Rozdział 2

5.3K 224 39
                                    

W jego głowie zapanował istny chaos. "Jak on to zrobił?" - myślał. Nie miał pojęcia. Wiedział jednak, że ten osobnik budził w nim nieznane mu uczucia. Pierwszy raz się kogoś bał?
Człowiek, który stawia sobie za cel, aby być tajemniczy (nie musząc się przy tym nawet do tego zmuszać), czuje respekt do drugiej osoby... coś jest nie tak.

Tatuaże, dużo tatuaży, niebieskie włosy, sam "dziwny styl ubioru" budował niemiłe napięcie między chłopakami. Jednak Taco był na tyle zaciekawiony, że tym razem nie przepuścił okazji do rozmowy. "Nie oceniaj drugiego człowieka, zanim go dobrze nie poznasz" - przyszła mu do głowy właśnie taka myśl. Nie da się jednak poznać drugiego człowieka tak całkowicie, w stu procentach. Jest to niemożliwe. Ludzie potrafią "znać  się" latami, a jak przychodzi co do czego, to wychodzi na jaw fakt, iż nic o sobie nie wiedzą.

- Kiedy ja lubię ludzi - odpowiedział po niedługiej chwili namysłu z zadziornym uśmiechem, jaki rzadko kiedy widywano na jego twarzy.

- Kogo próbójesz oszukać - zaśmiał się do siebie. Przeciągnął się leniwie siedząc na sofie dla celebrytów (albo po prostu bogatych ludzi). Wszystko z pewnością było tam luksusowe, jakby inaczej. - Zmęczyłem się tym festiwalem, nawet bardzo. A ty? Co o tym sądzisz? - szatyn zdając się już przyjmując postawę do konwersacji międzyludzkiej przysiadł wygodnie na drugiej sofie. Kanapy położone były na przeciwko siebie, a w wolnej przestrzeni między nimi stał niezbyt urodziwy stoliczek.

- Fajna sprawa, ten festiwal, podoba mi się, ale masz rację, to strasznie męczy. Jak ty dajesz sobie z tym radę?

- Z fejmem? - odpowiedział na pytanie pytaniem trochę zmieszany. Nie do końca wiedział czy o to mu chodziło. Taco tylko lekko pokiwał głową na znak "tak". - Tak jak ty.

Nie do końca jednak tak być musiało. Przecież każdy jest inny, a zwłaszcza tych dwóch panów. To daje nam różne metody oswajania tego, co wymyka się spod kontroli.

Przegadali kilkadziesiąc minut zaczynając właśnie na temat ich karier, kończąc na rzeczach powszednich - mecz, telewizja. Po tym czasie festiwal właściwie dobiegał końca. Cała ekipa zebrana na wydarzeniu weszła na scenę oficjalnie go zakończyć. Chłopaki powiedzieli sobie "cześć" do następnego spotkania, któro miało odbyć się w bliżej nieokreślonym czasie. 

---

- Co jest Taco? - spytał Filipek, właściwie filip, jego imiennik. Żaden jednak z jego znajomych nie zwracał się do niego po imieniu, a raczej  zdrobnieniem mienia.

- Czuję się taki zmęczony, nie tak wyobrażałem sobie sławę, jeśli w ogóle sławą można nazwać mój status społeczny - sięgnął po gorącą herbatę i popił nadal zastanawiając się co poszło nie tak.

Znajdowali się obecnie w Warszawie. Dzielili dom na dwóch, tych którzy zgadali się podczas jednej z imprez w tamtejszych klubach. Kto by pomyślał, że na baletach można znaleźć nie tylko towarzysza do picia, ale też przyjaciela, bo za takich uważali się nawzajem. Zaczęło się niepozornie. Tłum ludzi tańczących w rytm muzyki bębniącej głośno po uszach. I dwóch chłopaków przy barku, którzy od postawienia stopy w tamtym miejscu nie zabawili się ani trochę. Obaj zdawali się jedynie "zalewać" smutki. Krwawa Mary, ulubiony drink Filipa, jednego i drugiego. W końcu zaczęli ze sobą rozmawiać. Ironicznie, historia chyba w obecnym momencie zataczała krąg, gdyż ich poznanie zaczęło się w podobny sposób co Taco z raperem na festiwalu. "Dziwnie się tu czuje, takie miejsca chyba nie są dla mnie" powiedział jeden, a drugi odpowiedział "ja też". Dalej jakoś się potoczyło, zresztą jak po alkoholu.
Mówili o tym, co im ślina na język przyniesie.

Do konkretnych osób
Z góry mówię, że jeżeli Ci się nie podoba ten ship i masz do tego problem, to po prostu nie wchodź i nie obrabiaj dupy, bo to już się takie nudne zrobiło, że masakra, a przy tym tylko pokazujesz jak niski masz poziom, że jedziesz po drugim człowieku bez powodu.

TaconafideOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz