Violin

981 108 6
                                    

Jedna myśl w mojej głowie doprowadzała mnie na krawędź szaleństwa. Wyszłam dziś z domu, choć byłam cieniem człowieka, wyblakłam. Znów poszłam tamtą drogą.

Nie wiem, co dalej robić. Chcę po prostu odnaleźć to uczucie.

Promenada jak zwykle była tłoczna. Przeciskałam się między ciałami nieznanych mi ludzi. Byłam dla nich niewidoczna.

Gdy dźwięki muzyki otuliły moje uszy, przyspieszyłam, chcąc znaleźć ich źródło. Odnalazłam je tuż przy zejściu na opustoszałą plażę.

Znów tu była, znów grała. W smukłych palcach trzymała skrzypce, oczarowując przechodniów swoją muzyką. Każdy się przy niej zatrzymywał, by oddać się sztuce, którą tworzyła.

Nie robiła tego, by uzbierać pieniądze. Ludzie nie mieli nawet gdzie wrzucać monety. Po prostu chciała poprawić nastrój każdego, kto tylko mógł usłyszeć jej własne dzieło.

Na mnie samą, melodia wpływała kojąco. Czułam się spokojna, choć w moim ciele panował gorąc.

Niestety, gdy tylko dotarłam na miejsce, zakończyła swój występ, kłaniając się. Zgromadzeni zaczęli klaskać, by oddać uznanie. Wyszłam z domu za późno.

- Hej, już skończyłaś? – wyrwałam niepotrzebnie.

Ku zdziwieniu, usłyszała mój głos i spojrzała w moją stronę, gdy przeciskałam się między ludźmi, by do niej dotrzeć.

- Dlaczego pytasz? – Po raz pierwszy usłyszałam jej głos.

Był kojący, choć poczułam drżenie ciała.

- Dopiero przyszłam i chcę zostać tu jeszcze przez chwilę – powiedziałam na jednym wydechu, a moje dłonie zaczęły się pocić.

- Ze mną, czy z moją muzyką? – spytała podejrzliwie, nie spuszczając przenikającego spojrzenia.

Nie wiedziałam, jak sformułować odpowiedź, by dobrze brzmiała. Jedynie bezsensownie przytaknęłam głową.

Nieznajoma przeskanowała mnie wzrokiem, a mój oddech był nierówny.

- Podoba mi się twój styl – powiedziała nagle, przyglądając się mojej skórzanej kurtce i koszulce rockowego zespołu. – Pozwolę ci posłuchać mojej muzyki chwilę dłużej niż innym ludziom, ale na plaży. Będę grać do zachodu słońca.

Chwyciła zamknięty futerał na instrument i ruszyła w stronę wspomnianego miejsca. Mogłam podziwiać jej doskonałość w blasku chowających się promieni. Poruszała się z wdziękiem, choć prawdopodobnie nie była tego świadoma.

Usiadła na piasku blisko brzegu, a ja zajęłam miejsce niedaleko niej. Wolałam być dalej, by tylko móc widzieć ją całą. Chciałam napawać się tym widokiem. Nie wiedziałam, ile czasu było mi dane.

- Co chcesz, żebym zagrała? – Jej głos był taki spokojny.

- Chcę czuć się daleko od miejsc, z których nie mogę uciec. – Nie wiem, czy była w stanie mnie zrozumieć. – Chcę przez chwilę poczuć, że jesteś tu tylko ty i ja.

Nieznajoma jedynie skinęła głową, jakby wiedziała, co znajduje się w moim umyśle.

Gdy smyczek zaczął ocierać się o struny, piękna melodia rozeszła się po plaży. Wpatrywałam się w nieskazitelne oblicze kobiety, która zamknęła oczy, by jedynie bardziej wczuć się w to, co robi.

Ja także chętnie przymknęłabym powieki, lecz nie mogłabym jej wtedy podziwiać. Wychwyciłam precyzję w jej ruchach. Posiadała ogrom talentu, a ludzie powinni go poznać, ale nie teraz. W tym momencie grała wyłącznie dla mnie.

Przesunęłam się nieco, by widzieć i ją i zachodzące słońce. Ta chwila zostanie w mojej pamięci już na zawsze.

Kiedy skończyła, otworzyła oczy i spojrzała na mnie.

- Podoba ci się moja muzyka? – spytała, choć dobrze znała odpowiedź.

- Kiedy grasz, mam wrażenie, że moje szaleństwo ulatnia się i unosi do chmur. – Promienie słoneczne już prawie całkowicie zniknęły za horyzontem, przez co otoczenie zrobiło się ciemniejsze.

- Jestem tu z tobą, więc pozwól mu powoli się rozejść. Niech wyjdzie z twojej głowy. Zastąp nim rozgwieżdżone, nocne niebo, które jest nad nami. – Znów uniosła skrzypce, by rozpocząć kolejny utwór. – Zamiast w szaleństwie, możemy zanurzyć się głębiej w muzyce.

Subtelność jej głosu sprowadzała mnie na ziemię. Słońce już całkowicie zaszło, kiedy ponownie rozpoczęła grę.

To, co tworzyła, było sztuką. Melodia zabierała mnie daleko, choć tak naprawdę nie ruszałam się z miejsca. Mogłam w ten sposób uciec od miejsc, których normalnie nie byłam w stanie opuścić. Byłam tylko ja, ona i muzyka.

- Dzięki tobie coś odnalazłam – powiedziała nagle, gdy dźwięk skrzypiec ustał. Schowała je do futerału, który następnie zamknęła. – W końcu znalazłam tlen, którym mogę oddychać.

Nie rozumiałam jej słów. Choć dookoła było już ciemno, a plażę rozświetlały jedynie gwiazdy i lampy znajdujące się na promenadzie, a ja mogłam podziwiać jej urodę, nie potrafiłam wyczytać jej zamiarów.

Siedziała bliżej, niż mi się zdawało. Nachyliła się, opierając dłoń na piasku, tuż obok mojej. Jej kształtne usta ułożyły się w uroczy półuśmiech, a oczami próbowała odnaleźć zgodę. Nawet się nie ruszyłam. Nie wiem, czy powinnam.

Jej wargi delikatnie dotknęły moich. Teraz już na pewno mój umysł pochłonęło szaleństwo.

Zamknęłam oczy, by na zawsze to zapamiętać. Jej usta poruszały się z gracją, której nie potrafiłam pojąć. Gdybym tylko potrafiła opisać to uczucie, stworzyłabym najpiękniejszą poezję, jaką widział świat.

Całowałam nieznajomą w białej sukience. Spadałam w otchłań, choć trzymała mnie przy sobie.

Po chwili jednak, odsunęła się przygryzając dolną, spierzchniętą wargę. Przez delikatny uśmiech przymrużyła śliczne oczy.

- Nazywam się Lexa Woods – przedstawiła się, wciąż nie spuszczając ze mnie przenikającego spojrzenia.

- Clarke Griffin. – Kąciki moich ust także się uniosły.

- Pozwoliłam ci zostać ze mną tylko przez chwilę, Clarke, ale jeśli chcesz, mogę grać dla ciebie, aż do wschodu słońca. – Otrzepała dłonie z piasku.

Wyczekiwała odpowiedzi, a ja znów byłam w stanie jedynie skinąć głową. Kobieta otworzyła futerał, by wyjąc z niego instrument. Po chwili rozpoczęła kolejny, nieznany mi utwór.

Grała moimi emocjami tak, jak grała na skrzypcach. Gdy tylko zaczęła, nie chciałam, by kończyła.

Lost In Time || Clexa - One ShotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz