17. "Ludzie umierają niespodziewanie."

613 67 43
                                    

"Adrenalina, ostatnia stacja,
asymetryczna utylizacja. serca."

~~

Każda sekunda przesiedziana w domu z Albertem była jak wieczność. Strach więził wszystkie moje pozytywne emocje, nie pozwalając mi cieszyć się z rzeczy, które kiedyś mnie uszczęśliwiały. Ulubiony film, malowanie, granie na perkusji, tworzenie. Wszystko to zarazio się groźnym wirusem od Alberta, który chodził i rozsiewał swoją negatywną energię, a to miało znaczący wpływ na moje życie. Od razu wirus, którym zarażał wtargnął wewnątrz mnie, a ja nie miałam na to żadnego lekarstwa. Musiałam trwać w problemach, przeczekać i zapomnieć.
Tylko czy da się zapomnieć o najgorszej chwili w życiu? Da się wyleczyć potężne zapalenie, zatrucie organizmu, sepsę, bez lekarstw? Ponieważ właśnie czułam się tak, jakby niewinna infekcja przeistaczała się w zakażenie ogólne. Co jest lekarstwem na gwałt? Na potworne wykorzystanie seksualne, które porwało mnie i zamknęło myśli z krwawymi wizjami?

Myśli o samobójstwie pojawiały się w mojej głowie coraz częściej. Ból, krótkotrwały i przejściowy, a później cisza, upragniony spokój, stan, z którego powrotu już nie ma. Ból, który sprawi mi radość, ponieważ będę wiedziała, że po nim nie ma już nic.

Siedziałam na ławce przed grobem taty o trzeciej nad ranem, oglądając gwiazdy i popijając jakiąś niezbyt smaczną oranżadę z całodobowego sklepu. Wolałam marznąć niż wrócić do domu. Mogłabym dostać hipotermii i wtedy umrzeć samoistnie. To również dość dobry plan.

Dookoła mnie nie było nikogo. Tylko ja, księżyc, gwiazdy i cmentarna płyta, pod którą uwięzione było ciało mojego ojca. Był wolny, wiedział co jest po śmierci, nie czuł bólu, ani strachu. Prawdopodobnie stał się szczęśliwy.

Znów napiłam się niedobrego napoju, już nawet nie zwracając uwagi na moje łzy zdenerwowania, które spływały po policzkach. Poprawiłam czapkę i wytarłam oczy rękawem, wpatrując się w napisy wyryte na nagrobku.

"Człowiek żyje tak długo, jak żyje po nim pamięć."

Ludzie umierają niespodziewanie. Mogą upaść, przewrócić się, dostać zawału, wylewu, udaru, zarazić się nieuleczalnym gównem lub po prostu niechcący nadziać się na płot gdzieś w centrum miasta. To nagłe, niespodziewane, bolesne, nieodwracalne. Wiem jak długo płakałam za tatą, jak nadal przykro mi, że go ze mną nie ma. Nie mogę zrobić tego moim bliskim, nie mogę zniknąć.

Kucnęłam i zapaliłam kolejny znicz, który postawiłam na grobie. I nagle usłyszałam grzmot. Burza o tej porze roku?

Drzewa uginały się pod wpływem wiatru, a błyskawice pojawiały się co kilka sekund. To była potężna burza, której nigdy nie spodziewałabym się zimą.
Całe moje ubrania natychmiast stały się mokre, ale ja nie mogłam sie ruszyć. Uniosłam głowę i ściągnęłam czapkę.

Oczyszczenie, wspomnienia, gasnące znicze, zapach zgaszonych świeczek. Poczułam się udręczona, ale czystsza. Nie mogłam się ruszyć, moje mięśnie były zablokowane. Tak jakby coś chciało, bym trwała w tym deszczu, na środku cmentarza, przy tacie. Czułam się bezpieczniej niż w domu, pomimo dość przerażającej atmosfery.

Odetchnęłam, pozwalając, by kilka kropli deszczu wpadło mi do ust.
Mimo hałasu, który tworzył deszcz, ja wręcz płynęłam w ciszy i spokoju. Tak, w tej sytuacji uspokajał mnie dźwięk deszczu, wiatru, bardzo niska temperatura mojego ciała. To było coś, czego potrzebowałam.

~~
Drzwi skrzypnęły, kiedy weszłam do domu. Była czwarta nad ranem, a na ósmą szłam do szkoły, więc wiedziałam, że powinnam pójść spać natychmiast, lub nie spać w ogóle.

Przeszłam szybko do pokoju, alby nikogo nie obudzić, po czym rzuciłam się na łóżko, od razu żałując tej decyzji. Byłam przemoczona, zmęczona i zmarznięta, więc nie mając siły na nic innego zdjęłam z siebie jeansy i koszulkę, owinęłam się kocem i zasnęłam.

Oczywiście udało mi się przespać około godziny, później dostałam sms od Kastiela.

Od: Kastiel:
"I co tam? Urywamy się dzisiaj?"

Uśmiechnęłam się. Kastiel czyta mi w myślach.

Do: Kastiel:
"Amen. O tym marzyłam. Pisać do Lysandra i May?"

Od: Kastiel:
"Ja napiszę, a ty się lepiej ogarnij."

Do: Kastiel:
"Skąd wiesz, że nie jestem zrobiona na bóstwo?"

Od: Kastiel:
"Oszukuj się dalej:)"

Wyczołgałam się z łóżka i naciągając koc na głowę, podeszłam do szafy. Wybrałam cokolwiek czarnego i wyszłam z pokoju z zamiarem wzięcia szybkiego prysznica. Uciekłam do toalety, aby uniknąć wzroku kogokolwiek. Zakluczyłam drzwi i przetarłam twarz, podchodząc do lustra.

Ciemne kręgi pod oczami, Sucha skóra, popękane usta. Żyłki w moich oczach doskonale potwierdziały to, że praktycznie nie spałam, a po rozmazanych resztkach makijażu można było stwierdzić, że to była ciężka noc.

Zacisnęłam oczy i weszłam pod prysznic. Odkręciłam ciepłą wodę i wzdrygnęłam się, czując pod dłońmi chropowatą powierzchnię strupów. Podważyłam jeden, aby poczuć nagły, lekki ból i dreszcze. Przesunęłam palce w górę, by zedrzeć następny i kolejny, a kiedy w końcu otworzyłam oczy, zobaczyłam krew. Uspokoiła mnie na tyle, że byłam w stanie umyć się i wyjść spod prysznica.

Ubrałam bluzę i spodnie, po czym szybko wysuszyłam włosy i wyszłam z toalety, by ubrać buty i kurtkę.

Ktoś zaczął schodzić po schodach, kiedy skończyłam rozplątywać słuchawki, więc szybko wybiegłam z domu, trzaskając głośno drzwiami.

Od: Kastiel:
"May i Lysander idą z nami, ale za dwie godziny spadają, bo muszą poprawić sprawdzian z chemii, żeby zdać."

Do: Kastiel:
"A ty nie musisz poprawić tego sprawdzianu?"

Od: Kastiel:
"Skąd ten pomysł? Spotykamy sie u mnie, bo jest cholernie zimno."

W słuchawkach rozbrzmiał głos Kurta Cobaina w utworze "You know you're right". Kurt będzie żył wiecznie poprzez muzykę, którą zostawił. Ona łączy ludzi, inspiruje i motywuje.

Pogoda całkowicie odpowiadała mojemu nastrojowi, bałam się ludzi jak uciekające przed burzą i deszczem ptaki, łzy, gdyby tylko mogły spływałyby strumieniami jak krople deszczu po szybach, a mój czarny, nierzucający się w oczy ubiór podobny był do zachmurzonego nieba, na które nikt nie zwracał uwagi.
Zdjęłam kaptur i zapukałam leniwie do drzwi mieszkania Kastiela. Otworzyła mi Maydy, marszcząc brwi na mój widok.

- Hej, Candy. Wyglądasz niewyraźnie, wszystko w porządku?

- Cześć. To nic, tylko trochę się przeziębiłam.

Weszłam do środka, zdejmując kurtkę. Okropnie czułam się z tym, że oszukiwałam Lysandra i May, ale nie chciałam dorzucać do ich problemów mojego. Źle mi z tym, że obarczyłam tym Kastiela, a z drugiej strony czuję się fatalnie, że nie powiedziałam moim bliskim prawdy. Jednak wiedziałam, że tak będzie lepiej.

~~
Czołem!

Nareszcie jest rozdział. Krótki, zły, bez akcji, totalnie mi się nie podoba. Jednak wrzucę go, bo czuję się bardzo źle, że aż tak długo musieliście czekać.

Dziękuję za wytrwałość. Kocham.

Miłego dnia/ wieczoru/ dobranoc!❤🐥

Permanentność [Słodki Flirt] •Kastiel•Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz