Opadł ciężko na granatowy fotel stojący obok jego biurka. Wreszcie mógł sobie pozwolić na przerwę. Niby sam Naruto jej nie potrzebował, ale uznał, że jego studenci zasługują aby chwilę odetchnąć po intensywnym wprowadzeniu w zagadnienia antropologii kulturowej jakie im zafundował.
Spokojnie przesunął wzrokiem po barwnej gromadce zebranej na sali. Całe szczęście, że licząca niespełna trzydzieści osób grupa okazała się chętna do współpracy, bo nikłe doświadczenie zawodowe nie pozwoliło mu przygotować się na wydobywanie podstępem wiedzy z milczących uczniów. Ciągle zastanawiał się jak udawało się to Kakashiemu, który wiecznie żalił się, na niektóre grupy nie podzielające jego zainteresowania klasykami literatury i na to, jak musi ich zmuszać, żeby zaczęli z nim dyskutować. Chyba nie groził im wstawieniem negatywnych ocen, jeśli nie będą interpretować jakiś tekstów, prawda?
- Dobra czas zaczynać – szepnął spoglądając na wiszący na końcu auli zegar.
Szybko przywołał do porządku zebranych na sali, którzy jak to zazwyczaj w przerwach, a niekiedy i w trakcie wykładów zdążyli sobie znaleźć tysiąc innych zajęć. Nie, nie przeszkadzało mu to. Wręcz przeciwnie. Doskonale pamiętał, że sam robił dokładnie to samo będąc studentem. Uśmiechnął się lekko. Przecież dopiero rok temu obronił tytuł, a już zaczynał jakieś melancholijne przemyślenia, godne wieloletniej profesury. To takie nie w jego stylu...
- Tak jak wcześniej wspominałem jednym z elementów pozwalających ludziom od wieków na tworzenie społeczności jest wspólna kultura. – zaczął nawiązując do wątku sprzed przerwy. - Pytanie jednak, czym ona tak właściwie jest? Widzicie Benedict Ruth uznała, że kulturą jest wszystko to, co łączy ludzi. Wszystkie więzi i wspólne dla nich zachowania, czy wartości. Co o tym sądzicie, co według was łączy ludzi? – zapytał. – Śmiało. Nie ma złych odpowiedzi.
- Ból – padło gdzieś z końca sali, a w tym samym momencie Naruto poczuł jakby temperatura w pomieszczeniu spadła o kilka stopni.
- Ciekawa koncepcja – uznał po chwili zastanowienia spoglądając na czerwonowłosego chłopaka, który to powiedział.
- Religia – wtrącił się do dyskusji ktoś inny i tym samym wyratował Naruto od dalszego komentowania poprzedniej wypowiedzi.
Kolejne minuty wykładu minęły Uzumakiemu względnie spokojnie. Względnie... Nie mógł bowiem uciec od wwiercającego się w niego spojrzenia brązowych oczu należących do mężczyzny, którego z całą pewnością na sali być nie powinno. Ba! Jego nie powinno w ogóle być ,,po tej stronie". Naruto starał się jednak uparcie udawać, że go nie widzi tak jak robił to z wszystkimi nadnaturalnymi bytami spotykanymi w ciągu ostatnich kilku lat.
Do dziś pamiętał słowa Ino: ,,Im bardziej ty zagłębiasz się w świat duchów, tym większy one otrzymują dostęp do twojego. Aż wreszcie sprawią, że staniesz się jednym z nich". Padły one niedługo po tym jak kobieta wyratowała go od śmierci z rąk Kabuto, zjawy którą spotkał mając niespełna dziesięć lat. Do dziś często miewał koszmary, w których widywał tego ducha. Jego przepełnione gniewem, czerwone oczy, błyszczące niepohamowaną żądzą zemsty na każdym kogo spotkał. Tak różniące się od tych ciepłych, a jednocześnie zadziornych posiadanych przez Kuramę.
------------------------------------------
Mimo woli wrócił myślami do tamtych wydarzeń, a przynajmniej do tego, co z nich zapamiętał...
Obóz treningowy w środku lasu. Stara leśniczówka, do której dotarł kiedy zgubił się podczas gry w podchody. Godziny spędzone w samotności, tylko po to, żeby razem z zachodzącym słońcem pojawił się on. W pierwszej chwili, niedoświadczony jeszcze w tym wszystkim, Naruto nawet się nie zorientował, że przybysz nie jest żywy.
CZYTASZ
Po tamtej stronie
Fiksi PenggemarKiedyś usłyszał: Śmierć nie jest końcem, ona jest tylko początkiem nowej, innej drogi. Wtedy nie rozumiał. A teraz, dałby wiele żeby w tych słowach nie było prawdy. Żeby zmarli mogli spoczywać w pokoju, tak jak im przeznaczone i nie nękali już żywyc...