- Gee - krzyknął Frank rzucając mi się na szyję. Nie widziałem go od około dziesięciu miesięcy i cholernie się za nim stęskniłęm. Sądząc po sile uścisku, jakim mnie obdarzył, on chyba też.
- Przestań - mruknąłem, udając obrzydzenie. - To takie nie męskie.
- Oj, bo ty niby jesteś męski z tym swoim dziewczęcym pyszczkiem - odparł. Zmierzyłem go groźnym spojrzeniem po czym wybuchłem śmiechem i jeszcze raz mocno go przytuliłem.
- Tęskinłęm Franiu - szepnąłem mu prosto w ucho na co zaśmiał się uroczo. Byłem w nim zakochany, od kiedy pamiętam i czasami po prostu nie mogłem się powstrzymać, żeby czegoś nie palnąć. Znaliśmy się praktycznie od zawsze ponieważ co wakacje przyjeżdżał do dziadków, którzy byli moimi bliskimi sąsiadami. Znałem go od małego i od małego go kochałem. Kiedy miałem siedem lat wydawało mi się to zupełnie normalne, dopiero później zacząłem zdawać sobie sprawę z tego, że moja miłość jest inna.
- Ja też - powiedział Iero odrywając się ode mnie. - Widzę, że znów pomalowałeś włosy - wskazał na moje białe, tym razem, kudły.
- Czarne mi się znudziły - zaśmiałem się. - Daj pomogę ci z tymi tobołami - mruknąłem wyciągając rękę po jedną z toreb, które dzwigał na ramionach.
- Ile razy mam ci powtarzać: to, że jestem niski nie znaczy, że jestem też słaby - fukną.
- Wiem, chciałem ci tylko pomóc. No ale jak wolisz.
Stanąłem z rękami założonymi na piersi i przyglądałem się poczynaniom przyjaciela. Wyglądał tak uroczo próbując sobie poradzić z tymi wszystkimi torbami. Miałem ochotę wziąć go na rencę i zanieść, ze wszystkimi tymi manatkami, prosto do domu jego dziadków. W końcu spojrzał na mnie, ciężko wzdychając.
- Może jednak faktycznie mógłbyś mi pomóc? - spytał niesmiało.
- Jasne - odparłem uśmiechając się i sięgając po najcięższy, jak mi się wydawało, bagaż. - Tak właściwie to czemu matka nie podwiozła cię pod sam dom, tylko wysadziła na przystanku?
- Powiedziała, że nie ma ochoty widziec się z babcią. Chyba się pokłóciły, ale nie wiem o co dokładnie chodzi bo nie gadam z matką od paru dni. Nawet nie wiesz jak sie ciesze, że już wakacje - pisnął obracając się jak baletnica.
- Uwierz mi, że ja też - zaśmiałem się zakładając mu reke na ramie.
Przez chwilę szliśmy w ciszy, ogrzewani przez promienie letniego słońca. Wokoło słychać było tylko świergot ptaków i, od czasu do czasu, krzyk bawiących się dzieci. Byłem szczęśliwy słysząc i widząc to wszystko, mając Iero przy boku i po prostu z nim idąc.
- Kocham to miejsce, wiesz? - mruknął w końcu rozmarzonym głosem. - Jest tutaj tak spokojnie i uroczo - uśmiechnął się, spoglądając na mnie spod czarnej grzywki.
- Uwierz mi, że bez ciebie nie jest tu tak fajnie - zaśmiałem się poprawiając pasek torby. - Nie gorąco ci w tym? - spytałem wskazując na jego tors. Mimo że było około trzydziestu stopni, Frank nosił bluzkę z długim rękawem.
- Nie - odparł szybko. Zbyt szybko. Znałem go za dobrze aby to zignorować, ale na razie postanowiłem nie drążyć. Frank był bardzo porywczy, a kiedy przycisnęło się go do muru potrafił robić głupie rzeczy. Nie chciałem go na razie denerwować, wiedziałem jednak, że jeszcze powrócę do tego tematu. - Tak w ogóle to jak tam u ciebie?
- Jak widzisz jeszcze żyję - uśmiechnąłem się do niego, udając, że wcale nie widzę jaki spięty się zrobił. - Mikey nadal mnie wkurwia ale i tak go kocham, zdałem z klasy do klasy i w końcu wakacje. Jednym słowem: zajebiście. A u ciebie? - spytałem, uwarznie go obserwując.
- Po staremu - odparł krótko.
Chociaż się uśmiechał to w jego miodowych oczach krył się smutek. Zaniepokoiło mnie to. Wiedziałem, że w jego rodzinie nie działo się za dobrze. Po staremu oznaczało więc, że sytuacja się nie poprawiła, a wręcz może i pogorszyła. Bardzo chciałem mu pomóc, widziałem jednak, że Iero nie za bardzo ma ochotę o tym teraz rozmawiać.
- Co ty tutaj masz? - sapnąłem ponownie poprawiajac torbę. Zmusiłem się do uśmiechu, próbują zamaskować tym samym swoje zmartwienie. - To cholerstwo waży chyba z tonę.
- To nie moja wina, że wziąłeś akurat torbę z książkami. - Oczy Frania pojaśniały lekko.
- Człowieku, przecież niedaleko stąd jest biblioteka. Masz w niej kartę czytelnika od szóstego roku życia, zapomniałeś?
- No tak - jęknął drapiąc się po głowie z zakłopotaniem - ale ja na prawdę nie mogłem zostawić moich skarbów w domu.
Wywróciłem oczami i zaśmiałem się. Frank i te jego książki. Od kiedy tylko nauczył się łączyć literki nie było dnia, żeby nie przeczytał przynajmniej jednego rozdziału. Uwielbiałem, kiedy opowiadał mi akcje książek. Zwykle nie rozumiałem kompletnie nic ale Iero wyglądał wtedy bardzo uroczo.
- Daj wezmę ją - wyciągnął rękę po torbę.
- Nie, nie trzeba. Dam sobie radę - pokręciłem zdecydowanie głową. - Gdzie twoja gitara?
- U dziadków - odparł patrząc tęsknym wzrokiem na dom majaczący się kilkanaście metrów przed nami. - Nie zabierałem jej do domu. - Ostatnie słowo wręcz emanowało sarkazmem.
Resztę drogi spędziliśmy w ciszy. Od czasu do czasu spoglądałem na Frania i zachwycałem się jego urodą. Czasami też czułem jego wzrok na sobie. Byłoby bardzo przyjemnie, tak po prostu iść, gdyby nie myśli, które nie dawały mi spokoju. Martwiłem się o Iero i bardzo niepokoiło mnie jego zachowanie.
Notując sobie w głowie aby jeszcze w tym tygodniu poważnie z nim o tym porozmawiać, ponownie na niego spojrzałem. Tym razem on też uniósł wzrok i nasze spojrzenie się spotkały. Poczułem przyjemne ścisnięcie żąłądka i pod wpływem impulsu chwyciłem go za rękę. Wydawał się nieco zaskoczony ale nie puścił mnie tylko uśmiechnął się lekko.
- Pomóc ci się rozpakować? - spytałem, kiedy stanęliśmy przed drzwiami domu jego dziadków.
- Co roku o to pytasz, a ja co roku odpowiadam ci to samo - zaśmiał się przepuszczając mnie w przejściu.
Witam w nowym ff
Wiem, że pojawia się dosyć szybko ale jakoś tak mi dziwnie bez publikowania i pisania xD
Planuję aby ten fanfik był uroczy ale nie wiem co z tego wyjdzie
No i to chyba tyle ze wstępu
Trzymajcie się i do następnego 😙
Carrie Malfoy
CZYTASZ
Can I be the only hope for you?/ Frerard
Fanfiction,,- Co to jest?! - krzyknął Gerard patrząc na moje nadgarstki. Był wyraźnie wściekły. Spuściłem ze smutkiem głowę, znów kogoś zawiodłem. - Ja już nie daje rady Gee - wyszeptałem łamiącym się głosem. - Błagam pomóż mi - załkałem patrząc prosto w jego...