Rozdział 2

221 39 36
                                    



Hrabia przekroczył próg, rozglądając się po celi. Jego głowa była wysoko podniesiona i każdy, kto na niego spojrzał, wiedział, że lepiej nie wchodzić w jego drogę. Dlatego też strażnicy odwrócili wzrok, więźniowie spuścili go na ziemię i jedynie dowódca Horan miał odwagę patrzeć na Stylinsona. Mimo że jego twarz zasłonięta była przez przerażającą maskę, Harry miał wrażenie, że uśmiecha się lekko. Jednak ten uśmiech nie należał do miłych i przyjemnych, zdecydowanie nie. Był pełen wyższości i miał pokazywać kto tu rządzi. 

- Witam, Hrabio. - Pokłonił mu się Niall. 

Nikt nigdy nie poznał jego prawdziwego imienia i nazwiska, zawsze używał pseudonimu, a Harry uważał, że było to dość mądre. Miał pewność, że nie zostanie wydany i zdradzony.  

- Wybrałem tych najlepszych, w żyłach każdego płynie angielska krew. Zdrowi i odpowiednio przygotowani, niemalże idealni. - Dowódca zachwalał jak na targu, podchodząc do wszystkich po kolei. Styles na szczęście był ostatni. Po jego plecach przebiegł dreszcz, kiedy twarz Hrabiego skierowała się prosto na niego. Miał wrażenie, że te niebieskie oczy przewiercają go na wylot i oceniają, i nagle poczuł się mniej pewnie w swoim ciele. Miał wrażenie, że musi być lepszy, bardziej perfekcyjny, aby zostać wybranym. 

Niall chwycił mocno za szczękę Shawna i zaczął nią kręcić na wszystkie strony, żeby zaprezentować chłopca. Potarł kciukiem jego gładką skórę i spojrzał na Stylinsona, jakby pytając, czy ten się nadaje, czy mogą już przejść do następnego. Hrabia skinął jedynie głową i  odwrócił się w stronę Liama, który nie odezwał się słowem od kiedy obudzili się w celi.

- Ten zachował nawet swoją sylwetkę, tylko spójrz, Hrabio - mruknął dowódca, przelotnie zerkając na swoich pracowników, którzy nadal stali przy drzwiach i wszystko obserwowali. Wzrokiem wrócił z powrotem do krótko obciętego więźnia i uśmiechnął się szeroko, niemalże przyjaźnie. Dźgnął mięśnie na brzuchu Liama i kiwnął na Hrabiego zachęcająco głową, jakby chcąc, aby zrobił to samo. - Jest u nas od niedawna, więc to byłby dla niego prawdziwy zaszczyt, gdyby mógł służyć komuś tak potężnemu jak ty. 

Harry wykręcił oczami. Horan tak bardzo się podlizywał, że to powoli stawało się obrzydliwe. 

Hrabia nie wyciągnął ręki, by dotknąć Liama, a jedynie przeszedł dalej; nadeszła kolej Stylesa. Przymknął na sekundę oczy, normując swój oddech, który niespodziewanie przyspieszył. Kiedy z powrotem je otworzył, niebieskie tęczówki, które jako jedyne nie były przysłonięte żadnym materiałem, wpatrywały się w niego tak intensywnie, że zaczął czuć się niekomfortowo. A kiedy Stylinson podszedł jeszcze bliżej, wyciągając dłoń w jego kierunku, poczuł coś, czego nie czuł od dawna. 

Ten cudowny zapach kusił i mamił jego zmysły. Przez wiele lat nie widział prawdziwego, zadbanego mężczyzny i jego umysł nie mógł teraz pracować, jego oddech urwał się. Ten wzrok dodatkowo pobudzał. 

Mięta i piżmo, właśnie tak pachniał Hrabia. Brunet wciągnął głośno powietrze przez usta, jednocześnie smakując i wąchając. 

- Dotknij go, Hrabio - zaproponował Niall i uśmiechnął się lekko. 

Czyżby Stylinson zawahał się? Czy zauważył mimowolne pchnięcie jego bioder? Harry nie mógł do końca określić, skupił się na dłoni Hrabiego, która spoczęła na jego klatce piersiowej i powoli przesuwała się w dół, niżej i niżej. Przymknął oczy. 

Jako młodzieniec zwykł mieć jednonocne przygody, czy też odwagę, by zrobić coś szalonego, ale ten mężczyzna był zepsuty i nic nie warty w jego oczach, a na jego liście grzechów nie można było znaleźć perwersji. 

Wzdrygnął się, odskakując od dotyku na tyle, na ile pozwalały mu łańcuchy. To nie tak, że nie podobało mu się. Właśnie w tym problem. Chciał więcej, pragnął tego. 

Hrabia patrzył na niego spokojnie. 

- Panie, myślę, że powinieneś się pospieszyć. 

Niespodziewany głos dowódcy wyrwał Harry'ego z tej hipnozy. Spuścił wzrok. 

- Biorę tego. - W końcu, po tak długim czasie, Hrabia odezwał się, a jego głos był wysoki. Nie tego oczekiwał brunet. Spojrzał zaskoczony w punkt, w który wpatrywał się Stylinson. Nie mógł uwierzyć. Jak on mógł wybrać Liama zamiast niego? On mógłby dać mu wszystko to, czego pragnął. Tym bardziej teraz, kiedy spróbował zakazanego owocu. Nie, Harry się nie poddaje. Nigdy. 

- Możemy robić rzeczy, o których jedynie śniłeś - odezwał się głośno, przełamując chwilową ciszę. Wszystkie pary oczy zwróciły się ku niemu, zdziwione i zaciekawione zarazem. Popatrzył odważnie na mężczyznę, nikt inny go wtedy nie interesował. - Pozwól, abym ci służył. Owinąłeś mnie sobie wokół palca, jestem tu dla ciebie. - Harry spojrzał na swoje krocze. - Widzisz jak na mnie działasz? Poddałem się celibatowi na trzy lata, a teraz ty przyszedłeś i tak po prostu zbudziłeś we mnie to, co dawno temu zostało ukryte i pogrzebane. Omamiłeś i zostawiłeś. 

Niall zrobił krok w jego stronę, jakby ostrzegając, że jeszcze słowo, a pożałuje bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. Jednak Hrabia uniósł dłoń, uważnie słuchając Harry'ego. 

- Pozwól mi rozpalić w tobie ogień, jaki płonie we mnie. - Powoli zaczynał tracić cierpliwość, musiał coś szybko zrobić. - Chcę cię dotknąć i pieścić, po prostu wybierz mnie, a twoje marzenia spełnią się w jednej sekundzie. 

Milczenie przedłużało się i Harry zaczął żałować. Czuł na sobie sztyletujące spojrzenia wszystkich. 

- Spójrz na siebie - powiedział Hrabia, jego głos ociekał kpiną. Nie tego spodziewał się brunet. - W porównaniu do mnie jesteś tylko małą, niewidoczną istotą, która nie zna granic swoich słów - wypluł z jadem, a Styles poczuł ciarki na ciele. - Mówisz, bo taka jest twoja natura lecz nie myślisz nad tym o czym i do kogo kierujesz swoje słowa. W moich uszach brzmią jedynie na zniewagę. 

I z tymi słowami wyszedł, a Harry przez następne dni odczuwał skutki swojej lekkomyślności. 



Rzeka Tajemnic / L.SOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz