13. "Jak zdobyć własne niebo?"

717 74 32
                                    

"Oszalejmy i miejmy się z głowy."

~~
 

Sznurując mocno moje buty, niestety zaczęły gnębić mnie myśli o tym, że już jutro będę musiała znów widzieć Alberta codziennie.
Nie miałam pojęcia jak poradzę sobie, kiedy mój oprawca znów będzie w domu. Ten wyjazd  niespodziewanie mnie uratował, dając mi chwilę oddechu od codziennego piekła. Albert wraca jutro, a ja już teraz wiedziałam, że choćbym miała marznąć, nie będę przebywała w domu dłużej niż będzie to konieczne. Bolało mnie to, że  mężczyzna, w którym widzę tylko i wyłącznie zagrożenie, izoluje mnie od mamy w pewien sposób. Smsowałam tylko z nią podczas ich wyjazdu, jednak gdzieś tam wciąż czułam jego obecność.

Kiedy sięgnęłam po kurtkę z wieszaka, niespodziewanie moja bluzka podwinęła się  lekko w górę. Spanikowana szybko opuściłam ją i odwróciłam głowę w stronę Kastiela, który spojrzał na mnie zaskoczony.

Przez ostatnie dni bardzo pilnowałam, by całe moje ciało było przykryte, ponieważ wszędzie na nim widniały zasinienia, drapane i cięte rany, strupy i krwiaki.
Na brzuchu i podbrzuszu było ich najwięcej, więc byłam pewna, że Kastiel coś zauważył.

Spuściłam głowę, kiedy podszedł bliżej mnie i odchrząknęłam cicho. Czułam się winna, że Kastiel zobaczył rany. Miałam nadzieję, że w końcu przestanie się o mnie martwić i dojdzie do wniosku, że jest ze mną lepiej. Mimo, że w środku mnie szałał huragan nerwów, smutku, bólu i upokorzenia, nigdy nie chciałam, by dowiedział się o samookaleczaniu.

Był jak piękny, jasno świecący księżyc na jego własnym, rozgwieżdżonym niebie, póki nie pojawiłam się ja- ogromna chmura incydentu i jego późniejszych skutków w postaci bólu, gniewu, strachu, krwi. Byłam jak pochłaniający jego blask demon, chociaż tak bardzo tego nie chciałam.

Jak zdobyć własne niebo, w którym będę mogła być sama, nikogo nie dręczyć i nie prowadzić innych do poczucia winy? Są inne nieba, czy tylko to jedno? Kto jest księżycem, a kto chmurą?

— Co to było? — zapytał cicho.

Westchnęłam wiedząc, że muszę wyznać mu prawdę. Nie miałam na tyle odwagi, by unieść bluzkę, jednak zebrałam całą moc w swoich trzęsących się niesamowicie dłoniach i podciągnęłam zbyt długie rękawy mojej bluzy.
Wystawiłam ramiona i pokazałam Kastielowi nadgarstki, a ja sama mogłam się im lepiej przyjrzeć. Nie lubiłam patrzeć na żaden skrawek mojego ciała, więc było to dla mnie dużym wyzwaniem.
Na nadgarstkach koślawe cięcia, wyżej drapane rany, koło łokcia kilka siniaków i strupków. Obydwie ręce wyglądały podobnie, a ja nie chcąc, by Kastiel dużej na to patrzył, po prostu wyszarpnęłam nadgarstki z jego uścisku i opuściłam rękawy.

— Mój Boże, co ty zrobiłaś? — zapytał, nadal niedowierzając.

— Nie przejmuj się. Niedługo się zagoi — machnęłam ręką, próbując udawać wyluzowaną.

— Żartujesz sobie? — kiwnął przecząco głową i zmienił ton głosu na bardziej donośny niż przedtem.

— Niczego nie rozumiesz — westchnęłam i zacisnęła palce na końcówkach rękawów.

— No nie rozumiem. I tak cierpisz. Dlaczego krzywdzisz się jeszcze fizycznie? — zapytał przejęty, kiedy przewróciłam z irytacją oczami.

To nie do końca tak, że mnie irytował. Denerwowało mnie to, że sama nie potrafiłam wytłumaczyć dlaczego się okaleczam. Widziałam, że dawało mi to ulgę i spędzało chociaż za chwilę poczucie winy. Jednak za nic nie potrafiło mi to przejść przez gardło, ponieważ jasnym było, że Kastiel tego nie zrozumie.

Permanentność [Słodki Flirt] •Kastiel•Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz