| rozdział 8 |

361 36 5
                                    

Rozdział ósmy, w którym Tony jest odrobinę zazdrosny.


Kiedy Nyks ponownie pojawiła się Avengers Tower, akurat wpadła na agentkę Romanoff, która długimi susami przemierzała wąski odcinek korytarza. Biły od niej dziwne, wyczuwalne tylko dla Nyks, wibracje.

– Gdzie byłaś? – zapytała Natasha, gdy obie wsiadły do windy, a drzwi zamknęły się cicho. Winda ruszyła.

– Miałam sprawę do załatwienia. Co się dzieje?

– Tony coś znalazł.

Nyks polubiła Natashę. Była z niej kobieta pełna wdzięku i gracji, tajemnicza i niedostępna, a przy tym niebezpieczna, mądra i utalentowana. Dodatkowo miała świetny gust. Gloom uwielbiała takie kobiety, lubiła otaczać je specjalną ochroną tylko dlatego, że były dla niej wyobrażeniem córki idealnej.

Winda zatrzymała się na jednym z najwyższych pięter i wysiadły. Nyks nie mogła się powstrzymać, by zerknąć na jędrne pośladki Natashy, obcisłe przez czarne, zamszowe spodnie. Wdowa zaśmiała się jedynie na ten gest, a i usta Gloom uniosły się lekko.

Połączyła je relacja czysto czysto przyjacielska, lekko zuchwała, ale obie były kobietami śmiałymi, którym dostarczały zabawy oraz podwyższało poczucie własnej wartości, zachowania właśnie takie jak tamto.

Gdy tylko weszły do laboratorium Tony'ego, doleciał ich lekko poddenerwowany głos Steve'a Rogersa.

– Muszę go znaleźć, Stark.

Tony natychmiast odpowiedział:

– Doskonale sobie poradził i chyba znalazł przyjaciela. Mamy ważniejsze sprawy na głowie na ten moment.

Steve już uniósł palec wysoko do góry, chcąc grozić Starkowi, ale gdy zobaczył Natashę i Nyks, natychmiast zamknął usta i skrzyżował ręce na piersi.

– Co się dzieje? – zapytała Natasha.

– Puść im nagranie, Jarvis.

Ekran rozbłysł i obie ujrzały koziołkującego dostawczego vana. Wypadek wyglądał na groźny, ale chwilę później wyczołgały się z samochodu dwie osoby, które natychmiast przystąpiły do kontrataku w kierunku grupki uzbrojonych ludzi.

Nyks rozpoznała tylko jedną z osób i poczuła dziwne ukucie w piersi. James Barnes niewiele się zmienił od dnia, gdy widziała go po raz ostatni. Być może rozrósł się lekko w górnych partiach ciała, włosy miał dłuższe, a lewe ramię było metalowe, ale na twarzy i przede wszystkim w oczach, pozostał tym samym Jamesem.

Chwilę później Barnes i nieznajomy jej mężczyzna odbiegli, a van eksplodował. Wybuch porozrzucał ludzkie szczątki. Obaj panowie patrzyli jeszcze chwilę, a potem odbiegli, znikając z zasięgu kamer.

Natasha rozpoznała obu uciekinierów.

– Bucky – powiedziała zaskoczona. – Co robi w Nowym Jorku?

– Nie wiem – powiedział Steve – ale mam zamiar go znaleźć i się dowiedzieć. On nie musi być teraz sam. Mogę zapewnić mu pomoc!

– A ja mogę zapewnić mu nawet leczenie! – odparł Tony. – Ale to duży chłopiec, a ja, w przeciwieństwie do niego, bardzo w tym momencie potrzebuję twojego wsparcia.

Chyba uderzyły te słowa w patriotyczne serce Steve'a, bo przełknął ślinę, pokiwał głową i rozluźniając napięte mięśnie, rzekł:

– W porządku, ale w międzyczasie spróbuj mieć też oko na niego.

Gloom | Marvel FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz