Garnek z rosołem szybko został opróżniony przez dwójkę głodnych stworzeń.
Kiedy Loki wylizał miskę do dna, sprzątnął pozostałe po jedzeniu naczynia i rzucił Ant parę perłowych sztyletów.
– Za mną – zakomenderował.
Nastolatka narzuciła na plecy kurtkę, zapięła się pod szyję i ruszyła śladem boga kłamstw.
Przed chatą panowała pustka, a zaspy śniegu znacznie pogarszały widoczność. Wszystko było białe. Dosłownie; rzadko rosnące drzewa, chata, którą zamieszkiwali, ziemia i zachmurzone niebo.
– Czuję się jak w pustce... – stwierdziła Ant.
– A ty nie czujesz się tak cały czas? Myślałem, że skoro jesteś pusta, cały czas czujesz się jak w pustce.
Antoinette spojrzała na niego z politowaniem.
– Ciebie to powinni raczej nazwać bogiem sucharów – prychnęła. – Poza tym, jeśli któreś z nas miałoby być puste, to raczej ty.
– Zamiast pieprzyć lepiej weź się do roboty. – Loki rozłożył ręce na boki i w jego dłoniach pojawiły się sztylety. – Przyłóż mi porządnie. Nie patrz się tak, wiem, że masz ochotę mnie sprać.
Ant uśmiechnęła się podstępnie.
– Nie będziesz musiał prosić dwa razy – odrzekła słodko i odsunęła lewą nogę za siebie, przygotowując się do ataku.
Antoinette w gruncie rzeczy nigdy nie miała do czynienia ze sztyletami i prawdziwą walką, chociaż kiedy była młodsza uczęszczała przez kilka lat uczęszczała na lekcje szermierki.
Jednakże giętka szabla z gumowym czubkiem w niczym nie przypominała zdradzieckiego, krótkiego i zabójczo ostrego sztyletu. Jeden niewłaściwy ruch mógł doprowadzić do śmierci lub poważnego zranienia.
Ant przełknęła ślinę i spięła wszystkie mięśnie.
– Co się ociągasz? – wołał Loki, szczerząc zęby wyzywająco. – Dawaj, młoda!
Ant wzięła głęboki wdech i rozpoczęła szaleńczą szarżę w kierunku boga kłamstw.
Loki zaś zręcznie odsunął się w ostatniej chwili z trajektorii biegu dziewczyny i zręcznie podstawił jej nogę, w wyniku czego nastolatka zaryła twarzą w zaspę śniegu.
Po kilku sekundach dziewczyna uniosła głowę i podczas gdy Loki pokładał się ze śmiechu, ona strzepnęła kryształki śniegu z piegowatego noska i wydęła usta zażenowana.
– To było konieczne? – syknęła. – Chcesz mnie uczyć, czy robić sobie ze mnie jaja?
Loki opanował w końcu śmiech i wciąż jeszcze chichocząc poprawił kilka kosmyków kruczoczarnych włosów, które opadły mu na czoło.
– Jedno nie wyklucza drugiego. – Wzruszył ramionami. – Teraz pora na wykład. Otóż, jeśli będziesz na oślep wbiegać w przeciwnika, to jest większa szansa, że to on zrobi z ciebie szaszłyka, niż ty z niego.
– Dziękuję za radę – prychnęła Antoinette, wstając i otrzepując ubranie z białego puchu. – Będę pamiętać; nie pozwól zrobić z siebie obiadu.
– Wbrew pozorom to bardzo ważne – odparł Loki tonem eksperta.
– Stul dziób – warknęła nastolatka. – Zaczynasz mnie nieźle wkurzać.
Bóg uśmiechnął się szeroko.
– O to właśnie chodzi.
Ant wsparła ręce na biodrach i prychnęła pogardliwie.
– Jeśli tak, to może naucz mnie czegoś wartościowego.
Z twarzy boga kłamstw nie schodził uśmiech.
– To brzmi jak plan – odparł. – Podejdź do mnie.
Ant wykonała kilka niepewnych kroków w stronę Lokiego i zatrzymała się może półtora metra od niego.
Loki pokręcił głową z zażenowaniem.
– Bliżej.
– I co? – Dziewczyna stanęła naprzeciw boga i zadarła nieco głowę, żeby na niego spojrzeć.
– Wyciągnij rękę przed siebie – poinstruował mężczyzna. – Tylko tą z bronią.
Antoinette z niepokojem wykonała polecenie, a Loki znienacka uderzył ją rękojeścią swojego sztyletu w nadgarstek.
Dziewczyna upuściła broń, złapała się za bolące miejsce i syknęła przeciągle, zaciskając zęby.
– Teraz już nie mam żadnych wątpliwości – wycedziła – że coś jest z tobą nie tak...
Loki znów wyszczerzył zęby w uśmiechu i pochylił się, aby podnieść perłowobiałe ostrze Antoinette.
– Trzymaj. – Podał jej nóż i odsunął kilka kroków w tył. – To nic trudnego.
Dziewczyna prychnęła i skrzyżowała ostrza z bogiem psot. Przez chwilę siłowali się, po czym Loki szybko odparował jej cios i wykonał szybkie pchnięcie do przodu.
Ant wykonała instynktowny unik, ale bardziej wprawion w walce mężczyzna kopnął ją w kostkę.– Auuuu! – zawyła i przyłożyła Lokiemu w twarz.
Bóg syknął przeciągle i rozmasował obolały policzek. Ant tymczasem otrzepała ubranie ze śniegu i rzuciła mężczyźnie wyzywające spojrzenie.
– Co jak co, ale masz niezły lewy sierpowy – zaśmiał się Loki. – Jeszcze trochę i zrobię z ciebie wojownika.
Ant uśmiechnęła się z satysfakcją. Jeśli miała być wojownikiem, to przebije na głowę wszystkich Jötunów.
– No to lecimy z tym koksem – nastolatka po przyjacielsku uderzyła przeciwnika pięścią w bark i znów stanęła naprzeciw niego, wyciągając jeden ze sztyletów ku niemu.
Loki uniósł brew w konsternacji. Czasem dobór słownictwa Ant bardzo go dziwił i w tej sytuacji tak właśnie było.
– Koksem...?
Antoinette zachichotała. Niewiedza Lokiego w pewnych aspektach wprawiała ją w rozbawienie. Wiedza boga o Midgardzie była wręcz znikoma, więc Ant już któryś raz tłumaczyła mu znaczenie fraz, którymi płynnie posługiwał się każdy z jej znajomych.
Szczerze mówiąc, po bogu spodziewała się czegoś, co wprawiłoby ją w osłupienie, a w przypadku Lokiego nie było nic takiego. No, może prócz kiepskiego poczucia humoru.
– Jechać z tym koksem znaczy mniej więcej tyle, co możemy zaczynać – wytłumaczyła bogu szesnastolatka.
Loki skinął głową w zamyśleniu.
– Zaczynajmy więc.
CZYTASZ
The Ice in His Bones *ZAWIESZONE*
FanfictionCo zrobiłabyś, będąc zmuszoną do mieszkania w ruinach zamku, w nieznanym Ci świecie, a na domiar złego - w towarzystwie nordyckiego boga kłamstw, psot i magii, który w żadnym z Dziewięciu Królestw nie cieszy się raczej dobrą reputacją? Taki los spot...