013. if this feeling flows both ways?

2.1K 242 55
                                    

do i wanna know;
arctic monkeys.

— To jak szukanie igły w stogu siana — mruknął Tony niby do siebie, niby do praktykantów z Nexusa.

Troje studentów stało wokół niezwykłego gościa. Zarząd serwerowni wybrał kilku najlepszych uczniów i dał im zaszczyt towarzyszenia Starkowi przy poszukiwaniu tajemniczego strażnika kodów nuklearnych. Uwagę poczynaniom wynalazcy poświęcała tylko jedna przyszła programistka, a pozostała para skupiała się tylko i wyłącznie na potajemnej sesji zdjęciowej oraz tweetowaniu o gwieździe dnia.

— Jak ją znaleźć? — spytała zafascynowana studentka cichym głosem, bojąc się zakłócić spokój geniusza.

— Wystarczy mieć magnes — wymamrotał, wykonując parę ostatecznych kliknięć na klawiaturze głównego komputera. — Odczytuję kody, a ty tego nie chcesz... złap mnie.

Gdy na ekranie przewijały się cyfry kodu, Tony przymknął oczy i zatopił się we wszechobecnym szumie. Wokół znajdowała się sama elektronika, setki serwerów, kabli i światłowodów. Dało się wręcz poczuć zapach zjonizowanego powietrza. Przez głowę przemknęła mu myśl, co by było, gdyby ktoś zdetonował tu bombę jonową. Odgonił od siebie myśl o utracie tylu danych, ile było tu zapisane. Bywało, że sam korzystał z tego Hubu.

Rozchylił powieki i uniósł brew, gdy obok rozległo się skrobanie piórem w notesie. Linijki zapełniało równe, wykaligrafowane pismo. On sam wolał wirtualne bazy danych i notatki cybernetyczne.

— Co notujesz? — zapytał dziewczynę, zanim się lepiej nad tym zastanowił.

— Ważne informacje z dzisiejszej lekcji z tobą, panie Stark — powiedziała, rumieniąc się.

— Jak ja przez większość czasu gadam od rzeczy. — Machnął ręką.

— Ależ skąd! Jest pan inspiracją wielu ludzi! — gorączkowo zaprzeczyła. — To pan zainicjował postęp technologiczny, to pan jest geniuszem, wynalazcą, nie tylko celebrytą. Nawet z pana słów, które na pierwszy rzut oka są bez większej wartości, można coś wyciągnąć, wystarczy tylko to dostrzec.

W pierwszej chwili uznał to za pusty komplement, aby się przypodobać, lecz po chwili zastanowienia się paplanina studentki miała sens, plus ona sama nie wyglądała na jedną z jego licznych adoratorek. Tony uśmiechnął się do niej, a w myślach podziękował, bo on przecież Tony Stark nie potrafił dziękować.

Ekran komputera zalśnił pomarańczowym ostrzeżeniem, na co zatarł ręce.

— I mam cię — powiedział i po chwili zastanowienia obrócił się do błyskotliwej studentki. — Chcesz się pobawić ściąganie igły z magnesu?

— Ja... ja nie wiem, czy mi się uda — wymamrotała.

— Oj tam, jak coś, to cię wspomogę. — Wzruszył ramionami i zaczął ją instruować. — A wy, cholerne trutnie, przynieście mi kawy. — Wskazał na dwoje zaskoczonych.

W pięć minut i wypitą kawę ekran wypełnił się informacjami. Tony zesztywniał i zaczął się wpatrywać w plątaninę znaków jak w ósmy cud świata. Na jego ustach wykwitł szeroki uśmiech, a oczy zalśniły.

— Panie Stark, czy wszystko dobrze? — spytała zaniepokojona uczennica z wypiekami na policzkach. Przed chwilą dotarła do tego prawie bez jego pomocy, a on na widok znaleziska wyglądał, jakby był to duch.

— Tak... tak! Boże, to JARVIS. Myślałem, że nie żyje. — Wielka radość i potok słów Starka przytłoczyły dziewczynę. Widząc jej dezorientację, dodał — Moja sztuczna inteligencja. Straciłem ją przez tego dupka, z którym teraz walczymy, kolejną  AI. Chryste, JARVIS!

Anthony szybko dopisał kilka linijek kodu i zamknął proces.

— Dziękuję... — Uniósł pytająco brew.

— Anila — dopowiedziała.

— Dziękuję, Anila, jak będziesz chciała korki, to dzwoń. Może nawet w Avengers Tower z moją dysfunkcyjną familią. — Mrugnął do niej i zabrał drobny nośnik pamięci, którego nikt nie widział. — Powodzenia wam wszystkim. Nie dajcie się cholernym profesorom. I przekażcie zarządowi, że ich automaty z kawą są do kitu.

Tony szybko się stamtąd ulotnił i ruszył w drogę powrotną do Nowego Jorku, obracając między palcami drobny przedmiot, w którym znajdował się JARVIS. Rozpierała go bezgraniczna radość — jego najlepszy przyjaciel został odnaleziony.

Stark chciał podziękować mu za wszystko. Dopiero rozłąka udowodniła mu, że nawet FRIDAY nie jest w stanie go zastąpić. Wykonywała w milczeniu swoją pracę, nie posiadała rozwiniętej empatii i inteligencji w takim stopniu, w jakim zaawansowany był J. Plus, z poprzednikiem łączyła Tony'ego szczególna więź — był jego najlepszym przyjacielem. Wiedział o nim więcej, widział wszystkie przyjęcia, ataki paniki i walki ze złoczyńcami, dramaty, wzloty i upadki życia Tony'ego.

Nikt nie był w stanie się zaprzyjaźnić z Anthonym Edwardem Starkiem, więc sam sobie tworzył przyjaciół.


×××


Tony z impetem wpadł do środka Wieży, prawie biegnąc do wskazanego przez FRIDAY miejsca pobytu Lokiego. Bóg tylko uniósł brwi, widząc rozemocjonowanego śmiertelnika i wrócił do czytania książki.

— Loki, Lokes! — Stark wymachiwał małym przenośnikiem danych. — Nie uwierzysz, JARV wcale nie... hej, o co... — Laufeyson leniwie odłożył książkę na pobliski stolik i powoli podszedł do geniusza.

Tony wiódł za nim wzrokiem, gdy ten w kilka kroków się do niego zbliżył na niebezpieczną odległość. Anthony pytająco spojrzał mu w oczy.

— Czy ty nie miałeś tutaj urządzenia? — musnął dwoma palcami koszulę wynalazcy w miejscu, gdzie znajdowało się okrągłe wgłębienie po reaktorze. — Zablokowało działanie samego Berła, Kamienia Nieskończoności! Co to było? — syknął.

— Chryste, Jelonku, co z tobą? — Tony cofnął się o krok, na co Laufeyson westchnął.

— Czyli jednak. Boisz się mnie.

— Nie! Ja po prostu... zdradzanie swoich prywatnych problemów, o których nie wie prawie nikt, nie jest rzeczą, którą najchętniej bym robił w swoim życiu.

— Widziałeś boga w największej chwili słabości, bóstwo o mocach, o których się tylko marzy ludziom, upokorzone, pokonane, w momencie pojednania ze śmiertelnikami i dalej nie ufasz? Stark, widziałeś największe ugodzenie dumy, jakie mnie spotkało i nadal się wahasz? — wycedził.

— Porozmawiam z tobą o reaktorze łukowym, jeśli się uspokoisz i oboje usiądziemy sobie wygodnie na kanapie.

— Boisz się mnie — powtórzył ze smutkiem. — Też masz mnie za potwora, tak samo jak wszyscy.

Tony przyparł boga do ściany, wkładając w to całą swoją siłę. Zaskoczył Laufeysona swoim ruchem — inaczej by mu się to nie udało.

— Jeżeli pozwolisz, porozmawiamy o reaktorze jutro — mruknął. — A teraz, Lokes, udowodnię ci, na ile się ciebie nie boję.



dla aliny.



believer | frostironOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz