Z najlepszymi życzeniami dla mojego słoneczka VVMaknae
Kontynuacja, a w zasadzie powinnam powiedzieć prolog poprzedniej miniaturki. O tym jak w erze królów i magii, narodziła się miłość, która potrafi trwać przez wieczność.
________
Minseok siedział nad jeziorem przyglądając się rybakom pływającym po wodzie. Uwielbiał spędzać czas w taki sposób, gdy nikt nie gadał mu nad uchem. Wiele razy słyszał ostrzeżenia, że nie powinien sam opuszczać pałacu, jednak nie słuchał ich nigdy i tak wymykał się poza mury. Odetchnął głęboko i położył się, podkładając sobie ręce pod głowę. Cisza, spokój, śpiew ptaków... i odgłos zbliżających się kroków. No co znowu...
Chłopak otworzył jedno oko i próbował zlokalizować skąd nadciąga osoba. Przez chwilę przemknęło mu przez myśl, że może powinien się ulotnić, jednak nie poruszył się. Zanim zdążył coś więcej pomyśleć zza wysokich traw wyszedł młody chłopak, niosąc ogromne baniaki na wodę. Zatrzymał się na widok nieznajomego, a gdy zobaczył jego ubrania, zmieszał się i ukląkł i skłonił głowę. Minseok westchnął cicho i podniósł się z ziemi.
- Wstawaj. Jak ci na imię? - zapytał podchodząc do niego. Na pierwszy rzut oka wyglądał na nieco młodszego od niego. Chłopak posłusznie stanął na nogach i niepewnie spojrzał na Minseoka.
- Jongdae z rodziny Kim. Przepraszam, że przeszkadzam ci w odpoczynku - odpowiedział chłopak, ciągle uciekając wzrokiem.
- Nic się nie stało... Pomóc ci z tym? - zapytał Minseok przekręcając lekko głowę.
- Co? Nie! Znaczy... Dziękuję, ale nie chcę cię przemęczać. - Minseok miał już dość takiego zachowania wśród ludzi. Jakby był lalką, która może się stłuc w każdej chwili. Ignorując zdziwienie chłopaka zabrał mu jeden z baniaków i zaczął go napełniać. Po chwili Jongdae robił to samo z drugim.
- Czym się zajmujesz? - zapytał w pewnym momencie Minseok, zmieniając pozycję na bardziej wygodną. Wiedział, że z jego zdrowiem nie powinien się przemęczać. Ale to było silniejsze od niego.
- Jestem swego rodzaju znachorem. Tak jak mój ojciec i dziad, zajmuję się opieką nad chorymi. Znam się też na roślinach zdrowotnych... Chociaż wciąż się uczę, jeszcze nie wiem wszystkiego - odpowiedział Jongdae, kończąc swoje zadanie. Przez chwilę zapomniał, że obok niego znajduje się prawdopodobnie przyszły władca. Minseok pokiwał głową i oddał mu baniak. Nie był tak dobrze napełniony jak ten Jongdae.
- Przyjdziesz jutro? - zapytał cicho Minseok, gdy tamten już prawie zniknął mu z oczu. Jongdae skłonił się lekko i uśmiechnął.
- Przyjdę.
Spotykali się nieomal codziennie, coraz bardziej łamiąc bariery książę-zwykły człowiek. Rozmawiali o wszystkim, na co tylko mieli ochotę. Nie byli pewni, kto pierwszy się nachylił, jednak nie miało to znaczenia. Pocałunek przypieczętował to, co oboje czuli już od dłuższego czasu. Jednak nie wszystko zawsze układa się tak pięknie.
Choroba Minseoka coraz bardziej dawała mu się we znaki. Ich spotkania stawały się krótsze, a dotarcie na miejsce wymagało dużych pokładów siły.
- Zostań moim lekarzem - zaproponował któregoś dnia Minseok. Powoli zbliżała się zima, dni były coraz krótsze, a temperatura niższa. Leżeli na wyschniętej trawie otuleni wspólnym płaszczem.
- Nie wpuszczą mnie. Jestem zbyt niedoświadczony, by opiekować się zdrowiem księcia - zaoponował Jongdae, kręcąc lekko głową.
- Przekonam ich - powiedział z determinacją Minseok i mocniej przywarł do ciepłego ciała czując nadchodzące dreszcze.
CZYTASZ
K-pop Miniaturki
FanfictionWszystkie opowiadania z shipami pisane na różne wyzwania na grupach na facebooku oraz nigdy wcześniej nie publikowane, skrywane dotychczas na dnie szuflady teksty. Okładka stworzona przez @oczarowan-a