Miracles in December [chanbaek]

71 6 0
                                    

Dzisiaj jest nasza rocznica.

A raczej byłaby, gdybyśmy wciąż byli razem.

Pokręciłem głową, pijąc kolejny łyk kawy. Była okropna. Nigdy nie udało mi się zrobić tak dobrej, jak on robił. Zawsze robiłem coś źle. Całe moje życie to ciąg porażek i błędów. A największym błędem było pozwolić mu odejść. Nigdy nie zapomnę wyrazu jego twarzy, gdy widziałem go po raz ostatni. Był rozczarowany.

Chciałbym cofnąć czas i powstrzymać się przed powiedzeniem zbyt wielu słów. Baekhyun, wybacz mi, proszę, że nie potrafię tego zrobić. Wybacz.

Przeszedłem przez całą kuchnię do wiszącego na ścianie kalendarza. Zdarłem kolejną kartkę i z zaciśniętymi ustami wpatrywałem się w datę. 21 grudnia.

- To już rok, Baekkie - szepnąłem, odwracając wzrok. Wypiłem kolejny łyk, krzywiąc się lekko. Westchnąłem tylko i wylałem resztę kawy do zlewu. Po chwili podniosłem głowę i wyjrzałem przez okno. Biały puch leżał na ziemi, jednak żadne płatki nie spadały z nieba.

A wtedy padało, prawda? Uwielbiałeś ten widok, jednak nie byłeś zadowolony, bo zapomniałeś czapki. Ale gdy tylko ukląkłem przed tobą, twoją twarz rozpromienił najwspanialszy uśmiech, jaki kiedykolwiek widziałem. Rzuciłeś mi się na szyję i mocno przytuliłeś pod fontanną w tą piękną, grudniową noc. Wciąż mam te pierścionki.

Właśnie. Oderwałem się od widoku za oknem i pobiegłem do salonu. Gdzie do jasnej anielki one były? Otwierałem wszystkie komody po kolei, jednak nigdzie nie mogłem ich znaleźć. Wyrzucałem wszystko z szuflad, szukając tego małego, czarnego pudełeczka. W końcu zauważyłem je na dnie. Szybko chwyciłem je w ręce i przycisnąłem do piersi. Są. Bezpieczne. Odetchnąłem z ulgą i otworzyłem wieczko. Dwa, złote pierścionki, które zdobiły nasze dłonie.
Poczułem pod powiekami piekące łzy, gdy usiadłem na podłodze wśród porozrzucanych rzeczy, delikatnie wykładając pierścienie na dłoń. Wsunąłem swój na palec serdeczny i Baekhyuna na mały. Zawsze miał takie małe, delikatne dłonie. Uśmiechnąłem się na samo wspomnienie i przymknąłem oczy. Poczułem jakby stał tuż obok mnie. Usłyszałem jego cudowny śmiech. Jednak gdy wyciągnąłem rękę, natrafiłem tylko na puste powietrze.

Ta obrączka to jedyne, co mi pozostało, pomyślałem. Ona i mnóstwo wspomnień. Wciąż nie mogę zapomnieć o twojej miłości. Jakim samolubnym idiotą byłem? Byłeś dla mnie taki dobry, a ja wszystko zepsułem.

Spojrzałem na paczkę papierosów, która podczas moich poszukiwań, również znalazła się na podłodze. Nie paliłem już od ponad pół roku. Nie lubił, kiedy paliłem i mimo że nie może tego zobaczyć, rzuciłem dla niego. Za każdym razem gdy sięgałem po papierosa, widziałem jego skwaszoną minę. Pewnie byłby ze mnie dumny. A przynajmniej taką mam nadzieję.
Nie proszę o wiele. Chciałbym tylko znów poczuć ciepło jego ciała leżącego tuż obok mnie w zimny, grudniowy poranek. Wiem. Zepsułem i straciłem zbyt wiele szans. Ale teraz rozumiem. Już rozumiem.

Na dworze zrobiło się już szaro, gdy w końcu podniosłem się z miejsca. Narzuciłem płaszcz na ramiona i wyszedłem w świat. Doskonale znałem cel swojej podróży. Od zerwania nie byłem tam ani razu, jednak to miejsce pozostało w mojej pamięci wraz z najmniejszymi szczegółami tamtego wieczoru.

Po niecałej godzinie byłem już na miejscu. Stara fontanna udekorowana ozdobami świątecznymi lśniącymi wesoło na tle ciemniejącego nieba. Próbowałem wyrzucić ze swojej głowy obraz rzucającego we mnie obrączką Baekhyuna. Rozczarowanego Baekhyuna. Chciałem zastąpić go tym szczęśliwym - w chwili gdy przyjmował pierścionek.
Stanąłem dokładnie w tym samym miejscu, co rok temu. Patrzyłem na ławkę, na której siedział, a która teraz stała pusta, przykryta śniegiem. Pokręciłem nosem, gdy poczułem coś mokrego na jego czubku. Podniosłem głowę do góry i ujrzałem małe płatki śniegu, które zbliżały się powoli do ziemi.

- Przepraszam, Baekhyun. Byłem taki idiotą... - mruknąłem, opuszczając wzrok.

- I to jakim - odezwał się głos za mną. Bardzo znajomy głos. Odwróciłem się szybko i ujrzałem go. Stał w grubej kurtce, z rękami w kieszeniach i wzrokiem utkwionym we mnie. Na jego ustach widniał smutny uśmiech.

- To naprawdę ty? - spytałem, przecierając oczy. Przez zbierające się w nich łzy, traciłem ostrość widzenia.

- A kto inny, wielkoludzie? - odparł, robiąc krok w moją stronę. Uśmiechnąłem się delikatnie i też się przysunąłem. Niepewnie uścisnąłem go, a gdy poczułem jego ręce na swoich barkach, wzmocniłem uścisk.

- Tęskniłem za tobą, Baekkie - mruknąłem wtulając twarz w szalik, który oplatał jego szyję. Po chwili odsunąłem go od siebie i padłem na kolana. Tym razem nie wstrzymywałem łez. Pozwoliłem im lecieć swobodnie. - Przepraszam cię. Błagam, wybacz mi i... jeśli to możliwe, daj mi jeszcze jedną szansę. Zmieniłem się. Przysięgam. Ale bez ciebie... - podniosłem wzrok i spojrzałem mu prosto w oczy. - Bez ciebie jestem nikim.

Chłopak uśmiechnął się lekko i przykucnął. Złapał moją dłoń i przytulił ją do twarzy, nie przerywając kontaktu wzrokowego.

- Chanyeol... - zaczął.- Ja już dawno ci wybaczyłem. Jakbym mógł nie wybaczyć mojemu całemu światu? - odsunął moją dłoń i zdjął z niej swoją obrączkę. - To chyba należy do mnie - powiedział, zakładając ją.

- Teraz będę lepszy. Już nigdy więcej cię nie skrzywdzę. Ani nikomu nie pozwolę tego zrobić.

- Wierzę ci, Channie - odpowiedział, by po chwili połączyć nasze usta w długim pocałunku pełnym tęsknoty.

Cuda jednak się zdarzają, pomyślałem, tuląc jego drobne ciało wśród wirujących płatków śniegu.

K-pop MiniaturkiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz