Cześć Kochani!
Wczoraj była premiera Numero Uno. Ja się dalej cieszę niesamowicie, a Wy? No i z czystym sumieniem przyznaję, że Szymon (Szymon SparXx Jaworski, obczajcie jego profil, albo zdjęcie na fb B D B) odwalił kawał dobrej roboty ze zdjęciem. To strasznie dziwne uczucie, kiedy w pewnym sensie widzi się Uno czytającego Uno... A jeszcze dziwniejsze, kiedy się rozmawia o tym.
Uno II pisze się dzielnie, a my tymczasem spójrzmy znów na to, co wyprawia Marcel, gdy błądzi w tym wszystkim, szukając po omacku najlepszego wyjścia z sytuacji.
Enjoy!
~~~~~~~
W końcu podszedł do mnie Mariusz. Wyglądał, jakby nie spał od ponad tygodnia i nie jadł od trzech, ale i tak skinął na mnie głową. Gdy weszliśmy do jego gabinetu, ziewnął szeroko i opadł na krzesło. Zamknąłem za nami drzwi i usiadłem naprzeciwko.
– Ciężki wieczór? – zagadnąłem.
– Żebyś wiedział. Masakra. Wszystko, co mogło pójść źle, dzisiaj właśnie poszło – mruknął. – Do tego ten twój SMS. Dajesz, o co chodzi?
– Mam do ciebie biznes. Potrzebuję umieścić kogoś na oddziale i zrobić wszystkie możliwe badania. Dosłownie wszystkie, jakie tylko będą potrzebne. Jeżeli nie da rady na NFZ, to chociażby prywatnie, zapłacę – powiedziałem zdeterminowany.
– Wow, wow, wow, wow, wow. Co się dzieje? O kogo chodzi? – zapytał od razu i spojrzał na mnie uważnie.
– Mój... były partner ma chorobę Wilsona. Nie leczy się i muszę to zmienić. Chciałbym dać go najpierw na oddział, bo boję się, jak jego organizm przyjmie leki, a poza tym nie ma świeżych badań. Boję się, że jego wątroba jest w opłakanym stanie.
– I robisz to dla byłego? Z tego, co kojarzę, to nie rozstaliście się w wybitnie przyjaznych stosunkach. Nie raz mówiłeś, że jest palantem, że w sumie to zostawił cię po śmierci ojca i się po prostu nie odzywa. Co się zmieniło? – rzucił z ironią.
– Wiem, wiem... Słuchaj, rozmawiałem ostatnio z nim i sporo sobie wyjaśniliśmy. Będziemy próbować to naprawić. Nie będzie łatwo, ale kocham go. Nic na to nie poradzę – westchnąłem. – Tylko, żeby to było możliwe, on musi żyć. Nie param się nekrofilią. Straciłem ojca, nie mogę stracić też jego. Nie w ten sposób.
– Dobra, rozumiem. Resztę opowiesz mi kiedyś przy piwie. Daj to, co masz i zobaczę, co da się zrobić. – Tu wyciągnął rękę, a ja podałem mu teczkę z całą dokumentacją medyczną Daniela. Dość długo przeglądał wszystkie dokumenty i dokładnie przyglądał się wszystkim wynikom. W końcu westchnął. – Jutro o dziewiątej widzę go na oddziale. Ma być na czczo, to od razu zajmiemy się częścią badań.
– Dzięki, życie mi ratujesz.
– Nie tobie, stary. Nie tobie. Widziałeś te wyniki? Nie chcę nawet wiedzieć, jak on wygląda, no, ale cóż, przekonam się jutro. W ogóle jak na specjalizacji u Stawskiego? Ciężkie początki, co?
– Nie aż tak. Mogło być gorzej. Spodziewałem się większego zapierdzielu. Wymaga dużej dokładności i bardzo szczegółowej wiedzy, ale to dobrze. – Uśmiechnąłem się.
– No tak, ty przecież jesteś masochistą. Co chcesz wybierać po chirurgii ogólnej? Jakieś preferencje czy czekasz? – zapytał autentycznie zainteresowany. Zawsze podsuwał mi takie specjalizacje, które mogłyby się mu przydać.
– Jestem od dawna zdecydowany. Idę na chirurgię onkologiczną, potem może też jako drugą specjalizację zrobię onkologię – odpowiedziałem pewnie. Mój znajomy spojrzał na mnie z uniesionymi ze zdziwienia brwiami. Nigdy nie zwierzałem mu się ze swoich planów w tym kierunku, ale decyzję podjąłem już w liceum, kiedy musiałem patrzeć, jak ojciec regularnie jeździ na badania i jak za każdym razem nieudolnie próbuje ukryć stres.

CZYTASZ
Zabłądzić nocą
RomansCzas na wyczerpaniu część III Tobiasz i Michał przeżyli razem kilka ładnych lat. Przypadkiem udało im się nawet wychować syna lub przynajmniej pomóc mu wyjść na ludzi. Teraz, gdy jednego z nich zabrakło to właśnie Marcel musi nauczyć się żyć na włas...