Rozdział 8

41 9 8
                                    

Jestem wysoko ponad ziemią. Nie wiem dokładnie ile metrów dzieli mnie od podłoża, myślę, że jest to odległość dwóch pokaźnej wielkości koszykarzy. Unoszę się lekko, jak piórko, moje stopy, dłonie, twarz smakują świeżego powietrza. Słońce nie pali mnie w oczy, wręcz przeciwnie, daje przyjemne ochłodzenie. Chmury są wysoko nade mną, a czuję się, jakbym leżał na jednej z nich. O niczym innym nie myślę jak o tym, co teraz dzieje się z moim ciałem. Nie mam kontroli nad tym co się dzieje. Nie chcę mieć. Poddaję się temu. Czuję się wolny, po raz pierwszy w życiu.

Aż w końcu znajomy dźwięk budzika wyrywa mnie ze snu. Wstaję, choć najchętniej nie wychodziłbym z łóżka. Chwiejnym krokiem idę do kuchni i jem coś, co ciężko nazwać śniadaniem, bo właściwie jest to tylko kromka chleba z masłem. Wychodzę z domu i jak zwykle jestem około dziesięciu minut przed dzwonkiem. Zerkam na szafki i nie dziwi mnie widok pamiętnika na ich szczycie. Mam ochotę go zdjąć, ale ręce zdają się być jak z kamienia i za nic w świecie nie mogę zdjąć notesu. Mija kilka lekcji, między którymi nadal spoglądam z nikłą nadzieją na szafki. Zeszyt nie znika. Nadal tam leży, mieniąc się lekko w świetle lamp. Wręcz zachęca, żeby go zabrać.

Na chemii staram się unikać wzroku nauczycielki i całkiem nieźle mi się to udaje, choć parę minut przed dzwonkiem wzywa mnie do tablicy. Na szczęście udaje mi się uniknąć jedynki i z nieco poprawionym humorem wychodzę na zewnątrz. I wtedy dzieje się coś, czego z pewnością się nie spodziewałem.

Podchodzę bliżej, żeby zobaczyć, czy to nie sen. Czy na pewno dobrze widzę? Może mam omamy? Czy to się na pewno dzieje? Chyba tak, szczypanie nic nie pomaga, więc nie śnię.

Pamiętnik zniknął. Nie leży już na szczycie szafek. Próbuje za bardzo się nie cieszyć, bo może zastanę w nim kolejną wiadomość o tym, że Rozmówczyni nie chce już wymieniać się wiadomościami. Nie mogę jednak powstrzymać się od uśmiechu, który sam pojawia się na mojej twarzy.

Wracam do domu wręcz rozanielony. Zauważam, że moje emocje są niesamowicie skrajnie. Albo ogromnie się cieszę, albo ogromnie rozpaczam. Ciekawe po czym to odziedziczyłem, bo na pewno nie po mamie. Spoglądam na nią, stojącą przy starym gramofonie. Jest spokojna jak zawsze. Nigdy nie zdradza zbyt wielu emocji. Nawet gdy jest smutna, czy zła, stara się zachować spokój, żebym pod żadnym pozorem nie wziął do siebie jej samopoczucia. Za to chyba kocham ją najbardziej.

- Skąd masz ten gramofon? - pytam z zaciekawieniem.

- Ze sklepu z antykami. Wybrałam się tam dzisiaj. Pomyślałam, że cofnęłabym się do tych starych czasów. Nawet nie wiesz, jaka dobra była wtedy muzyka. Kupiłam też parę płyt.

Wskazuje na maleńki stosik sporych opakowań na płyty winylowe. Widzę parę nazw i nazwisk: George Michael, Steve Miller Band, Rick Astley, Queen, Philip Bailey. Jedną z nich mama wkłada do gramofonu. Nigdy nie słyszałem tej piosenki.

- Easy Lover - tłumaczy mama - Uwielbialiśmy ją z twoim tatą.

Pierwszy raz od dawna mama wspomina o tacie. Dziwnie mi się o nim rozmawia. Nawet nie pamiętam go tak dobrze. Miałem zaledwie cztery lata jak umarł. Choć prześwity niektórych wydarzeń nadal tkwią mi w głowie. I z tego co udało mi się wyłapać, był naprawdę dobrym człowiekiem. I mimo tego, że nie mam tak dokładnego obrazu ojca, często za nim tęsknie. Albo bardziej za jego rolą w moim życiu. Nastolatkowi ciężko jest dojrzewać, gdy nie ma w domu ojca.

Mama zaciska wargi i zamyka oczy, jakby miała zaraz zacząć płakać. Nieznacznie wyciągam do niej rękę, choć tego nie widzi. Po chwili otwiera oczy i znowu się uśmiecha. Usta ma lekko sine.

- A skąd taki dobry humor? Ostatnio wydawałeś się jakiś przybity.

- Jakoś tak - wzruszam ramionami - Sam nie wiem czemu.

Przygląda mi się z uwagą, po czym uśmiecha się szerzej.

- Miła zmiana. A teraz idź nakryj do stołu. Zaraz podaję obiad.

Jemy obiad słuchając starych płyt ze sklepu z antykami, które nawet lekko trzeszczą i ogólnie przesiąknięte są starością. Muszę jednak przyznać, że kilka piosenek naprawdę wpada mi w ucho. Obiecuję sobie czasem podkradać gramofon.

Odrabiam lekcje i uczę się, choć nie mogę się skupić. Udaje mi się na szczęście wbić coś do głowy, bo ostatnio moje chodzenie do szkoły polega na przetrwaniu przed spytaniem lub niezapowiedzianym testem. Gdy udaje mi się wszystkiego nauczyć, wracam myślami do pamiętnika. Jeśli w ogóle przestałem o nim myśleć. Ciekawe, czy moje notatki wpłynęły na Rozmówczynię. Może zdecyduje się na ponowne wymienianie wpisów? A jak nie... to co wtedy? Będę musiał się do tego przyzwyczaić, choć nie chcę i nie potrafię. Wolę nie wyobrażać sobie tej wersji wydarzeń, tylko żyć tą lepszą. Nawet jeśli okaże się tylko fantazją.

Gdy rano przychodzę do szkoły, pamiętnika jeszcze nie ma. Może nie ma jej dziś w szkole? Albo nie wie co napisać? Postanawiam dać jej czas. I sobie też. Muszę skupić się na nauce, mamie i własnym samopoczuciu. Nie mogę ciągle myśleć o tym notesie.

Przełamuje się nawet na chemii i sam zgłaszam się do odpowiedzi. Pani Atkins wydaje się być tym faktem zszokowana. Patrzy się na mnie jak na chorego i jestem prawie pewien, że ma ochotę spytać się mnie, czy wszystko ze mną w porządku. Sam nie wiem, czy tak jest, ale wierzę, że tak.

Po skończeniu lekcji nadal nie widzę na szafkach pamiętnika. Postanawiam się tym nie przejmować. Oferuję mamie wieczór filmowy. Również w tym temacie zaszła rewolucja. Oglądamy Strefę Mroku z 1983 roku, a później Pulp Fiction z 1994 roku. Mamy oglądać Grease, ale mamę zaczyna boleć głowa, więc oglądam sam. Z tych trzech najbardziej przypada mi do gustu Pulp Fiction. Następnie wykonuje swoje codzienne czynności, czyli odrabiam lekcje i próbuję się uczyć. Staram się nie myśleć o pamiętniku. Nawet mi się to udaje. Chyba dałbym radę przyzwyczaić się do nowej sytuacji. Choć wolałbym nie mieć takiej konieczności.

Następnego dnia pamiętnika nadal nie ma. Jeszcze następnego nadal. Zaczynam się zastanawiać, czy nie zabrał go jakiś woźny i nie wyrzucił. Inaczej raczej by się pojawił.

Tracę prawie całą nadzieję, gdy wreszcie go widzę. Leży jak zawsze na szczycie szafek. Przebiegam cały korytarz, co musi wyglądać co najmniej dziwnie. A potem chwytam pamiętnik i otwieram go na nowej notatce.

Chłopak, który pisał pamiętnik |ZAWIESZONE|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz