Rozdział 8

1.1K 13 0
                                    

Następnego dnia poszliśmy wstaliśmy bardzo późno. Chociaż tak mówiła mama bo była dopiero 12:00. Po śniadaniu w moim przypadku składającego się z croissanta z marmoladą truskawkową, malinową oraz  wiśniową i czekolady na gorąco z  bitą śmietaną i cynamonem postanowiliśmy że pójdziemy  do drugiego parku o nawie Walt Disney Studios. Wróciłam do pokoju i przebrałam się w dżinsowe spodenki , fioletowe polo firmy Lacoste , szare trampki Converse’a z fioletowymi sznurówkami i szarą marynarkę . jak zawsze nic szczególnego. Około godziny 14:00 poszliśmy nareszcie do parku rozrywki.  Oba parki są  obok siebie i naprawdę  dzieli je tylko płot ale to dwa inne światy. Na początku poszliśmy na Crush’s Coaster.  Na tej kolejce jeździ się w skorupie żółwia i ogląda się historie rybki Nemo. Niby nic ale w jednym momencie zaczyna się jazda. Niby ucieka się przed rekinem i co chwile się gwałtownie skręca, przyśpiesza a skorupa co jakiś czas się obraca. Mi się strasznie podobało i znowu się cieszyłam że mamy te bilety a nie inne bo kolejka trwała 180 minut. Dużo co? Potem poszliśmy na Stitch Live! . To nie była kolejka. Po prostu wchodziło się do pomieszczenia i po chwili pojawia się Stitch i mówiąc szczerze naprawdę się zdaje jakby on tam był. Odpowiadał na pytania, robił zięcia i na końcu uciekał przed kapitanem Gantu. To było coś niesamowitego ale mówiąc szczerze Nicole była bardziej tym podekscytowana niż ja. Zachowywała się jak pięciolatka. Później poszliśmy na pokazy kaskaderskie. Ale tam było niesamowicie. Samochody jeździły na dwóch kołach skakały nad ogniem ale największe wrażenie zrobił na mnie kaskader który złapał się za sznur dyndający z samochodu i oblał się benzyną. Potem samochód przejechał przez ścianę ognia a kaskader się zapalił. Na szczęście nic mu się nie stało. Potem poszłam razem z tatą (Bo Nicole i mama się bały) na Rock ’n’  Roller Coaster starring Aerosmith. Na samym początku cię wystrzelają. Potem jeździsz po ścianach ,suficie i co chwile się obracasz o 180 stopni. W każdej chwili myślałam że zaraz walne się w głowę o konstrukcję. To było super i żałuje że trwało tak krótko. Potem z tatą nic nie mówiąc mamie i Nicole postanowiliśmy zabrać je na Tower of terror. Oczywiście się  nam udało. Usiedliśmy wszyscy w windzie i zaczęliśmy jechać w górę. Po chwili pokazała nam się historia biednej rodziny która kiedyś weszła do tej windy i gdy jechała do domu gdy nagle w windę walnął  piorun. Cała rodzina zmieniła się w duchy i nikt nigdy nich nie widział. Po chwili  w wielkim lustrze na całą ścianę pokazało się nasze odbicie które zmieniło się w duchy po walnięciu przez piorun. W następnej chwili otworzyło się wielkie okno i zaczęliśmy spadać…  Wszyscy  zaczęli się drzeć. I co chwile podjeżdżaliśmy trochę do góry i znowu spadaliśmy. Po zejściu z kolejki Nicole i rodzicom zrobiło się niedobrze więc poszli odpocząć w restauracji. Ja zaś poszłam na Studio Tram Tour: Behind the Magic. Gdy zajęłam miejsce z samego przodu w drugim wagonie ktoś usiadł obok mnie. Spojrzałam się na Andrew ,się przywitałam i spuściłam z niego wzrok. Zaraz! Chwila! Andew!!!

- Hej – Powiedziałam jeszcze raz i na niego popatrzyłam.

- Lexi?To ty? – Spytał Andrew

- Tak Andrew. – odpowiedziałam i po chwili zapytałam. – Co ty tu robisz?

- Korzystam z ostatnich dni wakacji a ty? – Odpowiedział i się uśmiechnął

- Ja tak samo – Odpowiedziałam i odwzajemniłam uśmiech.

Resztę wycieczki gadaliśmy ze sobą i w pewnym Momocie nasze twarze się zbliżyły. W ostatniej chwili odsunęłam głowę.

- Przepraszam ja nie mogę! – Powiedział zaciskając usta w cięką  linię

– czemu? – Zapytał niewinnie Andrew.

- Bo mam chłopaka. – Powiedziałam myśląc o Cole’u.

- Ok. Rozumiem – Powiedział zasmucony.

- Przykro mi. – powiedziałam i się zarumieniłam.

- Nic się niestało. – Powiedział zdejmując ze mnie wzrok.

Resztę zwiedzania nie rozmawialiśmy ze sobą i wogólę na siebie nie patrzyliśmy. Po zejściu z kolejki pędem pognałam do restauracji gdzie czekała na mnie Nicole i rodzice. Resztę dnia nie widziałam Andrew i mówiąc szczerze ciszyłam się że już się nie widzieliśmy. Jakoś godzinę później poszliśmy do hotelu i zaczęliśmy się pakować.

***

Tego wieczoru siedziałam na swoim łóżku i oglądałam fajerwerki które były we wszystkich kolorach świata.

- Co cię smuci? - Usłyszałam damski głos za sobą.

- Nic. – Opowiedziałam i się odwróciłam.

- Widzę że jest ci smutno. – Powiedziała Nicole podchodząc do mnie i wręczając mi kubek gorącej czekolady z bitą śmietaną i cynamonem. Dokładnie takie same piłam na śniadanie.

- Dziki. – Powiedziałam i napiłam się napoju.

- Mogę z tobą o tym pogadać? – Zapytała Nicole siadając obok mnie.

- Na kolejce usiadł obok mnie Andrew. Wiesz, ten chłopak który się ze mną spotkał. – Powiedziałam i popatrzyłam znowu na fajerwerki. Akurat teraz była fajerwerki w kształcie głowy myszki Miki w kolorze złotym.

- No i co? – Spytała Nicole i zaczęła pić swój napój.

- Zaczęliśmy ze sobą gadać i w jednym momencie ledwo co się nie pocałowaliśmy… - Powiedziałam i się zarumieniłam.

- Że co? – Krzyknęła Nicole ledwo co nie wypluwając czekolady z ust.

- W ostatniej chwili odsunęłam się i powiedziałam mu o Cole’u. – Powiedziałam a moja twarz była wiśniowa.

- To dobrze.  – Powiedziała Nicole i się uspokoiła.

-Najgorsze jest to że ten chłopak mi się spodobał. -  Powiedziałam i moja twarz stała się jeszcze bardziej czerwona.

- Moim zdaniem powinnaś o nim zapomnieć. Znasz go dwa dni a Cole’a od przedszkola. – Powiedziała Nicole

- Wiem. - powiedziałam i się lekko uspokoiłam.

- A poza tym Andrew nigdy więcej nie spotkasz. – Dodała po chwili.

- No właśnie.- Odpowiedziałam

Resztę dnia oglądałyśmy fajerwerki i już nie rozmawiałyśmy o Cole’u i o Andrew. Kiedy fajerwerki się skończyły poszłyśmy się przebrać w piżamę i położyłyśmy się spać.

Życie Lexi MoonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz