three sunflowers

283 37 4
                                    

#sunflowersFF

Wysiadłam na przystanku, przeciskając się wcześniej między tłumem ludzi w autobusie. Odetchnęłam z ulgą, mogąc wreszcie zrobić to pełną piersią, a potem kierowana głodem i miłością do słodkości ruszyłam do pobliskiej piekarni, która była tuż naprzeciwko kamieniczki, w której mieszkałam. Jeszcze przed wejściem do niej czułam te niesamowite zapachy, na które niejednemu ciekła ślinka, ale gdy weszłam do środka – przysięgam – nie miałam zamiaru już stamtąd wychodzić. Przyjrzałam się słodkim wypiekom na półkach za szklanymi szybami, w końcu zauważając mój ulubiony przysmak – ciastka francuskie z nadzieniem jabłkowym. Poprosiłam o parę, a gdy już płaciłam, tuż obok mnie pojawił się brunet, który od pewnego czasu nie rozstawał się ze swoją sportową torbą na ramię, ale tym razem widziałam go bez niej.

– Poczekasz na mnie, Liv? – spytał, stając za mną w kolejce, a ja bezmyślnie kiwnęłam głową, zabierając z lady ciastka i resztę w bilonie.

Po krótkiej chwili bujania się na piętach i rozglądania się dokoła speszonym wzrokiem zauważyłam, że Jake kupił już to, co chciał i czekał na mnie, przypatrując się mi widocznie rozbawiony.

– Coś nie tak? – zapytałam, przechodząc przed drzwi, które przede mną otworzył.

– Nie, wszystko ok – dorównał mi kroku i razem zaczęliśmy kroczyć w stronę pobliskiego przejścia dla pieszych. – Jak minął dzień?

– Nieźle. A tobie? – odparłam, zerkając na niego na krótką chwilę.

– Nie najgorzej – pokiwałam ze zrozumieniem głową, wydymając usta.

Wymieniając trywialne zdania, dotarliśmy do klatki schodowej. Na parterze rozdzieliliśmy się, uśmiechając lekko na pożegnanie, bo Canzoni chciał sprawdzić pocztę, a ja chciałam jak najszybciej znaleźć się w moim mieszkaniu i położyć się wygodnie na kanapie z pilotem w dłoni.

Po dłużącej się w nieskończoność wspinaczce na piąte piętro nawet nie zdziwiłam się, gdy zobaczyłam trzy słoneczniki i dołączony liścik. Szczerze mówiąc, byłabym zawiedziona, gdybym ich nie zobaczyła. Podniosłam wszystko z ziemi i weszłam szybko do mieszkania, od razu przechodząc do kuchni i wstawiając wodę na herbatę. Oparłam się o kuchenny blat i powoli otworzyłam kopertę.

"To dziwne nie widzieć ciebie przez cały dzień. Twoich brązowych oczu ukrytych za wachlarzem ciemnych rzęs, malinowych warg, które niemo wyśpiewują słowa piosenek, których słuchasz podczas oczekiwania na autobus, a czasem układają się w piękny uśmiech oraz rozjaśnionych włosów, które zaplątujesz wokół palca, gdy się nad czymś zastanawiasz. I to zapewne dziwne, że w parę tygodni można się zakochać."

Zaczerwieniałam się coraz bardziej z każdym słowem. To było takie nierealne... Te słoneczniki, te słowa, które budziły we mnie uczucia, których sama siebie pozbawiłam jeszcze w Bostonie, ten chłopak...

Westchnęłam, spoglądając przez okno.

– Takie nierealne – szepnęłam prawie bezgłośnie.

Sunflowers ✖ jemi [✔]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz