do i wanna know;
arctic monkeys.— To jak szukanie igły w stogu siana — mruknął Tony niby do siebie, niby do praktykantów z Nexusa.
Troje studentów stało wokół niezwykłego gościa. Zarząd serwerowni wybrał kilku najlepszych uczniów i dał im zaszczyt towarzyszenia Starkowi przy poszukiwaniu tajemniczego strażnika kodów nuklearnych. Uwagę poczynaniom wynalazcy poświęcała tylko jedna przyszła programistka, a pozostała para skupiała się tylko i wyłącznie na potajemnej sesji zdjęciowej oraz tweetowaniu o gwieździe dnia.
— Jak ją znaleźć? — spytała zafascynowana studentka cichym głosem, bojąc się zakłócić spokój geniusza.
— Wystarczy mieć magnes — wymamrotał, wykonując parę ostatecznych kliknięć na klawiaturze głównego komputera. — Odczytuję kody, a ty tego nie chcesz... złap mnie.
Gdy na ekranie przewijały się cyfry kodu, Tony przymknął oczy i zatopił się we wszechobecnym szumie. Wokół znajdowała się sama elektronika, setki serwerów, kabli i światłowodów. Dało się wręcz poczuć zapach zjonizowanego powietrza. Przez głowę przemknęła mu myśl, co by było, gdyby ktoś zdetonował tu bombę jonową. Odgonił od siebie myśl o utracie tylu danych, ile było tu zapisane. Bywało, że sam korzystał z tego Hubu.
Rozchylił powieki i uniósł brew, gdy obok rozległo się skrobanie piórem w notesie. Linijki zapełniało równe, wykaligrafowane pismo. On sam wolał wirtualne bazy danych i notatki cybernetyczne.
— Co notujesz? — zapytał dziewczynę, zanim się lepiej nad tym zastanowił.
— Ważne informacje z dzisiejszej lekcji z tobą, panie Stark — powiedziała, rumieniąc się.
— Jak ja przez większość czasu gadam od rzeczy. — Machnął ręką.
— Ależ skąd! Jest pan inspiracją wielu ludzi! — gorączkowo zaprzeczyła. — To pan zainicjował postęp technologiczny, to pan jest geniuszem, wynalazcą, nie tylko celebrytą. Nawet z pana słów, które na pierwszy rzut oka są bez większej wartości, można coś wyciągnąć, wystarczy tylko to dostrzec.
W pierwszej chwili uznał to za pusty komplement, aby się przypodobać, lecz po chwili zastanowienia się paplanina studentki miała sens, plus ona sama nie wyglądała na jedną z jego licznych adoratorek. Tony uśmiechnął się do niej, a w myślach podziękował, bo on przecież Tony Stark nie potrafił dziękować.
Ekran komputera zalśnił pomarańczowym ostrzeżeniem, na co zatarł ręce.
— I mam cię — powiedział i po chwili zastanowienia obrócił się do błyskotliwej studentki. — Chcesz się pobawić ściąganie igły z magnesu?
— Ja... ja nie wiem, czy mi się uda — wymamrotała.
— Oj tam, jak coś, to cię wspomogę. — Wzruszył ramionami i zaczął ją instruować. — A wy, cholerne trutnie, przynieście mi kawy. — Wskazał na dwoje zaskoczonych.
W pięć minut i wypitą kawę ekran wypełnił się informacjami. Tony zesztywniał i zaczął się wpatrywać w plątaninę znaków jak w ósmy cud świata. Na jego ustach wykwitł szeroki uśmiech, a oczy zalśniły.
— Panie Stark, czy wszystko dobrze? — spytała zaniepokojona uczennica z wypiekami na policzkach. Przed chwilą dotarła do tego prawie bez jego pomocy, a on na widok znaleziska wyglądał, jakby był to duch.
— Tak... tak! Boże, to JARVIS. Myślałem, że nie żyje. — Wielka radość i potok słów Starka przytłoczyły dziewczynę. Widząc jej dezorientację, dodał — Moja sztuczna inteligencja. Straciłem ją przez tego dupka, z którym teraz walczymy, kolejną AI. Chryste, JARVIS!
Anthony szybko dopisał kilka linijek kodu i zamknął proces.
— Dziękuję... — Uniósł pytająco brew.
— Anila — dopowiedziała.
— Dziękuję, Anila, jak będziesz chciała korki, to dzwoń. Może nawet w Avengers Tower z moją dysfunkcyjną familią. — Mrugnął do niej i zabrał drobny nośnik pamięci, którego nikt nie widział. — Powodzenia wam wszystkim. Nie dajcie się cholernym profesorom. I przekażcie zarządowi, że ich automaty z kawą są do kitu.
Tony szybko się stamtąd ulotnił i ruszył w drogę powrotną do Nowego Jorku, obracając między palcami drobny przedmiot, w którym znajdował się JARVIS. Rozpierała go bezgraniczna radość — jego najlepszy przyjaciel został odnaleziony.
Stark chciał podziękować mu za wszystko. Dopiero rozłąka udowodniła mu, że nawet FRIDAY nie jest w stanie go zastąpić. Wykonywała w milczeniu swoją pracę, nie posiadała rozwiniętej empatii i inteligencji w takim stopniu, w jakim zaawansowany był J. Plus, z poprzednikiem łączyła Tony'ego szczególna więź — był jego najlepszym przyjacielem. Wiedział o nim więcej, widział wszystkie przyjęcia, ataki paniki i walki ze złoczyńcami, dramaty, wzloty i upadki życia Tony'ego.
Nikt nie był w stanie się zaprzyjaźnić z Anthonym Edwardem Starkiem, więc sam sobie tworzył przyjaciół.
×××
Tony z impetem wpadł do środka Wieży, prawie biegnąc do wskazanego przez FRIDAY miejsca pobytu Lokiego. Bóg tylko uniósł brwi, widząc rozemocjonowanego śmiertelnika i wrócił do czytania książki.— Loki, Lokes! — Stark wymachiwał małym przenośnikiem danych. — Nie uwierzysz, JARV wcale nie... hej, o co... — Laufeyson leniwie odłożył książkę na pobliski stolik i powoli podszedł do geniusza.
Tony wiódł za nim wzrokiem, gdy ten w kilka kroków się do niego zbliżył na niebezpieczną odległość. Anthony pytająco spojrzał mu w oczy.
— Czy ty nie miałeś tutaj urządzenia? — musnął dwoma palcami koszulę wynalazcy w miejscu, gdzie znajdowało się okrągłe wgłębienie po reaktorze. — Zablokowało działanie samego Berła, Kamienia Nieskończoności! Co to było? — syknął.
— Chryste, Jelonku, co z tobą? — Tony cofnął się o krok, na co Laufeyson westchnął.
— Czyli jednak. Boisz się mnie.
— Nie! Ja po prostu... zdradzanie swoich prywatnych problemów, o których nie wie prawie nikt, nie jest rzeczą, którą najchętniej bym robił w swoim życiu.
— Widziałeś boga w największej chwili słabości, bóstwo o mocach, o których się tylko marzy ludziom, upokorzone, pokonane, w momencie pojednania ze śmiertelnikami i dalej nie ufasz? Stark, widziałeś największe ugodzenie dumy, jakie mnie spotkało i nadal się wahasz? — wycedził.
— Porozmawiam z tobą o reaktorze łukowym, jeśli się uspokoisz i oboje usiądziemy sobie wygodnie na kanapie.
— Boisz się mnie — powtórzył ze smutkiem. — Też masz mnie za potwora, tak samo jak wszyscy.
Tony przyparł boga do ściany, wkładając w to całą swoją siłę. Zaskoczył Laufeysona swoim ruchem — inaczej by mu się to nie udało.
— Jeżeli pozwolisz, porozmawiamy o reaktorze jutro — mruknął. — A teraz, Lokes, udowodnię ci, na ile się ciebie nie boję.
dla aliny.
CZYTASZ
believer | frostiron
Fanfictiongdy loki wraca na midgardzką ziemię, a pewien wynalazca odkrywa swoją fascynację zielonookim bogiem psot FANFICTION NIEZAKOŃCZONE, A KOŃCA NIE WIDAĆ. PRZEPRASZAM