27. "Jak chwast, który wyrósł na toksycznej ziemi "

242 19 36
                                    

 
"Tam gdzie realizm jest pojęciem nieznanym,
milion par rąk wskazuje jednego.
stracić go będzie źle
wypuścić- jeszcze gorzej."
~~

  Od zawsze dręczył mnie temat czasu. Co będziemy robić za parę lat, kim będziemy i jak nasze teraźniejsze plany przełożą się na realne życie, gdzieś w przyszłości. Czy uda nam się spełnić marzenia i przede wszystkim, czy uda mi się zapomnieć? Wizja przyszłości w moim obecnym stanie emocjonalnym, psychicznym, a nawet fizycznym jest straszna. Przeraża mnie myśl, że mogłabym nigdy nie pozbyć się tych wszystkich złych uczuć i okropnych myśli z mojej głowy. To siedzi głęboko. Jest jak roślina, jak chwast, który wyrósł na toksycznej ziemi i zakorzenił się w niej na tyle głęboko, że nie da się wyrwać go z całym korzeniem. Jeśli się uda, pozostawi dziurę, którą też trzeba będzie zapełnić. Nie wiem, czy kiedyś umrze, czy może zaczeka na mnie, ale wizja dalszej egzystencji z tym chwastem jest nie do zniesienia. Przeszłości nie da się zmienić, po prostu się coś zdarzyło i koniec, zostają fakty i skutki. Coraz częściej, gdy myślałam o przyszłości, nie widziałam jej. Nie było mnie już, nie było mnie oraz bólu, który czułam przez tak długi czas. Z drugiej strony wydaje mi się, że może jednak będę żyć, z chwili na chwilę i szybko, goniąc momenty radości i przerwy w cierpieniu, takie jak ta obecna.

Siedziałam na kanapie obok May, popijając dość smacznego drinka ze szklanki. Okazało się, że Armin potrafił przyrządzać naprawdę dobre drinki! Były całkiem mocne, dlatego już po trzech, które wypiłam, czułam się lekko upojona. Kastiel siedział na przeciwko mnie, na krześle i z jakiegoś powodu dmuchał balona. Niezbyt wiedziałam skąd go wziął. 

— Kastiel? — wymamrotałam, pochylając się w jego stronę. — czy ten balon to dla mnie?

— Może być, Cukierku — uśmiechnął się, po czym zawiązał balon i zabrał mi zwinnie szklankę z trunkiem.

— Hej! Poproś Armina o jeszcze jednego! — zrobiłam wkurzoną minę, przekrzykując dość głośno grającą muzykę.

W mieszkaniu Lysandra panowała naprawdę przyjemna atmosfera. Maydy, Lys, Kastiel, Alexy, Armin i ja czuliśmy się świetnie w swoim towarzystwie, mimo lekkiego upojenia alkoholowego. Żartowaliśmy i wygłupialiśmy się, słuchając muzyki.

  — Tupnij jeszcze nóżką, hm? — prychnął i wziął duży łyk.

Oczywiście tupnęłam i wstałam, splatając ręce na piersi. Nadal trzymałam różowy balon, który dla mnie nadmuchał. Kastiel również wstał i na moich oczach wypił resztę MOJEGO drinka.

— Armin!!! — krzyknęłam cicho i zabierając czerwonowłosemu szklankę, podbiegłam do chłopaka. Stał w kuchni i przeglądał coś w telefonie.

— Co jest? — zapytał, ale zrozumiał mnie bez słów widząc pustą szklankę. Uśmiechnął się słodko i potargał mnie po włosach, obiecując mi nowego.

— Nie myśl sobie że to ja go wypiłam! To wina Kastiela! — poskarżyłam się, a Armin objął mnie ramieniem i zaczął się ze mnie śmiać.

— Po prostu robię tak dobre drinki, że nikt nie może się im oprzeć! 

Zaśmiałam się i oczywiście potwierdziłam słowa chłopaka, siadając na wysokim krześle obok niego. 

— Czy to znaczy, że dobrze wam się układa? — Zapytał, ściszając głos.

 — Ciii! Armin, muszę nauczyć cię dyskrecji! 

— Hahaha, to ty krzyczysz, a nie ja!

— Tak to prawda. I owszem, chyba jest między nami dobrze.

Permanentność [Słodki Flirt] •Kastiel•Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz