six sunflowers

230 33 2
                                    

#sunflowersFF

Założyłam na siebie koszulkę w barwach denverskiej drużyny, a na to szarą bluzę z kapturem i przejrzałam się w lustrze. Lekko uśmiechnęłam się do swojego odbicia, stwierdzając że w tym stanie mogę pokazać się ludziom z miasta, ale chwilę potem skrzywiłam się nieco. Dziwnie żyło mi się z faktem, że idę z Jacobem na ostatnie przygotowania przed meczem, gdzie będę otoczona przed tych wszystkich dryblasów z jego drużyny i ich dziewczyny, czy jakieś inne partnerki. Nie byłam typem osoby, która łatwo nawiązuje kontakty międzyludzkie, ba!, nie byłam osobą, która w ogóle czuła taką potrzebę. I nie za bardzo chyba pasowałam do tego środowiska, mimo że jeszcze go nie poznałam.

Z zamiarem przypomnienia Canzoniemu, że musimy już wychodzić założyłam wygodne buty i otworzyłam drzwi, od razu marszcząc czoło. Jak każdego dnia podniosłam z ziemi bukiet sześciu słoneczników i dołączoną do nich kopertę i na moment zrezygnowałam z wizyty u mojego sąsiada. Przeszłam do kuchni, włożyłam kwiaty do wazonu i wyjęłam list z koperty, która tym razem nie była zaklejona.

"Baw się dobrze."

Zmarszczyłam czoło ponownie. Skąd on mógł wiedzieć, że gdzieś się wybieram? Przez półtora miesiąca to wszystko było miłe, ale w tym momencie zaczęło się robić trochę przerażające, bo wydawało się, że ten "ktoś" wie o mnie więcej niż mogłam sądzić, że wie. Westchnęłam głośno dla uspokojenia i zaczęłam się zastanawiać, co jednak dość szybko mi przerwano.

– Jesteś gotowa? – Dopiero na dźwięk głosu Jake'a zdałam sobie sprawę, że nie zamknęłam za sobą drzwi.

Szybko odłożyłam list na stół, wzięłam wszystkie potrzebne rzeczy i wybiegłam na korytarz, prawie wpadając na bruneta, który przyglądał mi się rozbawiony. Zakluczyłam drzwi, klucze włożyłam do torebki i wyszczerzyłam się do chłopaka, który niemal parsknął śmiechem na ten widok.

– Chodźmy – mruknął, kręcąc z politowaniem głową i ruszyliśmy na dół.

Jakieś pół godziny później stanęliśmy na posadzce wielkiej hali sportowej, po której wałęsali się pracownicy i koszykarze. Gdzieś na trybunach siedziało parę dziewczyn, które zawzięcie o czymś rozmawiały, zerkając na chłopaków z drużyny i śmiejąc się głupio.

– To zdecydowanie nie moja bajka – jęknęłam, chcąc się wycofać dopóki jeszcze mogłam, ale Jake w porę złapał mnie za rękę.

– Obiecałaś – obdarzył mnie spojrzeniem nieznoszącym sprzeciwu, na który westchnęłam poddańczo.

– Jesteś okropny – wywróciłam oczami, a brunet przytulił mnie przyjaźnie, na co spięłam się trochę, ale w końcu przemogłam się i rozluźniłam. – Nie wiem, czy zdążę ci to jeszcze powiedzieć, więc życzę ci już teraz. Powodzenia, skopcie im tyłki – zaśmiałam się cicho, odsuwając od Jake'a.

– To tylko mecz towarzyski – uśmiechnął się szeroko.

– Czy to się wzajemnie wyklucza? – uniosłam brew i odprowadzona jego spojrzeniem poszłam zająć miejsce na trybunach.

Sunflowers ✖ jemi [✔]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz