#sunflowersFF
Otworzyłam drzwi do naszego budynku i weszłam do środka, ale zamiast wejść na schody skręciłam w stronę skrzynek pocztowych, by sprawdzić, czy przypadkiem nie dostałam jakiegoś listu. Z zawieszoną na lewej ręce siatką ze świeżym pieczywem z piekarni naprzeciwko podeszłam do metalowej wąskiej szafki z dziesięcioma przegródkami, bo właśnie tyle mieszkań się tutaj znajdowało. Małym kluczykiem, który wyjęłam z kieszeni spodni otworzyłam jedną z ostatnich szufladek, nic jednak nie znajdując w środku. Z cichym westchnięciem zamknęłam swoją skrytkę i ruszyłam na samą górę.
Zapach świeżych bułek łechtał receptory węchu, wzmagając mój apetyt. Żałowałam, że nie mieszkałam na pierwszym lub drugim piętrze, bo przynajmniej nie musiałabym się tyle wspinać zanim dotrę do własnych czterech ścian.
Stawiając kroki na piątym piętrze, pierwsze co rzuciło mi się w oczy to wiązanka pięciu słoneczników, których widok wywołał natychmiastowy uśmiech na mojej twarzy. Podniosłam je oraz leżącą obok kopertę, a potem otworzyłam drzwi i weszłam do środka. W kuchni odłożyłam pieczywo na blat kuchenny, a słoneczniki wstawiłam do zarezerwowanego specjalnie dla nich wazonu, w którym nadal stała wiązanka z poprzedniego dnia. Dopiero potem otworzyłam kopertę i zaczęłam czytać treść kolejnej wiadomości.
"Zaczynam zastanawiać się nad tym, jak będzie wyglądało Twoje mieszkanie, gdy zaczniesz dostawać ode mnie dziesiątki słoneczników dziennie. Nie jestem przekonany, czy chcesz otworzyć kwiaciarnię we własnym mieszkaniu."
Zaśmiałam się, przeczytawszy tę wiadomość i natychmiast poszłam do swojej przytulnej sypialni. Usiadłam na łóżku i z szafki nocnej wyjęłam kremowe pudełko wielkości takiego na buty z odbiciem słonecznika na wierzchu. Otworzyłam je, nagle mając przed sobą dziesiątki listów ułożonych chronologicznie, które uwielbiałam czasem czytać wieczorem przy świetle lampki z abażurem stojącej na szafce. Włożyłam tam i ten, a następnie niemal ceremonialnie zamknęłam wieczko.
W tym samym momencie ktoś zadzwonił do drzwi. Odłożyłam pudełko na miejsce i ruszyłam do korytarza. Za drzwiami – tak, jak myślałam – stał Jake z pustym kubkiem w ręku.
– Kawy? Nie za późno? – przywitałam go z uśmiechem i zaprosiłam do środka.
– Zaspałem – zaśmiał się, od razu przechodząc do kuchni. – Nie przeszkadzam?
– Nie, coś ty – podeszłam do szafki, w której trzymałam kawę i wyjęłam słoik z brazylijską kawą, którą ostatnio kupiłam okazyjnie u Sama. – Właśnie miałam robić sobie kawę, więc może zostaniesz i wypijemy razem? Przy okazji pogadamy o tym twoim meczu, na który muszę iść – zaproponowałam, wsypując do jego kubka dwie łyżeczki, a potem tyle samo do mojego.
– W sumie... – odparł, a ja pogwizdując pod nosem, zaczęłam nalewać wody do czajnika. – Co ty w takim dobrym humorze?
– To źle, że mam dobry humor?
– Nie! Broń Boże – uśmiechnął się serdecznie. – Po prostu trudno cię taką zobaczyć...
– Przesadzasz – machnęłam ręką, ustawiając czajnik na grzałce. – To jak z tym meczem za tydzień?

CZYTASZ
Sunflowers ✖ jemi [✔]
Fanfictie“Twój uśmiech rozświetla mój dzień jakby milion słońc wschodziło każdego poranka. Nie mogę Ci oddać słońca, więc daję słoneczniki. Jednego, dziesiątki, tysiące, miliony… Całe mnóstwo słoneczników.” 2014 © ferfett