Rozdział 1

419 20 7
                                    

Perspektywa Astrid:
Hej! Jestem Astrid Hofferson, najlepsza wojowniczka na Berk. Tutaj zabijamy smoki chociaż ja jako jedyna nie lubię tego robić i nie zabiłam jeszcze żadnego. Chodzę do Akademi, aby o tych gadach się uczyć i także wiedzieć o nich co nieco. Do Akademi uczęszczają inni wikingowie, którzy są w moim wieku, są to: Śledzik- zna całą księgę smoków na pamięć i jest najmądrzejszy apropo smoków, Sączysmark- ma wysokie tego i podryw każdą dziewczynę, ostatnio uwziął się na mnie, uważam że jest ochydny, są też bliźniaki, Mieczyk i Szpadka, którzy ciągle się wygłupiają i mają niepokolei w głowie. Jest też Heathera, umie walczyć tak samo jak ja i także jest Lili, która też ma takie tego jak Smark tylko że nie umie dobrze walczyć.... moim zdaniem. Jest brunetką o zielonych oczach, chodzi w sukienkach o kolorze beżowym i ma zawsze rozpuszczone włosy.
Nastał nowy dzień więc wstałam i wybrałam się w to co zwykle, czyli leginsy, spódniczke z czaszkami, niebieską bluzkę z krótkim rękawem, naramienniki, kaptur i skórzane buty. Zrobiłam sobie jak zwykle warkocz na bok, wzięłam mój ulubiony topór i wyszłam z domu do Akademii na zajęcia, które prowadzi nasz kowal Pyskacz Gbur. Gdy weszłam do Akademii przywitałam się że wszystkimi, którzy tam byli i czekaliśmy ma Pyskacza,  który rozmawiał z wodzem Stoikiem Ważkim. przez przypadek usłyszałam kawałek rozmowy, rozmawiali o kimś lubi czymś co grasuje w lesie i straszy ludzi. Jak już skończyli, Pyskaczw odwołał zajęcia, ale jeszcze przed tym opowiedział nam i ostrzegł żebyśmy nie wchodzili do lasu. Ja oczywiście byłam zbyt ciekawska więc pomyślałam że przejdę się do lasu i poszukam tego czekam. Jak wracałam do domu zaczepił mnie Smark:
-Hej piękna- powiedział.
-Spadaj, jestem zajęta! - odpowiedziałam oburzona tym jak się do mnie zwraca.
- Ej , mała wiem że nie możesz się mnie oprzeć, ale ... - nie dokończył bo leżał na ziemi powalony przeze mnie.
- jeszcze raz tak do mnie powiesz, to wyladujesz w morzu, JASNE !? -zapytałam, przekładając mu topór do gardła.
- Jak słońce. - wysyczal.
Wzięłam topór i poszłam dalej, weszłam do domu i zaczęłam się przygotowywać.
Gdy nastał wieczór poszłam do twierdzy gdzie odbywała się uczta i musiałam się stawić. Jak już się przywitała to jak najszybciej wybyłam. Gdy szłam przez las z toporem na plecach, nagle coś zaszeleścilo w krzakach... I to był Strsszliwiec Straszyliwy, który po chwili odleciał. Szłam dalej i spotkałam Śmiertnika Zębacza o ubarwieniu niebiesko-żółtym. Był on przygniecony gałęzią, ale pozatym nic mu nie było.
Podeszłam powoli, a on czy ona zaczęła walcząc i wyjęła kolce. Zaczęłam do niej mówić:
-Hej, jestem Astrid, spokojnie nic ci nie zrobie.- powiedziałam podchodząc bliżej. Gdy byłam bardzo blisko dotknęła jej chropowatych łusek, a smok natychmiast się uspokoił.
- Zaraz to zdejmiemy- nagle coś lub ktoś zaszeleścił w krzakach. Był to Koszmar Ponocnik, cały rozgniewany chciał się na mnie rzucić. Szybko zdjęłam gałąź że Śmiertnika, on lub ona odleciał/a. Zostałam sama z płynącym koszmarem. Zaczął we mnie strzelać lecz ja zwinnie unikalna ataków. Gdy skończył chciałam uciec, lecz on jednym sprawnym ruchem ogona mnie powalił. Trzymał mnie w szponach dopóki nie usłyszałam charakterystycznego ryku ...

Tak będę trzymać w niepewności i zobaczę jak ten rozdział się przyjął. Mam nadzieję że was zachęciłam do czytania dalej tej książki. Do zobaczenia w następnym rozdziale. CZEKAM NA ODZEW ;)

Hiccttrid- moje opowieściOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz