#sunflowersFF
Papierowa torba z podstawowymi zakupami z pobliskiego supermarketu zasłaniała mi pole widzenia przez całą drogę. W dodatku z każdym kolejnym metrem wydawała się coraz cięższa i niewygodna.
Westchnęłam z niemałą ulgą, gdy minęłam kawiarnię Sound Of Silence, która była parę budynków od kamienicy, w której mieszkałam. Byłam już tak blisko.
– Pomóc sąsiadce?
Usłyszałam po mojej prawej stronie, napotykając brązowe spojrzenie Jake'a. Zmarszczyłam czoło, a potem uśmiechnęłam się serdecznie, pozwalając mu przejąć moje zakupy.
– Dzięki bardzo – zerknęłam na niego, robiąc parę kroków w dalszą drogę. – Chociaż szkoda, że dopiero teraz się spotkaliśmy, bo targam to już od Sama.
– Przepraszam, że tak późno. Ale lepiej późno niż wcale – puścił mi oczko, na co krew uderzyła mi do policzków.
– Tak – mruknęłam onieśmielona, mierząc go wzrokiem ukradkiem. – Gdzieś trenujesz?
Canzoni spojrzał na mnie skonsternowany, więc wymownie spojrzałam na jego torbę sportową, którą zawsze wieszał na lewym ramieniu. Pokierowany w tamtym kierunku uśmiechnął się pod nosem.
– Gram w kosza z kumplami ze studiów.
– Codziennie?
– Jesteśmy przed mistrzostwami stanu, więc częściej ostatnio trenujemy.
Kiwnęłam głową, wsadzając ręce do kieszeni mojej polarowej bluzy z kapturem. Wydęłam wargi, w myślach szukając jakiegoś sensownego pytania. Jak na złość jedyne, co przychodziło mi do głowy to jakieś idiotyczne pytania o pogodę.
– Może przyszłabyś na nasz mecz w sobotę za dwa tygodnie?
– Ja? – popatrzyłam na niego niemal przerażona. – Nie wiem... To raczej nie moje klimaty...
– Czy mi się zdaje, czy próbujesz się wymigać? – zaśmiał się, unosząc brew.
– Ok, przyjdę. – Dobrowolnie wpadłam w psychologiczną pułapkę, która weszła mi trochę na ambicje. – Dasz mi jeszcze znać co i jak później, ok?
Po obdarzeniu mnie szerokim uśmiechem oraz paru minutach żartów z mojej nieudolnej próby uniknięcia tego meczu koszykówki Jake wreszcie stanął przed drzwiami mojego mieszkania, biegając wzrokiem między mną a czterema słonecznikami leżącymi na wycieraczce wraz z dołączoną do nich małą kopertą.
– Masz jakiegoś adoratora?
– A co? Dziwi cię to? – przeszłam obok niego i podniosłam z podłogi kopertę i kwiaty, których co tydzień było o jeden więcej.
– Tego nie powiedziałem.
– I masz szczęście, bo bym ci już w życiu nie dała tej kawy o szóstej rano – zaśmiałam się, otwierając drzwi. – Wiesz, gdzie kuchnia – zachęciłam go do wejścia do mieszkania ruchem głowy, sama nie ruszając się z miejsca.
Szybko otworzyłam kopertę i wyjęłam z niej kartkę z trzema linijkami tekstu starannie zapisanego czarnym długopisem.
"Nie wiem, czy to dzięki mnie, ale wiem, że coraz częściej się uśmiechasz. Nawet nie wyobrażasz sobie jak bardzo cieszy mnie, gdy Cię taką widzę."

CZYTASZ
Sunflowers ✖ jemi [✔]
Fanfic“Twój uśmiech rozświetla mój dzień jakby milion słońc wschodziło każdego poranka. Nie mogę Ci oddać słońca, więc daję słoneczniki. Jednego, dziesiątki, tysiące, miliony… Całe mnóstwo słoneczników.” 2014 © ferfett