..Part 22..

1.5K 132 62
                                    

- Daleko jeszcze? - spytałem zirytowany.

- Magnus... Minęło zaledwie pięć minut... Naprawdę jesteś aż taki niecierpliwy? - westchnął cierpiętniczo.

- Wystarczy, że powiesz gdzie idziemy i obiecuję się zamknąć.

- Nie, Mags. Jeszcze chwila.

- Mówiłeś tak dwie minuty temu!

- Tylko mi nie mów, że liczysz czas...

- Może...

- Magnus!

- Ehh, no dobra.

Chłopak odetchnął z ulgą. Wiedziałem, że moja cierpliwość jest naprawdę znikoma, ale co ja poradzę? Naprawdę chcę już wiedzieć gdzie mnie zabiera.

Reszta drogi minęła nam w ciszy. Nie chciałem znów zadawać zbędnych pytań, jednak gdy usłyszałem radosną melodyjke wiedziałem już co to oznacza.

- Wesołe miasteczko! - pisnąłem niczym małe dziecko gdy obaj wyszliśmy zza rogu jednego z bloków dzięki czemu mogliśmy ujrzeć park po brzegi wypełniony przeróżnymi atrakcjami jak kolejki górskie, stragany z upominkami oraz strzelnice, na której nigdy nic nie potrafiłem wygrać.

- Podoba się? - chłopak spojrzał na mnie rozczulony zapewne moją reakcją jednak nie zwracałem na to zbytnio uwagi. Po prostu rzuciłem mu się na szyję, aby złożyć na jego ustach długi pocałunek.

- Oczywiście, że podoba! Kocham wesołe miasteczko! - odparłem po kilku sekundach. - Nie chcę cię martwić, ale musisz kupić mi watę cukrową, najlepiej o smaku gumy balonowej!

- Dostaniesz wszystko czego sobie zażyczysz - uśmiechnął się szeroko po czym ujął moją dłoń. - Chodźmy inaczej ominie nas zabawa.

Nie miałem zamiaru się sprzeciwiać, więc od razu pognałem przed siebie czym wywołałem głośny śmiech Aleksandra.

Mówiłem już jak bardzo uwielbiam tego niebieskookiego anioła?

Naprawdę. Nie pamiętam już kiedy ostatnio tak dużo się śmiałem. Nie pamiętam nawet kiedy ostatnio czułem się tak bardzo.. Doceniany przez kogoś. Tak nagle pojawił się w moim życiu rozjaśniając go jak słońce każdy poranek. Przy nim zapominałem o wszystkich smutkach, o koszmarze z jakim muszę żyć. Już dawno potrzebowałem takiej osoby. Osoby, która zaakceptuje mnie takim jakim jestem. Która nie każe mi się zmieniać. Która po prostu będzie przy mnie bez względu na wszystko i taki właśnie był Aleksander. Był po prostu mój.

- Proszę, wata cukrowa dla Pana Bane'a - zaśmiałem się cicho przyjmując jednocześnie słodycz z rąk bruneta, która samym swoim wyglądem w kształcie serduszka cieszyła moje oczy.

- Dziękuję - nie zamierzałem zbyt długo podziwiać waty, więc od razu zabrałem się za jedzenie. Najwyżej popsują mi się zęby, ale kto by o to teraz dbał?

Po chwili obaj skierowaliśmy się w stronę pierwszych stoisk z atrakcjami. Gdy tylko moim oczom ukazał się różowy pluszak z wizerunkiem pandy z brokatową kokardą na czubku głowy wiedziałem, że muszę go mieć. Niestety mój entuzjazm szybko odszedł w zapomnienie, ponieważ pluszaka można było wygrać tylko wtedy, gdy zestrzeli się wszystkie plastikowe butelki z odległości czterech metrów. Każdy kto mnie zna wie, że mam beznadziejnego cela. Nie bez powodu zawsze stoję na bramce podczas wf-u.

- Słońce, widzę jak patrzysz na tego misia - machnąłem tylko dłonią na słowa Aleksandra, jednak i tak zostałem pociągnięty w stronę straganu.

- Alec... Daj spokój... To tylko zwykły pluszak...

- Yhmmm, patrzysz na niego z większym pożądaniem niż na mnie - odparł wydymając dolną wargę.

you're part of me ~ malec ×ZAKOŃCZONE×Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz