Epilog :(

1.6K 54 47
                                    

Przyległa do czarnowłosego mężczyzny całym ciałem, oddając się bez pamięci. Jeszcze nigdy się tak nie całowali. Każdym kolejnym pocałunkiem przepraszali się za wszystko i godzili. 
- Przytul mnie – szepnęła kobieta. Przygarnął ją do siebie bliżej i oddał bez pamięci. 
  Westchnęła cichutko, gdy zaczął pieścić jej rozgrzany policzek. Rozchyliła wargi i zamknęła powieki, napawając się pieszczotą. 
- Już na zawsze należę tylko do ciebie, tylko do ciebie. – Okularnik zanurzył twarz w jej włosach, wręcz odurzając się ich zapachem.
- Tak bardzo tęskniłam. – Łzy stające w jej oczach spłynęły po policzkach, a ona jak mała, bezbronna dziewczynka, wtuliła się mocno w jego pierś. 
- Nigdy z własnej woli nie zostawię cię samej. Obiecuję – przysiągł jej do ucha. Spojrzała w jego oczy, po czym pogłaskała po rozgrzanym policzku. Bliznowaty jęknął cichutko, całując opuszki jej palców. 
  Uśmiechnęła się łagodnie, wpatrując w obrączkę, która błyszczała teraz dumnie na jej palcu. Po pięciu latach znów wróciła na swoje miejsce…

  Nigdy nie żałowałam tej decyzji. Harry był wszystkim, a wszystko było nim. Po długiej walce, w końcu odzyskałam szczęście, które złośliwy los, przed pięcioma laty, zdecydował się mi zabrać… Nigdy nie byłam tak szczęśliwa.


~*~

Muzyka


Przyjemna to rzecz umrzeć z własnej ręki.
- Publiusz Korneliusz Tacyt

    Ponad trzy lata później.

     Była późna noc, a opuszczony cmentarz otoczyła gęsta mgła. Niezliczona ilość grobowców, znajdujących się przy głównych alejkach, była zarośnięta i podniszczona. W świetle księżyca nagrobki prezentowały się przerażająco.
    Cmentarz w Dolinie Godryka nie wyróżniał się właściwie niczym szczególnym od innych. Była tylko jedna tajemnica, którą w sobie skrywał. W jego ziemi, prochach, spoczywały dusze i ciała zmarłych czarodziejów. Magicznych ludzi, którzy za życia potrafili, za pomocą swojej mocy, uczynić więcej dobra i zła niż każdy inny przeciętny człowiek. 
  Na jego terenie panowała teraz śmiertelna cisza. Słychać było tylko delikatny szum gałęzi oraz skrzydeł nietoperzy, które usadawiały się na niektórych z grobowców. Niby spokojnie, lecz nagle… 
  Brama cmentarza otworzyła się powoli. Postać w długiej, czarnej pelerynie z kapturem zarzuconym na głowę, weszła na teren cmentarzyska. Złudnemu mugolowi mogłoby wydawać się, że unosiła się w powietrzu. Nic bardziej mylnego. 
  Przy piersi owej osoby błyszczała smuga światła, która oświetlała jej drogę. Brnęła w ciszy opuszczoną alejką w głąb terenu. 
  Po kilku minutach wędrówki, postać zatrzymała się, skręciwszy w alejkę na prawo. Jej ruchy były zdecydowane. Tak, jakby doskonale wiedziała gdzie idzie, a ową drogę znała na pamięć. 
  Po kolejnych sekundach drogi zatrzymała się przed jednym z białych, rodzinnych grobowców, który wyróżniał się pomiędzy innymi. 
  Był nadzwyczaj zadbany. Wykonany z białego marmuru, mienił się w tle innych. Postać padła na kolana przed nagrobkiem, na którego tablicy mieniły się słowa.

James Potter               Lily Potter               Harry James Potter
 (ojciec)                       (matka)                         (jedyny syn)

*27.03.1960r          *30.01.1960r            *31.07.1981r.
+31.10.1981r          +31.10.1981r              +18.02.2008r.

  Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.          

   Na płycie tego ostatniego leżały jeszcze świeże wieńce pogrzebowe. Najwidoczniej został pochowany niedawno. 
  Cichy szloch, wydostający się spod kaptura postaci, rozniósł się echem po cmentarzu. Pochyliła się ona nad płytą nagrobkową, a z jej kaptura wydostały się długie, kręcone loki. 
  Kobieta, wnioskując po jej włosach, dotknęła bladą dłonią nagrobka, nad którym widniał napis Harry James Potter. Był tam, pod tą osłoną. Taki jak zawsze, tyle, że bez żadnej oznaki życia. Przyszła tutaj po raz pierwszy od jego pogrzebu. Wcześniej nie była w stanie. Nie po tym co się stało. 
- Mój Harry, na zawsze mój Harry. – Przepełniony bólem szept rozniósł się echem po okolicy. 
- Moja Hermiona, moja Hermiona. – Echo męskiego głosu odbiło się bezdźwięcznie po wszystkich zakątkach nekropolii. 
  Odwróciła się wystraszona tym zjawiskiem, a kaptur zsunął się z jej głowy. Była to kobieta nie bliżej jak przed trzydziestką. Miała długie, brązowe, kręcone włosy, które w ciemności przybrały wściekle czarny kolor oraz orzechowe oczy. Jej blada cera mieniła się w czeluściach nocy, a po policzkach spływały łzy. 
  Znów spojrzała na płytę nagrobkową i przejeżdżając po niej opuszkami palców, uśmiechnęła się łagodnie. Mimo, iż spacer na cmentarz o północy wydawał się być głupim pomysłem, ona nie bała się. Harry był z nią, teraz, tutaj. Nie pozwoliłby, aby stała się jej krzywda. Jej i dziecku… Umarł za nich. 
- Tak bardzo tęsknię – szepnęła, pochylając się nad grobem jeszcze bardziej, po czym przyłożyła do niego chłodny policzek. Pragnęła być teraz jak najbliżej niego. Całą sobą.      Oddychała miarowo, zaciskając powieki. Miała ochotę zasnąć. Zasnąć przy nim i już nigdy się nie obudzić. Na zawsze… 
- Zabierz nas do siebie, proszę – załkała, kuląc się w kłębek przy jego nagrobku. – Żebyśmy już zawsze byli razem. Całą wieczność – szeptała. 
  Znów zapadła cisza, przerywana jedynie jej przyspieszonym oddechem. 
- Jesteś wreszcie. – Usłyszała nagle czyjś dziwnie znajomy głos. Tak, jakby gdzieś go już słyszała. 
  Przestraszona obecnością kogoś obcego, poderwała się natychmiast. 
  Zmrużyła oczy, zakrywając twarz dłonią, gdy ujrzała smugę jasnego światła tuż za tablicą z napisem James Potter. Snop uformował się w postać czarnowłosego mężczyzny z okrągłymi okularami na nosie. 
- James – wymamrotała zszokowana, a w jej oczach stanęły łzy. Tak dawno go nie widziała. Ostatni raz w czasie śmierci klinicznej. Okularnik uśmiechnął się ciepło. 
- To ja –rzekł. – A to ty. Po około ośmiu latach od naszego ostatniego spotkania – dodał. Starała się do niego uśmiechnąć, lecz marnie jej to wyszło. 
- Harry odszedł – wymamrotała, spuszczając wzrok. – Odszedł na zawsze. 
   Starszy Potter nie przestał się uśmiechać. Kiwnął jedynie głową na znak, że zrozumiał, co do niego powiedziała. 
- Wiem. Dołączył do nas. Jest tutaj, między nami. Z Lily, Syriuszem i Remusem – odparł. 
  Gdy dotarło do niej co powiedział James, rozejrzała się mimowolnie z nadzieją, że jednak gdzieś w ciemnościach mogił ujrzy ukochanego. 
- Przecież wiesz, że tylko ja mogę pokazywać się żywym – mrugnął do niej czarnowłosy, widząc, że ta stara się dostrzec jego syna.
- Ja już nigdy go nie zobaczę, nigdy. – Z jej ust wydobył się histeryczny szloch.
  Jej serce, z dniem jego śmierci, rozdarło się na dwie części. Nie mogła już normalnie funkcjonować, tak jak kiedyś. Nie potrafiła sobie z tym poradzić…
- Oczywiście, że zobaczysz – pocieszył ją James. – Przyjdzie i twój czas, a wtedy też dołączysz do nas – dodał. 
- Weźcie mnie do siebie, błagam – jęknęła. – Ja już nie mam po co żyć – szepnęła. 
- Oczywiście, że masz – odparł spokojnie okularnik. – Spodziewasz się dziecka Harry’ego. Urodzisz je i wychowasz. 
- Bez Harry’ego to nie życie! – poskarżyła się z wyrzutem. Wtedy dopiero na twarzy mężczyzny pojawił się głęboki smutek. 
- Obiecuję ci, że jeszcze się z nim zobaczysz, a wtedy będzie razem przez całą wieczność. Niestety nie tutaj i nie teraz– rzekł, po czym rozpłyną się bez słowa. 
  Spojrzała znów na nagrobek Harry’ego, a w jej oczach ciągle szkliły się łzy. James powiedział, że Harry tu jest. Z Lily, Syriuszem i Remusem. Musi więc ją słyszeć. Musi… 
- Harry – załkała, znów upadając na kolana. – Ja tak bardzo cię kocham. 
- Kocham, kocham, kocham. –  Echo męskiego głosu ponownie odbiło się bezdźwięcznie po najgłębszych zakątkach cmentarza. 
- Jeśli ty nie chcesz wziąć nas do siebie, to my sami do ciebie przyjdziemy – szepnęła cicho, kładąc dłonie na swoim lekko zaokrąglonym brzuchu. Odpowiedział jej tylko szum gałęzi. 
  Bardzo powoli wyjęła zza swojej peleryny długi, ostry sztylet. Dokładnie ten sam, który wbił się w jego serce i doprowadził do śmierci. 
  Widać było na nim jeszcze zeschniętą krew. Przejechała po nim opuszkami palców i uśmiechnęła się łagodnie. 
  Będą już razem, na całą wieczność. Ostatni raz spojrzała na tablicę nagrobka ukochanego i wciągnęła powietrze. To był moment. Sekunda, a ostrze wbiło się w jej pierś, z której trysnęła krew. Nie czuła bólu. Rozkoszowała się przychodzącą do niej śmiercią. Faktem, że już za chwilę zobaczy Harry’ego i będą razem do końca wieczności.
  Jej orzechowe oczy zgasły, a ciałem zawładnęły drgawki. Poprzez powłokę łez ujrzała jeszcze przerażoną twarz Jamesa, który znów pojawił się za swoją tablicą nagrobkową. Uśmiechnęła się do niego. 
  Po chwili jej nieruchome już ciało, owinięte w pelerynę, osunęło się na ziemię, wprost na płytę nagrobkową należącą do Harry’ego Jamesa Pottera. Na twarzy zmarłej malował się spokój. 
  Hermiona Jane Potter odeszła. Już na zawsze… 
  Nagle, tuż koło tablicy z nazwiskiem jej męża, pojawiła się druga, wykonana z podobnego marmuru. Wyryły się na niej następujące słowa:
 

 Hermiona Jane Potter wraz z synem
   (żona i dziecko jedynego syna)
*16.09.1980r
+18.04.2008r


  A wtedy jej ciało pochłonęła ziemia.

~*~

Muzyka


Gdy tylko umiera człowiek, 
umiera również jego fotografia.
- Katherine Mansfield

  Błysk jasnego światła oślepił ją, a zarazem przyniósł ukojenie. Błoga ulga i szczęście mimowolnie ogarnęły jej ciało. Uśmiechnęła się łagodnie. 
  Gwałtownie, jakaś siła pchnęła ją mocno, a ona stanęła na równe nogi, chwiejąc się.
  Nagle odzyskała ostrość wzroku i zdała sobie sprawę, iż wpatruje się w swoje martwe ciało, które zniknęło pod powłoką ziemi. Jej klatka piersiowa była teraz obandażowana. Musiała umrzeć. Podniosła wzrok, domyślając się co zaraz miała zobaczyć. 
  James stał naprzeciwko kobiety. Mimo woli uśmiechnął się do niej. 
- Jesteś bardzo uparta – rzekł. 
  Za nim pojawiła się rudowłosa kobieta w białej sukience, uśmiechając się do niej ciepło. Tuż koło niej stanęło dumnie dwóch Huncwotów. Syriusz i Remus nic się nie zmienili. 
- Głupia – powiedzieli równocześnie. 
- To za mało powiedziane – rzekł nagle doskonale znany jej głos. Jęknęła cicho, gdyż podziałał na nią niczym najcudowniejszy balsam. 
  Za Lily pojawił się czarnowłosy mężczyzna, bardzo podobny do Jamesa tyle, że z blizną w kształcie błyskawicy na czole i zielonymi tęczówkami. Patrzył na nią z pół uśmiechem, a pół grymasem. 
  Był dokładnie taki sam, gdy widziała go po raz ostatni. Miał nawet to samo ubranie. Jego klatka piersiowa również musiała być obandażowana. 
  Połykając łzy, rzuciła się mu w ramiona, nie zważając na grobowiec Potterów, który ich oddzielał. Właściwie i tak przeszła przez niego. W końcu była teraz duchem. 
- Harry – rozpłakała się na dobre, tuląc do ukochanego. Czarnowłosy zanurzył twarz w jej włosach, całując gdzie tylko się dało. 
- Po co to zrobiłaś? No po co? – jęczał, ujmując jej twarz w dłonie.
- Bez ciebie to nie życie – szepnęła, opierając swoje czoło o jego. – Teraz już na zawsze będziemy razem, prawda?- spytała, prosto w jego wysuszone wargi.
- Już na zawsze, kochanie. Już nikt i nic nas nie rozdzieli – potwierdził cicho. Ich usta po chwili odnalazły się w zachłannym pocałunku, na który tak długo czekała. 
- Tak bardzo cię kocham – rzekła. 
- Ja ciebie też… 
- Harry. – To Syriusz uśmiechnął się do nich, gdy odwrócili się w jego stronę. – Powinniśmy już iść. Czas sprawdzić jak radzi sobie Ronald. 
- Masz rację. Chodźmy. Mamy mnóstwo czasu – rzekł Potter z uśmiechem do żony, która wtuliła się w jego ramię. 
  Ostatni raz spojrzała na swój rodzinny grobowiec, w którym spoczywało teraz jej ciało. Spuściła wzrok, czując niewyobrażalne szczęście. Miała być już na zawsze szczęśliwa. Nikt nie mógł tego zniszczyć. Bo w końcu pokonała śmierć, która była ostatnim jej wrogiem…
  Wtuliła się mocniej w męża, który pocałował ją w czoło, po czym zniknęła wraz z towarzyszami w smudze jasnego światła.
  W tym momencie, również na zawsze zakończyła się wspólna historia Hermiony i Harry’ego Potterów… 


THE END. 


***********************************
Hej kochani.. zakańczam tą książkę tym Epilogiem.. ponieważ brakuje mi weny..i ostatnio jestem załamana wydarzeniami z mojego życia.. przepraszam was bardzo..i dziękuje za każdy miły komentarz.. dzięki któremu się uśmiechałam i dziękuje za wszystko... ☹️😓😭 
~realzuzuishappy

Dorosłe Życie Harry'ego I HermionyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz