11

281 46 19
                                    

Frank


- Mamo - zacząłem ostrożnie. Jechaliśmy właśnie na wizytę do psychologa i byliśmy tylko we dwójkę w samochodzie. Ta okazja wydawała mi się idealna do poważnej rozmowy. Oczywiście Gee namawiał mnie abyśmy porozmawiali we trójkę, ja jednak nie chciałem się na to zgodzić. To tylko, pewnie pogorszyło by sprawę.

- Hmm? - Mruknęła kobieta, rzucając mi ukradkowe spojrzenie i wrzucając bieg.

- Bo ja muszę chyba z tobą poważnie porozmawiać. - Bałem się tego jak cholera, bo nie miałem pojęcia jak zareaguję na to co chce jej powiedzieć.

- Możesz mi powiedzieć co tylko chcesz skarbie - uśmiechnęła się czule, targając moje włosy.

Westchnąłem ciężko. Moja mama była, i jest zresztą, cudowną kobietą ale ma swoje humorki. Kocham ją mimo tego ale czasami to jednak męczy.

- Co byś zrobiła gdyby powiedział ci, że jestem gejem? - spytałem w końcu. Raz kozie śmierć.

Linda milczała przez chwilę a ja przez ten czas uważnie ją obserwowałem. Zacisnęła usta w wąską linię a na jej czole pojawiła się pionowa zmarszczka. Wyglądała jakby próbowała nie wybuchnąć i zastanawiała się jak odpowiedzieć tak, aby definitywnie zakończyć ten temat.

- Myślałam, że wyraziłam się wystarczająco jasno w tej sprawie - odparła w końcu.

- Tak ale wtedy nawet nie miałaś pewno...

- I to ci powinno wystarczyć jako odpowiedz - warknęła nie dając mi dokończyć. - Nie wiem skąd ci takie głupoty do głowy przychodzą, ale jak widać ten psycholog ci nie pomaga. To będzie twoja ostatnie wizyta, a potem pobędziemy tu jeszcze z dwa tygodnie i wracamy do domu. Tam cię sama z tych głupot wyleczę.

 - Czemu ty taka jesteś? - Prawie krzyknąłem, usilnie próbowałem powstrzymać łzy cisnące mi się do oczu. Doskonale wiedziałem, że plan Gee z tym abym tu został nie wypali. Kiedy jednak matka wspomniała o powrocie do domu i tych ciągłych kłótni, coś we mnie się załamało. Nie miałem najmniejszej ochoty znów być tak daleko od Gerarda, w dodatku bez możliwości kontaktu z nim. Z przerażeniem zdałem sobie sprawę z tego, że jeśli tam wrócę, zostanę z tym wszystkim zupełnie sam.

- Jaka niby jestem? - spytała z bólem w głosie. - Franki, kocham cię i chcę dla ciebie jak najlepiej.

- Ale mnie tym krzywdzisz - wyszeptałem. Spojrzała na mnie zamglonymi od łez oczami. Miałem w tamtym momencie naprawdę ogromne wyrzuty sumienia. Nie chciałem ranić mamy ale musiałem jej w końcu powiedzieć prawdę. - Kocham Gee i  jesteśmy razem szczęśliwi. Nie rozdzielaj nas błagam.

- Tak będzie lepiej, na prawdę. - Powiedziała stanowczo, wycierając łzę spływającą po jej policzku. - Wyjedziemy do domu, zabierzesz stąd wszystkie swoje rzeczy i już tu nie wrócisz na dłużej niż na święta. Zapomnisz o Gerardzie Way'u, znajdziesz sobie jakąś fajną dziewczynę i będziesz miał normalną rodzinę.

- Mamo - zacząłem próbując swojej ostatniej deski ratunku. Błagania jej. - Dobrze wiesz, że tak nie będzie. Błagam cię nie utrudniaj mi kontaktów z Gee, nawet nie masz pojęcia ile on dla mnie znaczy...

- Zapomnisz. O. Nim. I. Będziesz. Miał. Normalną. Rodzinę. - Wyraźnie zaakcentowała każde słowo, a ja czułem to tak, jakby każdy wypowiedziany przez nią wyraz był nożem wbijanym w moje serce.

Odwróciłem wzrok w stronę szyby a Linda pogłośniła radio, w którym właśnie leciała jakaś piosenka Rolling Stons'ów. Normalnie pewnie śpiewałbym razem z nimi, teraz jednak nie miałem siły na nic poza gapieniem się tępo w okno. Siedziałem tak bez ruchu przez resztę drogi.

Z bólem wspominałem wszystkie spędzone razem z Gee chwile. To jak najpierw kochałem go jako przyjaciela, a potem jako kogoś więcej. Wciąż pamiętam jak obronił mnie przy naszym pierwszym spotkaniu, jaki odważny był i jak potrafił się przyznać do błędu. Miałem to wszystko tak z dnia na dzień zapomnieć? Już chyba wolałbym umrzeć...

- Frank - Linda szarpnęła mnie za ramię, budząc mnie tym samym z letargu, w który zapadłem. - Idź, jak skończycie to zadzwoń.

Mruknąłem coś w odpowiedzi i wysiadłem z samochodu. Spojrzałem na zegarek w telefonie po czym powoli ruszyłem w stronę budynku, w którym przyjmował psycholog. Westchnąłem ciężko, przypominając sobie, że to moja ostatnia wizyta tutaj. Było mi przykro bo na prawdę polubiłem tą kobietę.

***

- No dobrze kochany, wybacz, że musiałeś czekać - zaczęła wesoło kobieta ale zamilkła zobaczywszy moją minę. - Co się stało?

- Mama - powiedziałem zwieszając głowę.

- Rozmawiałeś z nią tak jak radził ci Kellin? - spytała ostrożnie. Przez chwilę zastanawiałem się skąd ona zna Quinna, ale potem przypomniałem sobie, że przecież chłopak wspominał, iż też chodzi na spotkania do psychologa.

- Tak - wyszeptałem, znów usiłując powstrzymać łzy. - Przed chwilą.

- Opowiedz mi o tym - poprosiła.

Po chwili milczenia w końcu zacząłem opowiadać psycholożce o kłótni z matką. Kobieta słuchała moich zwierzeń z uwagą, nie przerwała mi ani razu. Kiedy skończyłem podała mi chusteczkę i mocno przytuliła.

- Nie mogę zabronić tego twojej matce - powiedziała, w jej głosie wyczuwałem ogromny smutek. - Mogę jednak dać ci czas na próbę namówienia jej do zmiany decyzji. Kellin mówił ci o tym festynie w sobotę?

- Coś wspominał ale wątpię żeby po tym mnie puściła - uśmiechnąłem się smutno.

- Poczekaj, daj mi dokończyć - zaśmiała się cicho. - Twoja mama chce żebyś sobie znalazł dziewczynę tak?

 - No tak ale...

- Pójdziesz z moją córką a tak na prawdę spotkasz się z chłopakami - dokończyła szybko abym nie mógł jej znów przerwać. - Co ty na taki dil?

- Jest Pani cudowna - rzuciłem się jej na szyję, prawię zrzucając ją z krzesła.

- Tak, tak wiem - zaśmiała się odwzajemniając uścisk.

- A Pani córka nie będzie miała nic przeciwko? - spytałem lekko zmieszany, odsuwając się od niej.

- Nie mam córki, Frank - mruknęła, wciąż rozbawiona. - Chociaż w sumie Kellin z daleka wygląda trochę jak dziewczynka - dodała po namyśle.

- Pani jest mamą Kellina? - Wytrzeszczyłem na nią oczy.

- Ależ oczywiście kochany, a teraz proszę zajmijmy się już twoimi uczuciami - uśmiechnęła się pogodnie.


***

Wychodząc z gabinetu psychologa czułem się jak zwykle nieco lepiej. Nie miałem jednak nawet nadziei na to, że uda mi się namówić matkę do zmiany zdania. Nic nie szkodziło jednak spróbować a w razie gdyby się nie zgodziła miałem plan. Plan, którego nikt by pewnie nie pochwalił ale dla mnie było to jedyne możliwe wyjście. Tak mi się przynajmniej wydawało w tamtej chwili...





Hej kochani

Możemy uznać, że to rozdział tak na urodziny Gee czo? XD

Jak myślicie co wymyślił Franio? Uda mu się namówić matkę i zostanie z Gee?

Łapiecie się w tym jakoś w ogóle? Czy pisze aż tak pokrętnie, że się nic nie da zrozumieć? Jeśli macie jakieś uwagi to śmiało piszcie w komentarzach

Miłego tygodnia kochani

SEXBEEBO

Can I be the only hope for you?/ FrerardOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz