| rozdział 13 |

237 25 1
                                    

Rozdział trzynasty, w którym Bucky robi z siebie bohatera.


Tony zakręcił wokół iglicy. Wystrzelił kilka pocisków, ale niewidzialna tarcza otaczała wynalazek. Zdołał dostrzec tylko odliczanie małego zegarka. Zostało im niewiele ponad pięć minut, zanim składniki śmiercionośnego gazu Essexa połączą się i mieszkańcy Nowego Jorku przeżyją koszmar.

Oczywiście nie była to najgorsza z perspektyw. Tony dysponował przecież odtrutką, którą w łatwy sposób mógł rozprowadzić.

– Jakieś problemy?

Tony spojrzał w bok. Essex latał sobie obok niego, jakby robił to od dziecka.

– Nie, skądże, jest znakomicie.

I natarł na Essexa.

W tym samym czasie Natasha, Bucky i Frank stanowili zgrany zespół. Żaden człowiek Shank nie umykał im przed zestrzeleniem. Czarna Wdowa jeszcze nigdy nie czuła się tak dobrze w żadnym zespole. Żałowała tylko, że w tak fajnym momencie nie ma przy niej Clinta.

– Hej, weź to.

Rzuciła Frankowi okrągłą kulkę. Wyrzucił ją daleko, a gdy kulka dotknęła ziemi, wybuchnęła, a niebieska maź oblepiła wszystko w promieniu dziesięciu metrów. Kilkunastu żołnierzy Shank zamarło w bezruchu.

– Niezłe! – zawołał Frank.

Bucky się nie odzywał. Wyładowywał całą złość na w sumie niewinnych ludziach, którzy zachodzili od tyłu walczącego Steve'a Rogersa. Czarna Wdowa i Punisher nie wiedzieli, jak mogliby mu pomóc.

Kilkanaście metrów za ich plecami Loki i Nyks kładli Amorę na łopatki. Obojgiem kierowała maksymalna złość, więc nawet potężna Enchantress musiała ugiąć się pod ich mocami. Mimo wszystko walczyła dzielnie.

– Mogę ją zabić? – zapytał Loki między rzucaniem kolejnych zaklęć. – Korci mnie od wieluset lat.

– Nie tylko ciebie – odparła Nyks. – Posłuchaj, trzeba zdjąć tarczę ochronną z tej iglicy i zniszczyć ją, bo inaczej...

Nie dokończyła. Wzrok obojga wylądował na Starku i Essexie, którzy przefrunęli tuż ponad ich głowami. Niestety Iron Man przegrywał i to krytycznie.

– Pomóż mu, ja się zajmę resztą.

Nyks patrzyła na Lokiego niepewnie, w ostateczności mu zaufała i wzbiła się w powietrze, by pomóc Tony'emu.

Bóg psot na powrót zajął się Amorą. W pojedynkę nie było już tak łatwo z nią walczyć. Naraz czarodziejka przygniotła go do przewróconego samochodu i zaczęła dusić. Loki poczuł, jak żywy ogień powoli wypełnia jego żyły, powoli prowadząc do destrukcji, gdy oboje to usłyszeli:

– Hej, głupia wiedźmo.

Loki wykorzystał sekundę nieuwagi i wymknął się z objęć Amory chwilę przed tym, jak człowiek, którego nie znał i tylko podejrzewał, że jego imię to Frank, wyrzucił w powietrze malutką kulkę. Kulka eksplodowała i Amora została uwięziona w niebieskiej cieczy. Loki był jednak pewien, że na długo jej to nie powstrzyma.

Schował się za samochodem i natychmiast dostał w twarz od Natashy.

– To za tamto – warknęła.

Loki otrząsnął się, a widząc rozbawionego Franka, już miał coś powiedzieć, ale priorytety przykryły mu wizję pyskówki.

– Trzeba zniszczyć tamtą tarczę – powiedział. – To robota dla mnie, ale Enchantress...

Amora już pomału wyłaziła z pułapki.

– Ja się zajmę tą głupią tarczą – powiedział Bucky. – Mam pewien plan. Chwycił do kieszeni, ale nim ruszył do budynku, Steve złapał go za nadgarstek. Natasha i Frank ciągle strzelali.

– Chyba sobie żartujesz. Nie pozwolę ci tego zrobić!

– Nie mamy innego wyjścia, Steve!

– Nyks! – warknął Steve. – On oszalał!

Bogini ciemności nocnej, która właśnie z pomocą Starka nacierała z całych sił na Essexa, poczuła, że nie mają innego wyjścia. Spojrzała na Tony'ego i tylko upewniła się, że on myśli o tym samym.

Z początku chcieli zaskoczyć Essexa wysadzając siedzibę Shank. Budynek uszkodziłby się w takim stopniu, że Nosferatu nie miałby zbyt wielkiego pola działania. Dzięki temu mieli łatwo go zgarnąć. Niestety Frank źle zrozumiał instrukcje i teraz nie było możliwości, by odpalić podłożone bomby automatycznie. Trzeba było zrobić to ręcznie.

– Jestem przy tobie, James – powiedziała.

Bucky pobiegł do budynku. Steve za nim, ale natychmiast rzuciła się na niego czwórka Shank i został z tyłu. Loki niewiele analizując sytuację natarł na Amorę. W głowie miał już bowiem pewien plan.

**

James dotarł na osiemnaste piętro wieżowca szybciej, niż tego oczekiwał. Znalazł główną bombę z zapalnikiem i przykucnął obok, majstrując przy mechanizmie.

Czy się bał? Tak, bał się i to jak cholera, ale najwyraźniej to dzisiaj miał umrzeć. Stałoby się to przecież w ten lub inny sposób.

Kiedy Nyks przejrzała jego wspomnienia, dowiedziała się, że Bucky był pierwszym tego typu eksperymentem Nosferatu. Pierwszym i wadliwym. Gdyby pobudzający anomalie gaz ulotnił się, Bucky zginąłby w kilka minut w bardzo bolesny sposób.

Przynajmniej będzie szybko – pomyślał i przeciął odpowiedni kabel. Jeszcze zanim rozległ się huk, zdawało mu się, że usłyszał, jak woła go Steve.

Gloom | Marvel FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz