Ak. 11 - spotkanie w garażu

18 5 7
                                    

 Po za dniami, w które musiałam iść do szkoły, mogłam się spotykać z nastolatkiem w weekendy na dłużej. Stałam właśnie na dworze. Westchnęłam na wspomnienie motocyklowej jazdy. Kiedy wszystko leżało u naszych stóp.

 Poczułam podmuchy wiatru na swojej skórze. To był piękny dzień. Było ciepło, ale dało to się znieść. Na niebie unosiły się białe, puszyste chmurki. Co chwila robiło się na zmianę jasno i ciemno, kiedy wiatr poruszał chmurami zasłaniającymi słońce. W tej chwili musiałam tam jechać komunikacją miejską. Miliony kilometrów. Westchnęłam, nie było łatwo się tam dostać, a samochody nie wszędzie jeździły. W takich momentach naprawdę żałowałam, że nie miałam prawa jazdy i nie mogłam jeździć. Lubiłam jeździć na motorze i tak byłoby zdecydowanie szybciej. Przeciągnęłam się do góry, rozprostowując ramiona. Po za tym mój pojazd nie był zarejestrowany. Z tym można byłoby się uporać, gdybym już miała prawo. Mimo tego to był naprawdę ładny dzień. Słońce mocno grzało, a wiatr mierzwił mi włosy, kiedy szłam. W sumie warto było trochę dłużej pobyć na dworze. W garażu Yusei tym razem był sam. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam Azjatę. Majstrował coś przy swoim jednośladzie. Kiedy weszłam, zauważył mnie i na chwilę odkleił się od wykonywanej czynności. 

- Cześć, - powiedział do mnie. 

Facet wrócił do przerwanej czynności. Zdjęłam torbę, odkładając ją na podłogę w kącie pokoju oraz zapytałam go:

- Coś się stało z twoim motorem? Co naprawiasz? - powiedziałam.
Uśmiechnął się do mnie.
- Nie, robię na razie tylko przegląd czy nic się nie zepsuło. - wyjaśnił.
- Mogę ci jakoś pomóc? - zapytałam.

Skinął głową, wspominając, że jest coś w czym, mogłabym mu pomóc. Motocykl to jednak była wspaniała maszyna, o którą należało dbać. Sprawdziliśmy, czy hamulce bądź liczniki dobrze działają, ilość benzyny oraz płynu chłodniczego. Wszystko działało. Tylko jeszcze uzupełniliśmy zapas czarnej, lśniącej benzyny. Po jakimś czasie do pomieszczenia weszli Jack, Crow i Rari.

- Cześć, Yuya. – powiedział Crow.

Podeszłam do nich. Przybiłam piątkę Jackowi.

- Cześć, chłopaki. – powiedziałam.

Zza grupki wyszedł do mnie najmłodszy z grupy mężczyzn, Rari. Witając się ze mną, zapytał:

- Yuya-nechan, doushite? Czemu tak długo nie przychodziłeś? – pytał.

Chłopiec nadal robił błędy w polskim, ale nie karciłam go za to. Błędy? Właśnie uświadomiłam sobie, że poza mną po polsku mógł rozmawiać tylko z Jackiem, Crowem bądź Yuseiem, więc to nie były błędy. Mówił o mnie jak o nich. Ostatnio byłam w garażu Yuseia sześć dni temu, jeszcze w wakacje.

- Przepraszam cię, Rari. – wytłumaczyłam mu. - Miałam zajęcia szkolne.

- Co tam robiłeś?

Domyśliłam się, że Rari też był bezdomną sierotą. Z tego co mówił Yusei, wszyscy wychowywali się na śmietnisku. Uczyli się nawzajem. Rudy chłopiec spojrzał na mnie. Opowiedziałam mu, co się działo w szkole, jak ona wygląda. Do której szkoły i klasy chodzę. Z zaciekawieniem słuchał o nowych kolegach i nauczycielach.

- A Yusei? Przecież też znikał w tamte dni. – zauważył chłopiec.

Czarnowłosy chłopak skrępował się, gdy wszyscy oprócz mnie na niego spojrzeli. Dokończyłam:

- To dlatego, że był u mnie. – wyjaśniłam.

Trzej chłopacy spoglądali to na mnie to na Yuseia z zaciekawieniem. Twarz Crowa emanowala lekką ulgą. Jack westchnął i powiedział:

Mój kumpel, YuseiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz