Frank
- Mamo - zacząłem ostrożnie. Jechaliśmy właśnie na wizytę do psychologa i byliśmy tylko we dwójkę w samochodzie. Ta okazja wydawała mi się idealna do poważnej rozmowy. Oczywiście Gee namawiał mnie abyśmy porozmawiali we trójkę, ja jednak nie chciałem się na to zgodzić. To tylko, pewnie pogorszyło by sprawę.
- Hmm? - Mruknęła kobieta, rzucając mi ukradkowe spojrzenie i wrzucając bieg.
- Bo ja muszę chyba z tobą poważnie porozmawiać. - Bałem się tego jak cholera, bo nie miałem pojęcia jak zareaguję na to co chce jej powiedzieć.
- Możesz mi powiedzieć co tylko chcesz skarbie - uśmiechnęła się czule, targając moje włosy.
Westchnąłem ciężko. Moja mama była, i jest zresztą, cudowną kobietą ale ma swoje humorki. Kocham ją mimo tego ale czasami to jednak męczy.
- Co byś zrobiła gdyby powiedział ci, że jestem gejem? - spytałem w końcu. Raz kozie śmierć.
Linda milczała przez chwilę a ja przez ten czas uważnie ją obserwowałem. Zacisnęła usta w wąską linię a na jej czole pojawiła się pionowa zmarszczka. Wyglądała jakby próbowała nie wybuchnąć i zastanawiała się jak odpowiedzieć tak, aby definitywnie zakończyć ten temat.
- Myślałam, że wyraziłam się wystarczająco jasno w tej sprawie - odparła w końcu.
- Tak ale wtedy nawet nie miałaś pewno...
- I to ci powinno wystarczyć jako odpowiedz - warknęła nie dając mi dokończyć. - Nie wiem skąd ci takie głupoty do głowy przychodzą, ale jak widać ten psycholog ci nie pomaga. To będzie twoja ostatnie wizyta, a potem pobędziemy tu jeszcze z dwa tygodnie i wracamy do domu. Tam cię sama z tych głupot wyleczę.
- Czemu ty taka jesteś? - Prawie krzyknąłem, usilnie próbowałem powstrzymać łzy cisnące mi się do oczu. Doskonale wiedziałem, że plan Gee z tym abym tu został nie wypali. Kiedy jednak matka wspomniała o powrocie do domu i tych ciągłych kłótni, coś we mnie się załamało. Nie miałem najmniejszej ochoty znów być tak daleko od Gerarda, w dodatku bez możliwości kontaktu z nim. Z przerażeniem zdałem sobie sprawę z tego, że jeśli tam wrócę, zostanę z tym wszystkim zupełnie sam.
- Jaka niby jestem? - spytała z bólem w głosie. - Franki, kocham cię i chcę dla ciebie jak najlepiej.
- Ale mnie tym krzywdzisz - wyszeptałem. Spojrzała na mnie zamglonymi od łez oczami. Miałem w tamtym momencie naprawdę ogromne wyrzuty sumienia. Nie chciałem ranić mamy ale musiałem jej w końcu powiedzieć prawdę. - Kocham Gee i jesteśmy razem szczęśliwi. Nie rozdzielaj nas błagam.
- Tak będzie lepiej, na prawdę. - Powiedziała stanowczo, wycierając łzę spływającą po jej policzku. - Wyjedziemy do domu, zabierzesz stąd wszystkie swoje rzeczy i już tu nie wrócisz na dłużej niż na święta. Zapomnisz o Gerardzie Way'u, znajdziesz sobie jakąś fajną dziewczynę i będziesz miał normalną rodzinę.
- Mamo - zacząłem próbując swojej ostatniej deski ratunku. Błagania jej. - Dobrze wiesz, że tak nie będzie. Błagam cię nie utrudniaj mi kontaktów z Gee, nawet nie masz pojęcia ile on dla mnie znaczy...
- Zapomnisz. O. Nim. I. Będziesz. Miał. Normalną. Rodzinę. - Wyraźnie zaakcentowała każde słowo, a ja czułem to tak, jakby każdy wypowiedziany przez nią wyraz był nożem wbijanym w moje serce.
Odwróciłem wzrok w stronę szyby a Linda pogłośniła radio, w którym właśnie leciała jakaś piosenka Rolling Stons'ów. Normalnie pewnie śpiewałbym razem z nimi, teraz jednak nie miałem siły na nic poza gapieniem się tępo w okno. Siedziałem tak bez ruchu przez resztę drogi.
Z bólem wspominałem wszystkie spędzone razem z Gee chwile. To jak najpierw kochałem go jako przyjaciela, a potem jako kogoś więcej. Wciąż pamiętam jak obronił mnie przy naszym pierwszym spotkaniu, jaki odważny był i jak potrafił się przyznać do błędu. Miałem to wszystko tak z dnia na dzień zapomnieć? Już chyba wolałbym umrzeć...
- Frank - Linda szarpnęła mnie za ramię, budząc mnie tym samym z letargu, w który zapadłem. - Idź, jak skończycie to zadzwoń.
Mruknąłem coś w odpowiedzi i wysiadłem z samochodu. Spojrzałem na zegarek w telefonie po czym powoli ruszyłem w stronę budynku, w którym przyjmował psycholog. Westchnąłem ciężko, przypominając sobie, że to moja ostatnia wizyta tutaj. Było mi przykro bo na prawdę polubiłem tą kobietę.
***
- No dobrze kochany, wybacz, że musiałeś czekać - zaczęła wesoło kobieta ale zamilkła zobaczywszy moją minę. - Co się stało?
- Mama - powiedziałem zwieszając głowę.
- Rozmawiałeś z nią tak jak radził ci Kellin? - spytała ostrożnie. Przez chwilę zastanawiałem się skąd ona zna Quinna, ale potem przypomniałem sobie, że przecież chłopak wspominał, iż też chodzi na spotkania do psychologa.
- Tak - wyszeptałem, znów usiłując powstrzymać łzy. - Przed chwilą.
- Opowiedz mi o tym - poprosiła.
Po chwili milczenia w końcu zacząłem opowiadać psycholożce o kłótni z matką. Kobieta słuchała moich zwierzeń z uwagą, nie przerwała mi ani razu. Kiedy skończyłem podała mi chusteczkę i mocno przytuliła.
- Nie mogę zabronić tego twojej matce - powiedziała, w jej głosie wyczuwałem ogromny smutek. - Mogę jednak dać ci czas na próbę namówienia jej do zmiany decyzji. Kellin mówił ci o tym festynie w sobotę?
- Coś wspominał ale wątpię żeby po tym mnie puściła - uśmiechnąłem się smutno.
- Poczekaj, daj mi dokończyć - zaśmiała się cicho. - Twoja mama chce żebyś sobie znalazł dziewczynę tak?
- No tak ale...
- Pójdziesz z moją córką a tak na prawdę spotkasz się z chłopakami - dokończyła szybko abym nie mógł jej znów przerwać. - Co ty na taki dil?
- Jest Pani cudowna - rzuciłem się jej na szyję, prawię zrzucając ją z krzesła.
- Tak, tak wiem - zaśmiała się odwzajemniając uścisk.
- A Pani córka nie będzie miała nic przeciwko? - spytałem lekko zmieszany, odsuwając się od niej.
- Nie mam córki, Frank - mruknęła, wciąż rozbawiona. - Chociaż w sumie Kellin z daleka wygląda trochę jak dziewczynka - dodała po namyśle.
- Pani jest mamą Kellina? - Wytrzeszczyłem na nią oczy.
- Ależ oczywiście kochany, a teraz proszę zajmijmy się już twoimi uczuciami - uśmiechnęła się pogodnie.
***
Wychodząc z gabinetu psychologa czułem się jak zwykle nieco lepiej. Nie miałem jednak nawet nadziei na to, że uda mi się namówić matkę do zmiany zdania. Nic nie szkodziło jednak spróbować a w razie gdyby się nie zgodziła miałem plan. Plan, którego nikt by pewnie nie pochwalił ale dla mnie było to jedyne możliwe wyjście. Tak mi się przynajmniej wydawało w tamtej chwili...
Hej kochani
Możemy uznać, że to rozdział tak na urodziny Gee czo? XD
Jak myślicie co wymyślił Franio? Uda mu się namówić matkę i zostanie z Gee?
Łapiecie się w tym jakoś w ogóle? Czy pisze aż tak pokrętnie, że się nic nie da zrozumieć? Jeśli macie jakieś uwagi to śmiało piszcie w komentarzach
Miłego tygodnia kochani
SEXBEEBO
CZYTASZ
Can I be the only hope for you?/ Frerard
Fanfiction,,- Co to jest?! - krzyknął Gerard patrząc na moje nadgarstki. Był wyraźnie wściekły. Spuściłem ze smutkiem głowę, znów kogoś zawiodłem. - Ja już nie daje rady Gee - wyszeptałem łamiącym się głosem. - Błagam pomóż mi - załkałem patrząc prosto w jego...