| rozdział 2 |

756 50 5
                                    

Rozdział drugi, w którym Loki wie, że ma przejeba...


Obecnie

Loki siedział na rozłożystym fotelu, otoczony przez piękne kobiety w skąpych strojach i zachwycał się swoim kilkunastometrowym posągiem. Fakt, Loki nie był do końca sobą. Używał magii, by w oczach mieszkańców wyglądać jak Odyn. Prawowity władca Asgardu znajdował się właśnie w Midgardzie, gdzie Loki odesłał go pod lekkim przymusem. Teraz to on, pod postacią swojego ojca, rządził tą krainą i był z tego niezmiernie zadowolony.

W końcu spełniły się jego marzenia!

Wszyscy się go słuchali, nikt mu się nie sprzeciwiał, miał wokół siebie tyle kobiet, ile tylko zapragnął. Co sobie zażyczył, to dostawał. Nigdzie nie było też jego brata Thora, co było dodatkowym plusem w tych i tak już bardzo kolorowych okolicznościach. Thor zaszył się gdzieś ze swoją ziemską dziewczyną i Lokiego wcale nie obchodziło, kiedy wróci. Prawdę mówiąc, Loki w ogóle nie chciał, by Thor wracał.

To było naprawdę bardzo dobre popołudnie dla Lokiego (jak nie cały tydzień), gdy spokój dnia przerwał mu Heimdall.

– Mój panie – powiedział, skłaniając się nisko i zgodnością. – Przynoszę niespokojne wieści.

– Co się stało tym razem? – zapytał Loki jakby od niechcenia, zaoferowany bardziej piersiami jednej ze swoich towarzyszek niż wieściami Heimdalla.

– To bardzo ważne. Mój królu, proszę, udaj się ze mną do mojego obserwatorium. To, co ujrzałem, może zagrażać nam wszystkim.

Loki powstrzymał się od wywrócenia oczami, ale posłusznie wstał, przepraszając dziewczęta i poszedł za Heimdallem. Odyn nigdy nie zignorowałby wieści od strażnika Bifrostu, on też więc nie mógł.

Ale gdy szli już ramię w ramię po tęczowym moście, Loki z uwagą słuchał newsów. Wstrząsnęło nim już na samym początku, może nawet bardziej niż Heimdallem. Być może nadchodziły wydarzenia, które mogły zaszkodzić jego pozycji króla. A przecież tak ciężko na nią pracował...

– Jesteś pewien? – zapytał Loki, gdy byli już w obserwatorium.

Zdążył się już przyzwyczaić do ciała Odyna i poruszał się w nim niezwykle swobodnie. Heimdall jednak podejrzewał, że z jego królem jest coś nie tak, ale po trzeciej próbie wszczęcia tematu, gdy Odyn dał mu jasno do zrozumienia, żeby lepiej czwarty raz nie próbował, zachował wszelkie myśli dla siebie i robił to, co potrafił najlepiej. Obserwował.

– Jestem, mój królu.

Loki napiął się, skupiając spojrzenie na rozległym kosmosie. Musiał zadziałać i wcale nie chodziło już o to, że Odyn zrobiłby dokładnie to samo. On sam stawiał w tym momencie wszystkie karty na jak najszybsze pozbycie się problemu.

– Wezwać twojego syna, panie? – zapytał Heimdall.

Loki prawie parsknął śmiechem.

– Nie, nie przeszkadzajmy mu. Wyślij tam mnie, sam się tym zajmę.

Heimdall wydał się zaskoczony i ewidentnie wahał się nad otwarciem przejścia.

– Może zawołam stra...

– Otwórz. Portal – warknął ciężko przez zaciśnięte zęby.

Heimdall skłonił się nisko, odstraszony przez złowrogi ton w głosie króla i otworzył portal swoim długim mieczem. Loki wkroczył w oślepiające światło i popłynął kolorowymi strumieniami do innego świata.

Gloom | Marvel FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz