- Przepraszam – powiedział Harry, odwzajemniając uśmiech. Odłożył na biurko różdżkę, którą wcześniej się bawił, wstał z krzesła i podszedł do dziewczyny. Położył się koło niej i szepnął:
- To powiesz mi czemu tak wcześnie się dzisiaj obudziłaś?
- Miałam trudną noc. Źle spałam – odpowiedziała dziewczyna i opadła na poduszki. Oderwała wzrok od Pottera i spojrzała w sufit. – O której jedziesz? – zapytała zaciskając wargi.
- O 11 mam być w Hogwarcie – odparł Harry i spojrzał wymownie w bok. W oczach Grangerówny zaszkliły się łzy. Czemu właśnie ją to musiało spotkać? Najpierw straciła rodziców, a teraz Harry’ego! To niesprawiedliwe! – Będę tęsknić – szepnął Potter, schował się pod kołdrą i przytulił mocno do brzucha dziewczyny.
- Ja też. Sobie nawet nie wyobrażasz, jak bardzo – jęknęła Hermiona i wczesała palce we włosy ukochanego.
- Mój skarb – wymamrotał Harry, błądząc palcami po udzie narzeczonej.****
- Rozmawiałem z Arturem. W Norze będą czekali na ciebie i twoje rzeczy około 16. Teleportuj się. Tak będzie najlepiej. U Weasley’ów będziesz bezpieczna – powiedział Harry, ubrany już w kurtkę. Przy jego nodze stała spakowana torba podróżna. W oczach Hermiony znów szkliły się łzy. – Kochanie, nie płacz. Nie długo wrócę. Będę do ciebie pisał kiedy tylko się da. Jak wrócę zabiorę cię z Nory i wrócimy tutaj. I będziemy mieli już święty spokój do końca życia – dodał, ocierając kciukami jej łzy. – No chodź tu jeszcze na chwilkę – dopowiedział, przyciągając ją do siebie i zaczął zachłannie pieścić szyje Hermiony. Dziewczyna dostała gęsiej skórki. Wbiła palce w ramiona Pottera i poddała się pieszczocie. Po kilkunastu sekundach: – Obiecaj mi, że nie zrobisz nic głupiego, gdy mnie nie będzie – powiedział, odrywając się od niej i spojrzał w jej oczy.
- Obiecuje – odpowiedziała bez zastanowienia dziewczyna i przytuliła się do niego mocno. – Uważaj na siebie i wróć cały – dodała cicho.
- Obiecuje – szepnął Harry, wtulając twarz w jej włosy próbując zapamiętać ich cudownie słodką woń. – Muszę iść – dodał cicho, odsuwając się od niej i spojrzał w oczy.
- Kocham cię – powiedziała Hermiona, zaciskając wargi.
- Ja ciebie też – odpowiedział, dalej patrząc w jej oczy i schował włosy dziewczyny za ucho. – Opiekuj się moim sercem. Zostawiam je tutaj z tobą – dodał z bladym uśmiechem i ucałował w czoło.
- Będę się opiekować – odparła Hermiona i jej kąciki ust uniosły się delikatnie ku górze. Zaraz! Potter wyjeżdża, a ona się uśmiecha?! Przecież to nienormalne! Harry uśmiechnął się, podniósł torbę z podłogi i znów na nią spojrzał. Dziewczyna przyglądała mi się uważnie i nagle coś ukuło ją w sercu. Miała już go tak długo nie zobaczyć. Po jej policzku popłynęła jedna, samotna łza. Potter jakby czytał w jej myślach, przysunął się do niej i zachłannie pocałował. Świąt zaczął wirować. Objęła Harry’ego za szyje i przytuliła się do niego. Chłopak upuścił torbę na ziemię i objął ją w pasie.***
- Nie martw się. Wszystko będzie dobrze – powtarzała Ginny, tuląc Hermionę do siebie. Grangerówna teraz już się całkiem się rozkleiła i szlochała w ramionach przyjaciółki.
- Ale ja chcę do Harry’ego – płakała dziewczyna.
- Zanim się obejrzysz już wróci – obiecała rudowłosa.
- A tak w ogóle, to czemu ty nie jesteś w Hogwarcie? – zapytała Hermiona, ocierając łzy i spojrzała na Weasley’ównę.
- Dla Dumbledore’a ta wyprawa jest strasznie ważna. Widział jak Harry protestuje by zostawić cię samą, więc wymyślił żebyś mieszkała tutaj, ale przecież nie będziesz ciągle przesiadywać z mamą. Zanudziłabyś się na śmierć, więc dla towarzystwa postanowił zwolnić mnie z zajęć i kazał wrócić do domu na czas nieobecności Harry’ego – odpowiedziała spokojnie Ginny.
- Ale Ginny… Potem będziesz miała zaległości w szkole – odparła zawstydzona. Czemu wszyscy się nią tak przejmują? Poradziłaby sobie i bez towarzystwa.
- Nie przejmuj się tym. Luna zobowiązała się, że co tydzień będzie mi wysyłać notatki z lekcji sową – odpowiedziała Ginny. – Nie obrazisz się na mnie, jeśli czasem będę wychodzić by odwiedzić Deana? – zapytała.
- No pewnie, że nie – odpowiedziała z wymuszonym uśmiechem.***
Dni mijały. Hermiona coraz bardziej męczyła się z nieobecnością Pottera. Nie potrafiło do niej dotrzeć, że nie ma się co przejmować, bo przecież Harry wróci niedługo. Miała zbyt zszargane i słabe nerwy po śmierci rodziców. Płakała po nocach, chodziła przygnębiona. Nie dość, że odeszli jej rodzice to teraz i Harry’ego nie było. Czuła się opuszczona, zostawiona i odepchnięta. W ogóle nie wychodziła z domu. Ginny, co prawda, próbowała być jej oparciem i pomocą, ale gdy próbowała ją pocieszyć Grangerówna zawsze mówiła tą samą wyuczoną na pamięć rolę, z wymuszonym uśmiechem ”Nie musisz się o mnie martwić. Jest dobrze”. Jednak Ginerwa i tak w to nie wierzyła. Wiedziała, że z brązowowłosą jest źle. Harry, co prawda, pisał listy do niej prawie codziennie. Pisał jak to bardzo tęskni i kocha, ale te listy były zawsze bardzo okrojone. Żadnego słowa, czy już kogoś złapali. Nic. Gdy pytała go o to, zwykle otrzymywała odpowiedź bez żadnego słowa na ten temat. Jakby Potter unikał odpowiedzi. Pisał tylko, że postara się wrócić jak najszybciej. Któregoś dnia, miesiąc po wyjeździe Harry’ego, dziewczynie już odechciało się wszystkiego.
- Idę do Deana dobrze? Wrócę za dwie-trzy godziny – powiedziała Ginny, wchodząc do pokoju Hermiony (sypialni Rona – on też był na wyprawie).
- Jasne – odpowiedziała brązowowłosa wymuszając uśmiech. Gdy Ginny wyszła, Grangerówna pośpiesznie przebrała się i zeszła na dół. W kuchni była tylko pani domu. – Molly, ja idę na Pokątną. Wrócę wieczorem – powiedziała do kobiety. Starsza pani spojrzała na nią i uśmiechnęła się:
- Dobrze, Hermiono. Cieszę się, że w końcu naszła cię ochota by wyjść z domu – powiedziała z uśmiechem. Pod domem państwa Weasley’ów, teleportowała się pod Dziurawy Kocioł. Na zewnątrz panował chłód, ale ona nie przejmowała się tym. Weszła do baru, wcale nie zamierzała iść na Pokątną. Podeszła do lady, za którą barman Tom zmywał szklanki. Nie zmienił się w ogóle. Usiadła na krześle przy barze i powiedziała:
- Cześć, Tom – barman spojrzał na nią:
- Cześć, Hermiono. Dawno cię nie widziałem – powiedział z uśmiechem Tom. – Co u ciebie słychać? Nie wyglądasz najlepiej – dodał z troską. Rzeczywiście nie wyglądała dobrze. Blada twarz i worki pod oczami były widoczne. Potrafiła nie spać nocami.
- A jakoś leci – odpowiedziała z westchnieniem.
- Coś podać? Sok dyniowy, piwo kremowe? – zapytał dziewczynę barman.
- Nalej mi ognistej, Tom – odpowiedziała. Tom popatrzył na nią zdziwiony:
- Hermiona, na pewno wszystko dobrze?
- Jasne. To gdzie ta ognista? – zapytała, spoglądając na niego. Mężczyzna westchnął i odparł:
- Nie mogę ci tego zabronić. Jesteś dorosła – i wyjął spod baru brązową butelkę. Podsunął do siebie kieliszek i nalał do niego płynu z butelki. Postawił go przed Hermioną, po czym chciał schować butelkę, gdy dziewczyna mu na to nie pozwoliła.
- Zostaw butelkę – rzekła. Tom popatrzył na nią przerażony. Gdy podsunęła mu dwa galeony, westchnął, postawił przed nią butelkę, wziął pieniądze i odszedł dalej zmywać. Dziewczyna spojrzała na kieliszek, który nalał jej wcześniej barman, po czym westchnęła. Chciała zapomnieć chociaż na chwilę o wszystkich problemach. Wzięła go do ręki i jednym chlastem opróżniła. Przez chwilę poczuła jak pali się jej gardło. Jednak z każdym kolejnym kieliszkiem ogień ustępował. Gdy rozpoczynała drugą butelkę, którą Tom dał jej z małymi oporami, już po prostu wlewała ją w siebie. Nawet nie czuła, że ją pije. Gdy skończyła butelkę była o dziwo dalej przytomna. Nie odpłynęłam – pomyślała przerażona. Co prawda, pijana była i to bardzo. Nogi odmawiały jej posłuszeństwa. W głowie jej wirowało. Ledwo widziała na oczy, ale dalej była przytomna.
- Czasss ne plan B – mruknęła pod nosem. – Jaa idęęę, Toom. Byyłu suuper – zwróciła się niewyraźnie do Toma.
- Wrócisz do domu na własnych nogach? – zapytał zmartwiony, widząc jej stan.
- Jasnee. Nie doceniaszz mojeich możliwościii… – powiedziała z szerokim uśmiechem Hermiona, wstając z krzesła. Nawet nie wiedziała z czego tak się cieszyła. Gdy tylko stanęła na własnych nogach, upadła na ziemię. Tom już chciał rzucić się z pomocą, ale Hermiona zawołała ze śmiechem: – Nie trzeba.. Takia ze mnie nie zdara… – śmiała się. Wstała z podłogi i chwiejącym krokiem ruszyła w stronę toalety. Tom patrzył na nią z mieszaniną troski i przerażenia. Dziewczyna zamknęła się w toalecie od środka i usiadła na zamkniętej muszli klozetowej. Ciągle śmiejąc, wyjęła z kieszeni białe pudełeczko mugolskich tabletek. Zwinęła je pani Weasley. Zastanawiało ją skąd kobieta miała mugolskie lekarstwa. Na opakowaniu widniał napis ”Tabletki nasenne”. Otworzyła je i na jej dłoń wypadło kilka tabletek. Przygryzła wargę, po czym wszystkie, bez zastanowienia, połknęła. Zachichotała i oparła się o ścianę toalety, przymykając oczy. Po kilku minutach zakręciło się jej w głowie. Opakowanie wypadło jej z dłoni na podłogę, a ona sama, ledwo przytomna, osunęła się z sedesu i uderzyła głową o zlew. Wylądowała na posadzce w kałuży krwi. Odpłynęła całkiem. Ostatnim słowem wypływającym z jej ust, przed straceniem przytomności było krótkie Kocham cię, Harry…
CZYTASZ
Dorosłe Życie Harry'ego I Hermiony
FanfictionCiąg dalszy książki "Życie Hermiony zakochanej w Harry'm Potterze"😍😘