Iwaizumi rozejrzał się po jasnym pokoju swojego przyjaciela. Bywał tu tak często, że idealnie pościelone łóżko nie zrobiło na nim wrażenia. W pokoju Oikawy panował niesamowity porządek. Szafki zachowywały swój minimalizm, a książki zostały równo ułożone na półce nad biurkiem. W środku było ciepło. Chłopakowi zawsze było zimno, więc kaloryfer był odkręcony na największą cyfrę, a okna dawno nie miały okazji być otwarte. Mimo że wszystkie przedmioty były poukładane w ładnej kompozycji, w odpowiednich odległościach od siebie, to na meblach osiadł lekki kurz. Hajime zerknął na szafę obklejoną zdjęciami, ulotkami i biletami, które trzymały wspomnienia o ich przyjaźni. Brunet nie wiedział czemu Oikawa tak lubił te drobiazgi, ale skoro sprawiało mu to radość, może to kontynuować. Szczególnie śmieszyły go naklejki z fluorescencyjnymi kosmitami, które podarował Tooru na jego siódme urodziny. Chłopakowi tak się spodobały, że przez kilka dni leżały w szufladzie, żeby nikt ich nie zniszczył. Osobą, która w tej sprawie zaprotestowała był oczywiście Iwaizumi, który chciał, żeby Toru ich użył. Dostały swoje zaszczytne miejsce na szafie ich wspólnie spędzonych chwil. Z wyjątkową czułością spoglądał na walentynkę, którą zrobił kiedyś szatynowi. Pomimo że chłopak dostawał całe mnóstwo upominków, to właśnie ten sprawił, że serce zabiło mu mocniej. Wisiały tam też stare bilety z wyjazdów na mecze i wakacje. Oikawa zawsze namawiał go, żeby wsiedli do autobusu i po prostu jechali przed siebie. Pomysł był idiotyczny, ale niejeden raz Hajime zgodził się. Zazwyczaj wtedy wracali o północy, obserwując gwiazdy. Brunet pozwalał złapać się za rękę i razem wracali przez pola słoneczników.
— Nie wierzę, że nadal je masz! — Iwaizumi rzucił niedbale torbę pod szafę, którą przed chwilą owinął spojrzeniem.
Oikawa wsunął brodę pod golf, który miał na sobie. Na dworze panowała minusowa temperatura, a on spędził na mrozie kilkanaście minut, czekając na pociąg. Przez to jego policzki zaróżowiły się, a dłonie przypominały sopelki lodu. Jak on nienawidził zimy. Zamknął za sobą drzwi, wchodząc do pokoju. Minął bruneta, który oglądał ich wspólne zdjęcia. Otworzył szafkę z bielizną i wyciągnął ciepłe skarpetki, rzekomo na narty.
— To cenne wspomnienie, Iwa-chan — powiedział, zakładając miękki materiał na zmarznięte stopy. — Miło, że przyjechałeś. Na długo zostajesz? — zapytał, siląc się, żeby jego głos nie zadrżał.
— Postanowiłem olać studia na chwilę, żeby cię odwiedzić, a ty już chcesz się mnie pozbyć? Kusokawa — mruknął Hajime, a zaraz potem zaśmiał się z miny Oikawy.
Usiadł obok szatyna, który już zajął swoje miejsce obok kaloryfera. Łóżko chłopaka było miękkie, obłożone zimową kołdrą i kocem w emoji kosmity.
— Przez najbliższe trzy dni masz mnie na swojej głowie. Szkoda, że nie dzwoniłeś wcześniej — powiedział, bawiąc się firanką, która zwisała obok nich.
— Dzwoniłem.
— W środku nocy. Ja chcę spać, Shittykawa. — Hajime wywrócił oczami, co nie umknęło uwadze Oikawie.
Gdzieś w środku Tooru poczuł się zdradzony po raz drugi przez swojego przyjaciela. Pierwszą zdradą było doszczętne złamanie jego serca, pozwalając się wykrwawiać w samotności. Oikawa czuł urazę po tym, jak Iwaizumi nie odwzajemnił miłości chłopaka, a potem uciekł do innego miasta jak ostatni tchórz. Teraz, kiedy wypowiedział te słowa, zrozumiał, że jego Iwaizumi to nie ten sam człowiek, który kilka lat temu codziennie odbierał jego nocne telefony. Ten Iwaizumi miał studia, pracę, innych znajomych, nowe życie, w którym Oikawa był tylko malutkim elementem. Wszyscy się zmieniają, to oczywiste, ale jak można zapomnieć o kilkunastu latach przyjaźni? Naprawdę chciał zapomnieć o uczuciu do Hajime, ale jego odwiedziny wcale w tym nie pomagały, a wręcz przeciwnie. Sprawiały, że jego serce znów biło jak za pierwszym razem, kiedy zrozumiał co się z nim dzieje. Jedyną różnicą było to, że Iwaizumi już go odrzucił. Nie zrobił tego w niemiły sposób. Przeprosił, że nie umie go pokochać. Nie wyśmiewał go za jego orientacje i nie oceniał. To w jakiś sposób dobijało Oikawe jeszcze bardziej. Wolałby, żeby Hajime skrzyczał go za bycie idiotą, a nie uciekał od niego i wymazywał go ze swojego życia.
— Kiedyś odbierałeś telefony ode mnie nawet jeśli dzwoniłem o trzeciej nad ranem — mruknął Oikawa, podciągając nogi pod brodę.
Iwaizumi westchnął, czując duszący ból poczucia winy. Nie mógł przecież przyznać, że wciąż czekał na telefony od szatyna. Musiałby się przyznać, że zwyczajnie bał się odebrać. Patrzył na uśmiechniętą postać i kiedy już wyciągał rękę, żeby włączyć zieloną słuchawkę, piosenka jego ulubionego zespołu kończyła się. I nie dzwoniła więcej w ciągu nocy.
— To było kiedyś. Przestań tak rozpamiętywać przeszłość, to głupie — odpowiedział Iwaizumi, wywracając oczami.
— Pamiętasz jak obiecałeś, że gdy tylko będziesz mógł, to odbierzesz każdy mój telefon? Ty m o ż e s z go odebrać, ale wcale nie chcesz — Wykrzywił usta w grymasie niezadowolenia.
— Oikawa...
— Co więcej, mówiłeś, że mnie nie zostawisz, a uciekłeś daleko ode mnie, żeby tylko nie stawać ze mną twarzą w twarz — syknął, czując jak oczy zaczynają go piec.
— Tooru.
— Co?
Iwaizumi złapał dłońmi twarz Oikawy, a ich spojrzenia splotły się ze sobą.
— Czy ty nadal coś do mnie czujesz? Muszę to wiedzieć. Tylko nie kłam — powiedział brunet spokojnym głosem.
— Nie mogę przestać. — Oikawa spuścił głowę.
— Tak cię przepraszam, Tooru.
Nie powiedział tego wprost, ale Oikawa wiedział, że Hajime znów go odrzucił. Nadal nie darzył go żadnym uczuciem. A on głupi się łudził, że może po tym spotkaniu coś się zmieni. Na co on liczył? Że Iwaizumi przyjedzie, rzuci mu się w ramiona i wyzna mu swoje uczucie? Ta nadzieja wypaliła w jego sercu paskudną dziurę. Drobne łzy spłynęły po zimnych policzkach chłopaka. Nie chciał tak wyglądać, przecież miał zapomnieć. Otarł oczy i wysilił się na jeden ze swoich sztucznych uśmiechów, które przybierał codziennie.
— Nie rozmawiajmy o tym dzisiaj. Ani w ogóle. Chcesz kakao? — zapytał.
Iwaizumi pokiwał głową. Oikawa wyszedł z pokoju z drżącą niebezpiecznie dłonią. Musiał z stamtąd na chwilę wyjść, żeby przypomnieć sobie swój cel. Jedynym wyjściem było zapomnieć o uczuciu do swojego przyjaciela. Tak jak radził Kuroo. Żeby tylko Sugawara się nie martwił.
Żeby Oikawa mógł przespać całą noc.
Kiedy wrócił do Hajime ten leżał na boku z poduszką wetkniętą pod głowę. Oikawa postawił kubki z kakao, a zapach czekolady rozniósł się miło po całym pomieszczeniu. Iwaizumi podniósł się do siadu, uśmiechając się lekko do przyjaciela.
— Chodź, pokaże ci co dla ciebie mam — powiedział Iwa, grzebiąc w swojej torbie.
Wyjął z niej kopertę, którą podał szatynowi. W środku znajdowało się ich zdjęcie kiedy kończyli drugą liceum. Oikawa był szeroko uśmiechnięty z dłońmi ułożonymi w znak pokoju. Iwaizumi w stroju ich drużyny siatkarskiej, stał obok niego z dłońmi wciśniętymi w kieszeń. Wyglądał dużo poważniej niż Tooru, ale na jego twarzy widać było cień uśmiechu.
— Wszędzie szukałem tego zdjęcia! Musiałem je u ciebie zostawić kiedyś — wymruczał Oikawa, gładząc fotografię.
Prawda była taka, że Hajime zabrał to zdjęcie Oikawie, żeby mieć powód do spotkania z nim. Brunet był naprawdę kiepski w okazywaniu zainteresowania w stosunku do kogokolwiek, a ten sposób wydał mu się całkiem dobry.
— Dzięki, że mi je przywiozłeś. Bardzo je lubię, wiesz? Chociaż mogłeś się uśmiechnąć, Iwa-chan. Wyglądasz jak gbur — zaśmiał się Oikawa.
— A ty jak down. To w sumie nic nowego — prychnął Iwaizumi, czując przyjemne ciepło otulające jego ciało.
Oikawa uśmiechnął się szczerze do niego i to wystarczyło, żeby Hajime upewnił się, że to spotkanie nie jest zwykłą pomyłką. Wszystko można jeszcze naprawić, jeśli się postaramy, pomyślał Iwaizumi. Tooru zgasił światło i położył się obok bruneta. Oboje wpatrywali się w świecące gwiazdy namalowane na suficie. Takie chwilę były magiczne same w sobie.
CZYTASZ
✔Róż naszych dusz | iwaoi
FanficPROSZĘ O NIE PISANIE KOMENTARZY W TEJ PRACY - MĘCZĄ MNIE ONE I POWAŻNIE SKŁANIAJĄ DO USUNIĘCIA JEJ gdzie oikawa nie śpi, a iwaizumi nie odbiera od niego telefonów coraz częściej [ 2018 ]