"Czy spokój jest osiągalny tylko po śmierci?"
~~
Wszyscy ludzie, których mijasz na ulicy, w szkole, sklepie, mają swoją własną historię. U niektórych jakąś część widać w oczach, u innych po zmęczonych dłoniach, zapracowanych rękach, a u kolejnych po mniej lub bardziej widocznych bliznach. Wiele ludzi posiada umiejętność kamuflującą wszystkie te mankamenty. Ubierają rękawiczki, okulary, zasłaniają się. Potrafią być wśród ludzi, śmiać się i rozsiewać radość, nawet po różnych przykrych przeżyciach. Niektórzy zakładają przysłowiowe maski, by zakryć skazy, a inni czują się z nimi w porządku, potrafiąc wynieść z nich lekcje i więcej nie powtarzać błędów.
Jest również taka grupa ludzi, która nie zakrywa ran, blizn, oczu. Z pozoru można wyczytać wszystko, jednak ich wygląd uchyla tylko rąbka tajemnicy.
Jestem pewna, że gdyby oddzielić człowieka od jego zapisanej już historii i zmienić kilka słów- nie potrafiłby się odnaleźć. Musieliśmy czegoś doświadczyć, by teraz być tu, gdzie jesteśmy. Tylko czy wykazujemy odpowiednią siłę, by to przetrwać?Niektórzy ludzie mają dużo drobnych problemów, a inni jeden duży. Jeszcze inni jeden mały, a następni masę wielkich. I czasami przytłacza mnie myśl, że jestem egoistką, myśląc, że mój jeden duży problem jest niczym w porównaniu z problemami wielu innych ludzi. Jedna część mnie szła za tym głosem, a druga mówiła, że mam prawo czuć się najgorzej na świecie. Chociaż wiedziałam, że żyję i fizycznie czuję się dobrze (prócz tego, że czasem wymiotuję), to w głowie wciąż miałam ogromny mętlik i zatruty organizm. Byłam rozdarta na teoretycznie dwie części, z których każda była poprzecinana i podarta na wiele innych. I wszystkie nerwy, i mięśnie, na których jeszcze jakoś się trzymałam już powoli odmawiały współpracy. Czułam, że niedługo przyjdzie najgorszy czas w całym moim życiu. Teoretycznie minęły już dwa tygodnie od czasu gwałtu, ale ja wciąż jeszcze nie jestem do końca świadoma tego co się stało. Cały czas czułam, jakbym stała obok, wciąż blisko, jednak teraz nieuchronnie wracałam do swojego ciała. Cierpiałam, ale nie potrafiłam powiedzieć, czy to uczucie mija, czy wręcz przeciwnie- nasila się.
Trzymałam mocno gitarę i gryzłam wargę w zamyśleniu, wygrywając pojedyncze dźwięki.
Po dwóch godzinach grania zaczęły mnie boleć ręce. To nieprawdopodobne, że jestem aż tak mało aktywna fizycznie. Jestem pewna, że jutro obudzę się z zakwasami.
- Jest okej, dasz radę to zagrać - Kastiel kiwnął głową.
- Super. Ja będę lecieć, zrobiło sie późno i na pewno nie wstanę jutro do szkoły - westchnęłam i oddałam gitarę.
- Jak chcesz, to możesz zostać - czerwonowłosy wzruszył ramionami, zapinając pokrowiec.
Serce zabiło mi mocniej na myśl o kolejnej nocy przespanej w mieszkaniu razem z Kastielem. Nocowałam u niego wiele razy, jednak teraz nasza relacja stała się dziwna. Z jednej strony umocniła się, a z drugiej wszystkie te więzy się poplątały. Wiedziałam, że Kastiel coś do mnie czuje i odwrotnie, jednak nie mogliśmy ze sobą być wyłącznie z mojej winy.
To brzmi jak tania historia romantyczna rozhisteryzowanej nastolatki.- Jeśli tobie to nie przeszkadza, to czemu nie - uśmiechnęłam się. - Twoja kanapa jest całkiem wygodna.
- Wiadomo.
Napisałam szybko sms do Maydy z pytaniem, jak poszła rozmowa z Lysandrem. Po kilku minutach oczekiwania na odzew, zmartwiłam się, bo zazwyczaj odpisywała od razu.
- Idę pod prysznic - usłyszałam tylko, zanim kiwnęłam głową, jak zahipnotyzowana patrząc w ekran telefonu.
- Co znowu węszysz? - zapytał kpiąco, stając nade mną.
- Nic nie węszę, May mi nie odpisuje - odpowiedziałam, gryząc paznokcie.
- Gada z Lysandrem, to oczywiste, że nie odpisze.
- Co masz na myśli? - zapytałam bez większego zastanowienia.
Kastiel poruszył tylko brwiami i zniknął za drzwiami pokoju. Przewróciłam oczami na jego dziecinne zachowanie i zablokowałam telefon, rzucając go na łóżko.
Wstałam, z zamierem pójścia do kuchni, ponieważ strasznie zaschło mi w gardle. Na komodzie ustawionej pod ścianą po lewej stronie wyjścia z pokoju, panował duży bałagan, przez porozrzucane wszędzie kartki z nutami. Podeszłam bliżej, by rzuciła mi się w oczy jedna, podarta i poszarpana kartka.
Chwyciłam dwa kawałki i przyłożyłam do siebie, bym mogła zobaczyć nieudolny rysunek. Uśmiechnęłam się rozczulona, ponieważ szkic przypominał robotę dziecka. Wyszłam z pokoju i zeszłam po schodach do kuchni. Zapaliłam światło i otworzyłam lodówkę, szukając czegokolwiek do picia. Kastiel nie odżywiał się zbyt zdrowo, co można było wywnioskować po zawartości jego lodówki. Znalazłam stary kawałek pizzy, ketchup, zaschnięty żółty ser i kilka innych, trochę bardziej jadalnych rzeczy. Westchnęłam i postanowiłam napić się wody z kranu.
- Co tutaj robisz? - usłyszałam głos Kastiela za plecami i aż podskoczyłam, ponieważ nie spodziewałam się go tutaj.
- To co zazwyczaj robi się w kuchni - odstawiłam szklankę na stół - wiesz, maluję paznokcie, myję zęby i strzelam do dzikich zwierząt - odpowiedziałam sarkastycznie.
Kastiel prychnął i uśmiechnął się cwaniacko.
- Mam nadzieję, że mnie nie postrzelisz.
- Oho, zdecydowanie wyglądasz jak dzikie zwierzę.
- No jasne, jak tygrys.
- Raczej jak dzik - wzruszyłam ramionami, odwzajemniając jego uśmieszek. - Ty w ogóle coś jesz?
- Tak, cukierki.
- To było suche - uniosłam brew, wyłapując w wypowiedzi niewinny podtekst. Cieszyłam się, że się nie zestresowałam, ponieważ często żartowaliśmy podobnie.
- Jestem śpiący, skończyły mi się już riposty na ciebie - przewrócił oczami, wychodząc z kuchni.
- Tłumacz się, tłumacz - mruknęłam i zgasiłam światło, podążając za chłopakiem.
Chwilę potem położyłam się na kanapie, umieszczonej w pokoju Kastiela, upewniając się, że nastawiłam budzik.
~~
- Mój Boże, co ty tam robisz tyle czasu!? - usłyszałam krzyk Kastiela. Przewróciłam oczami, kiedy odłożyłam swoją szczoteczkę.
- Dlaczego trzymasz smycz Demona w łazience? - prychnęłam i odkluczyłam drzwi.
- Serio myślisz, że różowa linka to smycz Demona? - zapytał sarkastycznie.
- A więc to twoja smycz? Niezłe fetysze - zaśmiałam się.
- To psa sąsiadki.
- Nie wiem co pies sąsiadki robił w twojej toalecie.
- To ta brunetka z naprzeciwka. Była tu, żeby coś pożyczyć.
Uniosłam brew, wiedząc, że to naprawdę ładna dziewczyna, dwa lata starsza od nas. Miałam okazję zamienić z nią dwa słowa, wydawała się naprawdę miła i pomocna. Poczułam lekkie ukłucie zazdrości, które próbowałam zdusić, ponieważ Kastiel może umawiać się z kim chce.
- Nie mów, że jesteś zazdrosna - prychnął.
- Skąd ten pomysł? - przewróciłam oczami- to twoj dom, rób w nim co chcesz.
Wyszłam z toalety z zamiarem ubrania butów, ponieważ za pół godziny zaczynają się lekcje.
~~
Czołem!
Chyba najsłabszy rozdział na świece, strasznie przepraszam, ale moja wena poszła się paść gdzieś na łąkę, z dala ode mnie^^'Dziś w nocy zacznę pisać kolejny i mam nadzieję, że nie będzie aż taki zły i nudny.
Miłego dnia/ wieczoru/ dobranoc!❤
CZYTASZ
Permanentność [Słodki Flirt] •Kastiel•
FanfictionCierpienie szuka ofiar. Gdy długo w nim trwasz, pogrążasz się w ciemności, która sprawia, że powoli gnijesz i umierasz od środka. Ból następuje niespodziewanie, jakby rozwalał całą konstrukcję organizmu, kawałek po kawałku. Bez znieczulenia. ~~ Du...