,,Przepraszam, że przeszkadzam
Po prostu cały czas jestem na krawędzi
By spróbować cię pocałować
Nie wiem, czy czujesz to samo, co ja
Jednak moglibyśmy być razem, gdybyś tylko zechciała",,Bo znalazłem melodię, która w jakiś sposób sprawia, że o Tobie myślę"
Rosalie była dziewczyną, której nie dało się obojętnie minąć na ulicy, tym bardziej nie dało się wyrzucić jej z głowy po zamienieniu kilku zdań- a przynajmniej ja tego nie potrafiłem. Nasze pierwsze spotkanie było dość zwyczajne i na pewno było tym jednym z wielu dla świata i innych. Jednakże w moim odczuciu, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki- mój świat został wywrócony o sto osiemdziesiąt stopni, a wszystko za sprawą drobnej brunetki o oczach przypominających kolorem letnie, bezchmurne niebo. Było w niej coś w roli jakby magnesu, na pierwszy rzut oka, nie wyróżniała się niczym spośród innych dziewczyn, a jednak przyciągała uwagę. Wydawała się niezwykle delikatna, choć jednocześnie dumna i silna jak nikt inny. W oczach zapisaną miała tajemnicę i być może to chęć jej poznania zgubiła mnie najbardziej.-Charles!-właściwie znałem tylko jedną osobę, która nie potrafiła zrozumieć, że Charlie i Charles to mimo wszystko dwa osobne imiona.
-Co tam Vee?-odwróciłem się w stronę przyjaciela.
Uśmiechał się podejrzanie szeroko nawet jak na siebie. Blondyn odgarnął dłonią przydługie kosmyki wpadające mu w oczy i skupił spojrzenie swoich szarych tęczówek na mnie.
-Kojarzysz rudzielca z pierwszego roku?
-Tę dziewczynę za którą lata nasz szanowany bad boy?
-Yeah-podrapał się po karku, co zwiastowało kłopoty dla mnie- Więc...
-Nie zaczynaj zdania od więc-upomniałem go z uśmiechem ruszając w stronę naszego pokoju w akademiku.
-Cicho tam-przewróciłem oczami dając mu jednak dokończyć- Mia zgodziła się ze mną umówić, ale...
-Zawsze jest jakieś ,,ale"-skwitowałem szukając w kieszeni klucza od pokoju.
-No właśnie-chłopak otworzył drzwi za mnie, więc usiedliśmy na jednym z łóżek- powiedziała, że przyjdzie z koleżanką.Nie mogłem powstrzymać śmiechu, za który oberwałem karcącym spojrzeniem. Wszystko wszystkim, ale kto zabiera ze sobą osobę towarzyszącą na randkę? Chociaż Vincent miał talent do znajdywania sobie trudnych dziewczyn.
Gdy już się uspokoiłem, a chłopak upewnił się, że nie wybuchnę śmiechem jak tylko otworzy usta- co było bardzo trudne w gwoli ścisłości, kontynuował.
-Pomyślałem więc, że ty jako mój najlepsiejszy przyjaciel, mógłbyś udać się z nami. Zająłbyś się koleżanką, a ja mógłbym mieć szansę, chociaż odrobiny samotności z Mią.
-Cholera, kiedy to przypada?
-W ten piątek.-Vee, przecież wiesz, że ma przyjechać Em z przyjaciółką.
-Ja wiem, wiem, ale błagam stary, zrób to dla człowieka, któremu zawdzięczasz życie na tym kampusie.
Westchnąłem ciężko i bijąc się z myślami. Z jednej strony wiem, że moja siostra nie wybaczy mi, jeżeli znowu ją wystawię, a z drugiej wiem ile Harrison musiał się natrudzić, by umówić z tą dziewczyną.
-Dobra, ale ty rozmawiasz z Emily.
-Jasne, po prostu każe jej przyjechać w sobotę-wzruszył ramionami jakby moja siostra nie była potworem gotowym ukrócić nasze żywoty za zmianę jej idealnie ułożonego planu.
W rezultacie okazało się, że Emily jednak nie może przyjechać. ponieważ zawaliła ostatni sprawdzian z trygonometrii i musiała nauczyć się na poprawę.
-Gdzie w ogóle się wybieramy? -zapytałem przyjaciela, gdy ten wrócił do pokoju. Podniósł na mnie wzrok jakby zdziwiony.-Nie mówiłem ci?
-Gdybyś mi powiedział, to bym nie pytał-zripostowałem, na co ten skinął głową.-Vincent! Cholera powiesz mi wreszcie?
-Idziemy na plażową imprezę, więc ubierz się ładnie-puścił mi oczko, a ja jedynie pokręciłem głową ze zrezygnowaniem.
YOU ARE READING
Po za zasięgiem
RomanceTo naprawdę nie tak, że go nie chciałam. Kochałam go na swój chory i niezrozumiały sposób i może właśnie to było przeszkodą, i może dlatego wszystko potoczyło się tak, a nie inaczej. ---- Z Rosie problem polegał na tym, że z jednej strony krzyczał...