Rozdział VI

939 78 10
                                    

[Transkrypcja nr 8

Nagranie zostało znacznie ucięte - widoczne zapomniano wyłączyć magowid. Przez jakiś czas słychać tylko muzykę i głosy ludzi. W końcu drzwi do pomieszczenia otwierają się i zamykają gwałtownie. Słychać pijacki chichot oraz stukot obcasów.

Głos 1, żeński: Że też ta przeklęta suknia musiała się zaplątać właśnie w tym momencie!

Głos 2, żeński: Nie no, ty naprawdę myślisz, że by z Tobą zatańczył?

Głos 1, żeński: Dzięki, wielkie dzięki.

Głos 2, żeński: Bądź realistką, idiotko. Choćbyś nie wiem jak się dzisiaj odstawiła to nie ma szans żeby ta wywłoka się od niego odczepiła.

Głos 1, żeński: Nawet mi o niej nie wspominaj. Wkurwia mnie już ten jej wymanierowany charakterek. Królowa się znalazła. Zachowuje się jakby wszyscy mieli być na jej skinienie, a wtedy może łaskawie zwróci na kogoś uwagę.

Głos 2, żeński: A co mnie to obchodzi. Może być i samą carycą Rosji, ale nie zapominaj, że w tym wypadku ta królowa jest niczym w porównaniu do króla.

[Ciche śmiechy i dźwięk zapinanego zamka. Jedna z kobiet beka, na co rozlega się jeszcze większy śmiech]

Głos 1, żeński: Świnia z Ciebie, wiesz? Ale masz rację. Pamiętasz może jej pierwsze wystąpienie?

Głos 2, żeński: Merlinie! Do dzisiaj śnią mi się te okropne dekoracje i ten żenujący płacz jej siostry.

[Kobiety na krótką chwilę chichoczą. Po chwili słychać trzask drzwiami. Muzyka w tle wzmaga się, przez co ledwo można wychwycić pozostałą wymianę zdań.

Głos 2, żeński: Chodź już się napić, a nie się przeglądasz w tym lustrze.

Głos 1, żeński: Idę, idę. Uważaj tylko na jaśnie królową, jeszcze Cię okrzyczy, że śmiałyśmy zapuścić się w głąb jej domu.

[Głosy cichną. Następuje koniec nagrania – redakcja postanowiła je uciąć]

Ceremonia była zbyt przesadzona. Tak przesadzona, że człowiekowi chciało się wymiotować z przesytu. Każdy milimetr sali był udekorowany pięknymi, białymi wstążkami, kwiatami lub jakimiś bliżej niezidentyfikowanymi świecidełkami. To nie był mój projekt. Aliina i jej matka wtrąciły się do dekorowania i nawet ja nie mogłam już ujrzeć wystroju przywołującego na myśl rewolucjonistów i rojalistów dyskutujących o zmianach politycznych na salonach. Teraz pozostała z tego bliżej niezidentyfikowana papka, która kojarzyła mi się ze stanowczo za słodkim deserem, którego zdecydowanie nie dało się zjeść w całości

Poprawiłam nerwowo szarą szatę wyjściową i przełknęłam ślinę. Zaraz miał się zacząć pogrzeb, a potem ślub. W tamtych czasach proste szaty spinaliśmy w pasie, by stworzyć na dole plisowanie. Przypominało to greckie peplos, z tą różnicą, że nie stroniliśmy od długich, opinających rękawów. Po pogrzebie mieliśmy się przebrać tematycznie do przyjęcia, ale wątpiłam, że ktokolwiek się do tego dopasuje skoro dekoracje nie przypominały tych sprzed rewolucji. Jednak ja byłam gospodarzem. Ponadto nie miałam przyszykowanej innej kreacji. Idiotycznie nie pomyślałam o planie W.

- Moira! – moja siostra pociągnęła za moją szatę. Ubrana była podobnie do innych dzieci w jej wieku. Nosiła tradycyjną, starodawną szatę czarodziejską, która w tym wydaniu na zagarniała materiał u dołu do wewnątrz. Jak zwykle wybrałam też dla niej jakiś jaśniejszy kolor różu, który pasował do jej persony. – One mi przeszkadzają!

Jego słabość II A Tom Riddle StoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz