Prolog

116 9 1
                                    

1943 rok.

     "Znaleźć Tesseract. Odebrać go za wszelką cenę" - kołatało się w głowie boga psot, kiedy przedzierał się przez niemiecką dzielnicę. Ojciec powierzył jemu, Thorowi oraz Sif jedną z najważniejszych misji, jakie Asgard realizował od kilku stuleci.
     Odzyskanie sześcianu mogło odmienić losy ludzkości, a przy tym zagwarantować młodszemu z braci uznanie ojca. Uznanie, wdzięczność, a może nawet tron...
     Wizja ta wywoływała w sercu i wnikliwym umyśle boga podniecenie, tym bardziej, że już kilka dni wcześniej wpadł na trop tego cennego reliktu i teraz musiał go tylko sprytnie odebrać nazistom.
     Spowita mrokiem i mgłą niemiecka dzielnica była stale patrolowana przez hitlerowskie gestapo, więc aby nie wzbudzać podejrzeń, Loki musiał przybrać postać niepozornej sroki.
     Bóg niezauważenie wślizgnął się przez okno do jednej z kamienic i przyjął na powrót ludzką formę, po czym niezauważenie pomknął schodami na ostatnie piętro.
     Umiejętnie i całkowicie bezszelestnie uchylił drzwi jedynego mieszkania znajdującego się na klatce.
     Z pomieszczenia natychmiast dobiegły go dźwięki intensywnej rozmowy, która miejscami zdawała się raczej być kłótnią. Bóg psot wsunął się do środka przez uchylone drzwi i przylgnął do ściany w sposób, który uniemożliwiał zauważenie go.
            - Nie będziemy mieli możliwości jej chronić, jeśli tego nie rzucisz! - Drżący głos należał do kobiety, mówiącej po angielsku z silnym amerykańskim akcentem.
            - Jeśli to zrobię, on nas zabije. Wszystkich, ją też. - Odparł mężczyzna. Jego akcent był twardy i dało się łatwo rozpoznać jego niemieckie pochodzenie.
     Loki wyjrzał ostrożnie zza węgła. Rozejrzał się po ciemnym, obskurnym pomieszczeniu, zużytych meblach i zafrasowanych twarzach rozmówców. Jednym z nich, ku uciesze Lokiego, był bliższy asystent Hitlera, aktualnie w posiadaniu Tesseractu. Wystarczyło tylko namierzyć artefakt i wykraść go. Bułka zmasłem.
     Teraz bóg mógł się już spokojnie ujawnić; zamknięta w mieszkaniu dwójka śmiertelników nie stanowiłaby dla niego najmniejszego zagrożenia. Nawet gdyby była ich setka, skończyliby raczej marnie w starciu z wyszkolonym w walce, co najmniej kilka razy od nich silniejszym i całkowicie odpornym na kule stworzeniem.
     Niewątpliwie, Loki należał do osób uwielbiających się popisywać oraz wzbudzać niepokój. Również i tym razem nie mógł powstrzymać się od użycia swoich standardowych, ale jakże efektownych sztuczek.
     Bóg pstryknął palcami i po chwili owinął się wokół nich zielony języczek ognia. Uchylone drzwi mieszkania zatrzasnęły się z hukiem, języczek momentalnie rozpłynął w powietrzu, a śmiertelnicy umilkli.
     Loki uśmiechnął się pod nosem. Zawsze działało.
            - Kto to był? - Spytała z niepokojem kobieta.
            - Pewnie przeciąg. - Mężczyzna wzruszył ramionami. - Możemy kontynuować?
            - A jeśli nas podsłuchują? Jeśli wiedzą? - Spytała kobieta głosem pełnym niepokoju.
            - Jest pani bardzo bystra. - Loki wyszedł zza węgła i wdzięcznie skłonił się na powitanie.
     Kobieta obrzuciła boga wrogim spojrzeniem i prychnęła pogardliwie.
            - Kim pan jest?! I jak pan śmie?! - obruszyła się, a jej towarzysz odbezpieczył smukły pistolet przytroczony do pasa.
            - Książę Loki Odynson, przyszły król Asgardu. Przybywam, aby odebrać wam boską relikwię zwaną Tesseractem. - oświadczył bóg i przeniósł zielone oczy na Niemca, który powoli podnosił rewolwer.
     Loki machnął ręką, która zdawała się zabarwić wprowadzone w ruch powietrze na zielono i broń sama wyrwała się mężczyźnie z ręki, po czym wylądowała z hukiem na podłodze po drugiej stronie pokoju.
            - Nie radziłbym. - Wycedził przez zaciśnięte zęby bóg kłamstw. - Podnoszenie ręki na kogoś takiego jak ja zwykle nie kończy się dobrze dla stworzeń twojego pokroju.
     Kobieta cofnęła się krok do tyłu i zakryła usta dłonią.
            - Jesteś jednym... Jednym z nich, prawda? Jednym ze starożytnych, którym TO zostało skradzione wieki temu.
            - Jestem bogiem. Tesseract został skradziony memu ojcu, Odynowi. Przybyłem uwolnić od niego Midgard i przy okazji ocalić życie setkom niewinnych. - Wyjaśnił spokojnie Loki, a jego oczy błysnęły w półmroku.
            - Nie możesz go zabrać! - Zaprotestowała kobieta. - Skreślisz w ten sposób niewinne życie.
     Loki zaśmiał się szyderczo i przysunął bliżej w stronę kobiety.
            - Wybacz bezczelność - syknął - ale nie wyglądasz mi na niewinną. Twój towarzysz też.
            - Nie o nas mówię, my i tak umrzemy. Ta wojna przeżarła nas do cna.- Loki prychnął z pogardą. - Ale nasza córeczka...
     "Córeczka?"- Lokiego zaciekawiła ta kwestia.
            - Chętnie ją zobaczę. - Wyszczerzył zęby w chytrym uśmiechu.
            - Chodź więc. - Kobieta skinęła głową. Nazista starał się ją zatrzymać, ale ta odtrąciła jego dłoń.
     Poprowadziła Lokiego do mniejszego pokoiku, którego jedynym wyposażeniem były kołyska i dziecięca karuzela z jednorożcami.
            - To ona. - oznajmiła matka.
     Bóg przysunął się bliżej i zajrzał do kołyski.
     Patrzyła na niego maleńka dziewczynka o dużych, nienaturalnie zielonych oczach. W buzi trzymała maleńką piąstkę, a na jej twarzyczce malowała się ciekawość. Po chwili zaczęła się śmiać i wyciągnęła maleńkie rączki w stronę Lokiego.
     Serce boga zmiękło prawie natychmiast. Nigdy nie doświadczył podobnego uczucia, dziewczynka nagle stała mu się niezwykle droga. Choć najbardziej pragnął zyskać tron i uznanie ojca, nie był w stanie skazać tej maleńkiej osóbki na pewną śmierć. Zwłaszcza, kiedy najwyraźniej od razu go polubiła.
            - Jeśli odbierzesz nam Tesseract, ona zginie. Nie tylko my, ona też.- Zaznaczyła kobieta, podczas gdy bóg wewnętrznie walczył z samym sobą.
     W końcu poddał się.
            - Zostawcie go sobie. - Westchnął. - Ojciec jakoś mi przebaczy.
     Kobieta upadła mu do stóp i w akcie wdzięczności objęła ramionami jego kolana, zwilżając łzami nogawki spodni.
            - Spokojnie - Loki uśmiechnął się blado i pomógł kobiecie stanąć z powrotem na nogi - nie pozwolę, by waszej córce kiedykolwiek stała się krzywda. Otoczę ją opieką i będę jej doglądał. Przysięgam na Asgard i Wszechojca, że gdyby wam się coś stało, zrobię wszystko, co w mojej mocy, aby znaleźć jej kochającą rodzinę i chronić przed nieszczęściem.
            - Dziękuję... Naprawdę dziękuję, nigdy nie sądziłam, że spotkam anioła stróża własnej córki. - Kobieta wyjęła dziecko z kołyski i przytuliła do piersi.
     Loki skinął głową i spojrzał jeszcze raz na dziecko w jej ramionach. Uśmiechnął się do niego ciepło, a dziewczynka zagaworzyła wesoło.
     Przysiągł właśnie, że będzie strzegł jej przez całe życie. A przysięgi złożonej Asgardowi i Wszechojcu pod żadnym pozorem nie można było złamać...

The Ice in His Bones *ZAWIESZONE*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz