Rozdział 4

1.7K 110 57
                                    

*Minął tydzień* 

Rozpoczął się kolejny dzień w szkole. Idąc przez długi szkolny korytarz zobaczyłam stojącego z trzema chichoczącymi dziewczynami Adriena. Kiedy byłam zmuszona iść ciasnym korytarzem koło nich, posłali mi szydercze spojrzenia.

Zerknęłam na nich tylko krótko i odwróciłam wzrok, szłam przed siebie. Niech on i one się ode mnie w końcu odwalą, bo naprawdę nie przypominam sobie bym wyrządziła im jakąś krzywdę. Chyba nie mają co robić, znaleźli sobie ofiarę.

Podeszłam do swojej szafki, wyjęłam ze swojego plecaka kluczyk i otworzyłam, bo tam znajdowało się obuwie, które miałam zmienić.

Niedługo potem zadzwonił dzwonek informujący o rozpoczęciu pierwszej lekcji. A była nią matematyka. Nauczycielkę mieliśmy dość sympatyczną, miała poczucie humoru i nie czepiała się za wiele, choć też wymagała od nas wytrwałej nauki.

Usiedliśmy wszyscy do ławek, już nie siedziałam z Adrienem, zaś dosiadła się do mnie Cleo. Natomiast nim zajęła się już w ławce w ostatnim rzędzie Chloe. Tak, ta najgorsza i najwredniejsza. Każdy bał się jej podskoczyć. Nikt też za nią nie przepadał, założę się, że jej koleżanki słuchają jej i udają, że ją lubią tylko ze względu na to, iż się jej boją.

Niestety, bardzo niestety, jedyna całkiem wolna ławka, gdzie mogłam usiąść z Cleo znajdowała się właśnie przed moim byłym, którego podrywała dość nachalnie Chloe.

Och, jejku, jak ja to zniosę... - rozpaczałam w myślach.

- Co tam słońce? - usłyszałam za sobą głos Chloe, skierowany do Adriena. Zaczyna się. Zaraz tego nie zniosę, zaraz wybuchnę tu zazdrością. Nie rozumiem jak można być tak zazdrosnym o jakiegoś palanta.

Oj rozumiesz.

- Mówiłem ci już jak śliczna jesteś? - powiedział do niej zalotnie.

No nie... Nie wierzę... Tak samo mówił do mnie. Kiedyś. Pewnie chce ją wykorzystać tak jak mnie, trochę się pobawić. Bo przecież to takie śmieszne, na luzie można się przez chwilkę "pobawić w miłość", a potem złamać serce, bo to przecież nie boli, nic złego, prawda? A jakże zabawne i zajmujące.

Zrobiło mi się bardzo smutno, zdając sobie kolejny raz sprawę z tego, jakim jest zimnym dupkiem. To on tak do wszystkich dziewczyn? Czarujące słówka, gesty i już? Wszystkie w to wierzą?

Jakież my jesteśmy głupie... Naiwne.

- Nie mówiłeś.- Chloe zachichotała.

Naszły mnie jakieś nieprzyjemne dreszcze, bo mimo, że się za siebie nie oglądnęłam to wyczułam i zresztą widziałam kątem oka jak Chloe się do niego zbliża i daje mu buziaka. Błagam, niech to się w końcu skończy.

- Marinette, co dalej? - z zamyślenia wyrwał mnie głos nauczycielki.

Nie wiedziałam o co chodzi i zapewne zrobiłam głupią minę. Wpatrywałam się tępo w tablicę chcąc się na niej doszukać tego o co pyta nauczycielka.

- Właśnie objaśniałam jak rozwiązujemy tego typu przykłady... Chciałam byś dokończyła myśl. Przed chwilą mówiłam, na pewno wiesz, co robimy dalej w takim układzie równań?

Próbowała mi objaśniać, lecz ja byłam dziś całkiem nieprzytomna. Znowu nie mogłam w nocy zasnąć, cały czas rozmyślam o ostatnich sytuacjach, które zmieniły mój codzienny nastrój na bardzo zły.

Nadal nie znałam odpowiedzi na pytanie pani. Och, może zamiast wsłuchiwać się w czułe słowa Adriena i Chloe i kipieć z zazdrości powinnam uważać i skupić się łaskawie na lekcji?

Żałuję || MiraculousWhere stories live. Discover now