- Kotku a co sądzisz o tej lasce? - Czarnowłosy wskazał na jakąś dziewczynę stojącą nie całe pięć metrów od nas. Była całkiem ładna i przyznam, że jeśli byłbym hetero to może bym i do niej podszedł. Byłem jednak w stu procentach homo i nie zamierzałem tego zmieniać. Tym bardziej, że obok mnie siedział mój kochany chłopak, którego zachowanie zaczynało mnie powoli trochę niepokoić.
Przyjrzałem mu się uważnie i po raz kolejny zaniepokoił mnie jego stan. Był chudy, bardzo chudy i prawie równie blady. Jego oczy były wlepione we mnie i świeciły gorączkowo. Zaczynałem się naprawdę poważnie o niego bać.
- O co ci tak właściwie chodzi? - Spytałem przyciągając go bliżej siebie i całując delikatnie w czubek głowy. - Od pół godziny pokazujesz mi jakieś randomowe osoby a ja nie mam pojęcia jaki masz w ty cel. Kocham cię Frank i nie obchodzi mnie nikt inny, nie ważne jak przystojny by był.
- Tak tylko ja po prostu... - zagryzł wargę nie potrafiąc dokończyć.
- No co skarbie? Wiesz, że mi możesz powiedzieć wszystko a ja cię wysłucham i pomogę. - Odgarnąłem mu z oczu kosmyk włosów.
- Ja po prostu na ciebie nie zasługuję Gee - wyszeptał tak cicho, że ledwo go usłyszałem. - Jesteś cudowny i prze kochany a ja... Moja matka ma rację. Jestem tylko rozpuszczonym bachorem... Chciałbym tylko żebyś był szczęśliwy.
- Franciszku Anthony Iero kocham cię ale jesteś idiotą. Nie jesteś rozpieszczonym bachorem... wręcz przeciwnie. - Przytuliłem go mocno i zacząłem obcałowywać czubek jego głowy. - Kocham cię głuptasie i jeśli chcesz żebym był szczęśliwy to przestań gadać głupoty dobrze?
Pokiwał głową i uśmiechną się delikatnie. Nachyliłem się i pocałowałem go w ten słodki, zadarty nosek.
- KELLIN WRACAJ TU W TEJ CHWILI TY UROCZY NATRĘCIE! - Co jak co ale ten krzyk rozpoznałbym wszędzie. Zgodnie z moim przypuszczeniem chwilę potem obok nas staną ucieszony Quinn i zdyszany Vic. - Przepraszam starałem się go powstrzymać ale jak tak kluska się na coś uprze to klękajcie narody.
- Och cichaj kotku - pisnął radośnie Kellin i pocałował chłopaka w policzek. Fuentes tylko wywrócił oczami rumieniąc się lekko. - Kto ma ochotę na coś do picia? - zwrócił się do nas.
- Ja - Vic od razu podniósł ochoczo rękę do góry. - Bieganie za tobą jest męczące złotko.
- Ja też - zaoferował Frank. - Trochę zaschło mi już w gardle.
- Jak wszyscy to i ja - zaśmiałem się.
Wszyscy czworo jak na zawołanie skierowaliśmy się w stronę, jedynego w tym miasteczku, baru. Nie było łatwo przedzierać się przez tłum lekko już spoconych ludzi. Kiedy więc wyszedłem na świeże powietrze i przytuliłem do siebie Iero czułem się jak w niebie.
- Jakie macie plany na resztę wakacji? - Zagadnął nas Vic. - Ja z Kellinem chcemy wyjechać za granicę pod koniec sierpnia.
- My właściwie nie planujemy nic... - zacząłem ale przerwał mi czyjś krzyk.
- FRANK!
- No super, zaczyna się - szepnął mi do ucha Iero. Złapałem i ścisnąłem delikatnie jego lekko mokrą od potu dłoń.
- Obiecywałeś mi coś! Gdzie ta dziewczyna?! - krzyczała Linda. Byliśmy teraz w odludnym miejscu, więc naszą kłótnie słyszeli tylko Kellin i Vic.
- Spotkaliśmy się przez przy... - Podjąłem próbę załagodzenia sytuacji ale Frank mi przerwał.
- Chciałem go zobaczyć ten ostatni raz - wyszeptał. - To wszystko był mój pomysł więc nie karz im słuchać twoich krzyków.
- Do samochodu - wycedziła Pni Iero a moje małe słoneczko spojrzało na mnie przepraszającym wzrokiem i posłuchało jej. W ostatniej chwili złapałem go za rękę i przyciągnąłem do siebie całując prosto w usta.
- Kocham cię - wyszeptałem tuląc go mocno do siebie. - Nie pozwolę jej cię sąd zabrać ale na razie wróć do domu. Coś wymyślę kotku obiecuję.
- Dziękuję. - Odszeptał tuląc mnie mocno. - Za wszystko. - Dodał jeszcze a potem odwrócił się i odszedł.
Frank
Kiedy usłyszałem krzyk Lindy wiedziałem, że to już koniec. Wiedziałem, że po raz ostatni widzę Gee, Kellina i Vica. W ogóle tych wszystkich ludzi. Niedługo już nic nie będę widział.
Jak przez mgłę słyszałem krzyki matki i tłumaczenia Gerarda. Przerwałem je bo nie było sensu kłamać, Mówiłem, ale tak naprawdę nie wiedziałem co mówię.
Ocknąłem się dopiero, kiedy przyciągną mnie do siebie i pocałował. Wtedy dopiero zacząłem myśleć. A myślenie było ostatnią rzeczą której chciałem w tamtym momencie.
- Dziękuję. Za wszystko. - Wyszeptałem a potem po prostu odwróciłem się i odszedłem. Tak po prostu zostawiając za sobą wszystko co kiedykolwiek kochałem i co kiedy ktokolwiek miało dla mnie znaczenie. Zostawiając za sobą Gerarda Way'a.
*następnego dnia*
Po powrocie do domu Linda kazała mi się spakować ale dziadkowie zdołali jakoś wybłagać aby została przynajmniej jeszcze jeden dzień. Na szczęście się zgodziła a to było wszystko czego potrzebowałem.
Siedząc wtedy przy biurku i rozglądając się po pokoju wspominałem wszystkie piękne chwile jakie tu spędziłem. Raz co raz moje myśli uciekały do Gerarda. Nic w tym w sumie dziwnego skoro większość czasu spędzałem z nim.
Westchnąłem ciężko nie mogąc znieść natłoku wspomnień i spojrzałem na jedną z szuflad biurka. Tę, w której spoczywała broń. Jeszcze raz ciężko westchnąłem i sięgnąłem po kartkę.
- Kiedyś w końcu trzeba to zrobić - szepnąłem do siebie i zacząłem pisać pierwszy z dwóch listów.
Coraz bliżej kooniec kochaniii
mam nadzieje, że spodobał wam się ten rozdział. Tak właściwie to miałam go napisać wczoraj ale jakoś tak coś nie pykło. Przepraaaaaaszaaaam
Nio jak myślicie, Franio zrobi to co ma zamiar zrobić czy nie? I co on w ogóle ma zamiar zrobić? Piszcie jestem ciekawa waszych teorii odnośnie zakończenia.
Mam nadzieję, że u was okey
SEXBEEBO
CZYTASZ
Can I be the only hope for you?/ Frerard
Fanfiction,,- Co to jest?! - krzyknął Gerard patrząc na moje nadgarstki. Był wyraźnie wściekły. Spuściłem ze smutkiem głowę, znów kogoś zawiodłem. - Ja już nie daje rady Gee - wyszeptałem łamiącym się głosem. - Błagam pomóż mi - załkałem patrząc prosto w jego...