Rozdział 4

2K 154 35
                                    

Kolejny festiwal, na którym byli przedstawiciele również i takiego gatunku muzycznego jak hip-hop alternatywny. Od poprzedniego minęło dużo czasu. Taco przedzierając się między pomieszczeniami, w których artyści przygotowywali się na wyjście na scenę szukał swojej torby z rzeczami... gdzieś mu zaginęła. No trudno, powiedział, uznał że znajdzie ją po swoim występie. Miał w sumie wyjść i zaśpiewać tylko trzy piosenki, między innymi "Mięso". Trudno się dziwić, był to event na skalę krajową i nie obowiązywał tylko jednego gatunku muzycznego. Artystów było dużo, nie każdy zaproszony jednak się zjawił. To było oczywiste. Niektórzy zachorowali, inni najzwyczajniej w świecie tam nie zawitali... tak jak sam Taco pewnego dnia, kiedy miał odebrać Fryderyka, a został w domu grając w fifę. Z pewnością to stąd wzięła się jego ksywka "fifi", uwielbiał tą grę. Rzecz jasna, powdów nie przyjścia na taki festiwal może być więcej.

- Hej Filip! - zawołała pani, która musiała w miarę wszystko ogarnąć. To ona była odpowiedzialna za plan imprezy oraz sprawowanie pieczy, aby nic się nie wymknęło spod kontroli. Bardzo zaradna kobieta, większość zrobiła sama, bo jak to stwierdziła "irytuje ją, jak ktoś chce narzucić jej swój pomysł". - Za kilka minut wychodzisz, wiesz o tym?

- Tak wiem, Kami, - Kornelia tak właściwie - ale nie mogę znaleźć swoich rzeczy. Widziałaś je gdzieś?

- Tak, ktoś poprzenosił wszystkie torby na zaplecze, bo nie dało się tu przejść - faktycznie, Filip rozglądając się dopiero wtedy to dostrzegł. Sam bałagan, chaos... szczególnie nie jego "klimaty". No cóż, taki to już urok, potem się ogarnie resztę!

Widząc coraz większe zamieszanie chłopak nieco wycofał się w kąt sprawdzając swoje social media.

- Cześć, dawno się nie widzieliśmy - uśmiechnął się do niego chłopak, którego poznał kilka miesięcy temu. Trochę się zmienił. Złote zęby, kolorowe włosy... szalony.

- Hej, Jakub - Quebo dodał swoje "Kuba", po czym podał szatynowi ręke.

Faktycznie dawno się nie widzieli, a w ich życiu sporo się pozmieniało. Taco widząc rapera nagle przypomniał sobie, co powiedział do niego Filipek. Album byłby dobrym pomysłem, szczególnie z nim.

- Słuchaj Que, bo mam...

- Quebonafide wychodzisz, już Cię zapowiedzieli! - zaczęła wręcz drzeć się Kornelia. Tak scena była pusta, a powinien już na niej stać.

- Potem pogadamy - rzucił jeszcze ciche "Nara" i już go nie było.

Taka okazja, pomyślał Taco. No cóż, najwyraźniejn musi trochę poczekać, kilka miesięcy już zwlekał, kilkanaście minut przecież nie zrobi mu różnicy... a może?

Nie mógł znieść czekania na wystąpienie. Najbardziej nie lubił właśnie tego. Czas wtedy się tak bardzo dłużył, poszedł więc coś przekąsić, aby umilić sobie chociaż podniebienie.

Ze sceny zszedł Quebo, na scenę wszedł Taco. Przywitali go głośnym piskiem. Znowu ten dźwięk odbija się w jego głowie, jak gdyby była ona pusta... ale nic z tych rzeczy! Zaśpiewał co miał zaśpiewać, uśmiechnął się do widowni, kamer, po czym opuścił scenę, aby zrobić miejsce komuś innemu.

- No to co chciałeś? - zapytał Kuba kiedy już siedzieli w zapleczu, gdzie też szukali swoich toreb. Ciężko było, to tak jakby szukać igły w stogu siana.

- No, bo wpadłem na taki pomysł, - chwilę się zawachał nad propozycją. Jeszcze raz przypomniał sobie słowa Filipka, po czym umocnił się w przekonaniu, że musi to zrobić - że moglibyśmy zrobić razem projekt.

- Jakąś piosenkę? No w sumie...

- Album... - dopowiedział ciszej Fifi widząc, że Kubie już spodobał się potencjalny, wspólny utwór. Tylko że nie o to mu chodziło. - Nie oszukujmy się, obaj jesteśmy teraz najbardziej rozchwytywanymi raperami w polsce. Może by tak połączyć siły i zrobić coś razem.

- Rozumiem. Zaskoczyłeś mnie tym trochę - podrapał się po głowie dając do zrozumienia, że nie wie co ma zrobić. Naprawdę nie wiedział. Nie podejmuje takich decyzji sam, przede wszystkim, nie podejmuje takich decyzji w chaosie. Zawsze musi przemyśleć, czy mu się to opłaci. Czas jednak jest nieoceniony i warto z niego korzystać mądrze. - Wiesz co, zostawię Ci swój nr i jak uzgodnię to z ludźmi, to do Ciebie zadzwonię, ale naprawdę dzięki za propozycję.

Nie lubiał tego słowa, "ale". Odpowiedź niby była pozytywna, "ale". Uważał właśnie, że tak ono działa. Całkowicie psuje główną myśl wypowiedzi i wprowadza w błąd. Jednak cieszył się, że w końcu to powiedział. Prawda była taka, że zwlekał, a nie czekał na idealny moment, bo przecież w każdym momencie mógł powiadomić o pomyśle swojego menagera. Rzadko kiedy jednak cokolwiek mu powierza, woli robić wszystko na własną ręke, a jemu zostawia już tą najgorszą i najnudniejszą robotę.

- No to pa, muszę lecieć. Nie wiem czy wiesz, ale jeszcze dziś mam koncert w Poznaniu - Taco wiedział. Śledził jego social media. Głupio mu było to jednak przyznać.

- Do następnego - podali sobie rękę, Quebo sięgnął torbę i poszedł. Znowu ich spotkanie zakończyło się z niesmakiem jednej ze stron.

Chcę wam ogromnie podziękować, za to, że to czytacie i tak miło przyjmujecie tą książkę. No i za

Po prostu WOW. Jak wy to robicie? 😂😂😂 Rozpierdalacie system po prostu 💖
A no i chciałem przeprosić za słabą aktywność, ale majówka i te sprawy... 😁
Postaram się częściej pisać 💖

TaconafideOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz