Łukasz Piszczek (Miłość Czeka Za Rogiem)

632 35 4
                                    

- Łukasz! Przyjedź! - Jej głos brzmiał przerażająco.

Byłem pewny, że mówiła przez łzy i musiało dziać się z nią coś złego. Termin porodu był na przyszły tydzień, ale nie da sie tego zaplanować.
Czułem, że muszę jak najszybciej do niej wrócić. Zostawiłem ją samą, bo przecież Sara i nasz syn byli u moich rodziców.
Zacząłem mieć tysiąc myśli na minutę. Zachowałem się tak nieodpowiedzialnie, przecież moi rodzice mogli przyjechać do nas, a ja głupi wysłałem dzieci do nich.

Trener pozwolił mi opuścić zgrupowanie. Byłem gotowy rzucić wszystko i gdybym tylko mógł się teleportować, to od razu bym to zrobił.
Znalazłem lot do Monachium, a stamtąd miałem polecieć kolejnym samolotem do Dortmundu.

Wydzwaniałem do szpitala i do rodziców, których niepotrzebnie zmartwiłem. Nie chciałem ominąć porodu, bo chciałem być przy narodzinach wszystkich swoich dzieci i nie chciałem zostawiać Kasi samej, potrzebowała mojego wsparcia, mojej ręki, która trzymałaby jej małą smukłą rączkę. Wiedziałem, że jest dzielna i silna, ale nie wybaczyłaby mi gdybym się przy niej nie pojawił.

***

Spytałem pielęgniarkę gdzie znajduje się Katarzyna Piszczek. Nie była na porodówce, dzięki czemu początkowo się uspokoiłem, ale po chwili uświadomiłem sobie, że mogło być już po wszystkim.

Zapukałem do sali i po otwarciu drzwi wsadziłem głową między szparę. Kasia leżała na plecach, oczy miała zamkniete, a ręce delikatnie obejmowały brzuch, oddychała spokojnie.

- Kasiu, wszystko w pożądku? - zapytałem zbliżając się do jej łóżka.

Usiadłem na krzesełku pozostawionym koło łóżka. Położyłem swoją dłoń ma rękach ukochanej, która w tamtej chwili odwróciła głowę w moją stronę i delikatnie się uśmiechnęła. Wyglądała tak samo jak w dzień mojego wylotu do Polski, w mojej głowie wyglądała kompletnie inaczej, na rozczochraną i załzawioną. Na szczęście tak nie było.

- Wszystko jest już dobrze. Trochę spanikowałam, ale lekarz powiedział, że mam zostać w szpitalu aż do porodu.

- Ma rację, będą sie tobą tutaj świetnie opiekować. Z resztą doktor cię już zna z poprzedniego porodu.

- Tak, tylko teraz trochę się boję. Nie jest już taka młoda, nawet rodząc Kacperka nie byłam młoda. Boję się.

- Spokojnie, pomyśl o kobietach które rodzą po czterdziestce. Owszem jest im już trudniej mogą być jakieś komplikacje, ale zobacz jak one cieszą się z faktu, że zostaną mamami. Jesteś młoda, piękna i jesteś cudowną mamą, więc dla naszego maluszka też będziesz wzorem.

Zacząłem głaskać ją po dłoni. Byłem dla niej największym wsparciem. Wszystko mówiłem prosto z serca. Wiedziałem jak martwi ją fakt, że nie będzie młodą mamą, ale nawet nie miała na to szans. Pamiętam jak w szkole mówiła mi, że ostatnie dziecko urodzi najpóźniej w wieku trzydziestu lat, w rzeczywistości urodziła wtedy nasze pierwsze dziecko. Decyzję o drugim podjęliśmy razem, wtedy tylko raz wspomniała o byciu starą mamą.

Chcieliśmy mieć niespodziankę, co do płci dziecka, ale w głębi serca chciałem, aby dała mi jeszcze córeczkę, która byłaby do niej podobna. Miałaby nosek i usteczka jak ona, a blond włoski po nas obojgu.

W przyszłości mogłaby robić co by chciała, tak jak reszta naszych dzieci.
Najważniejsze, żeby ani Sara, ani Kacper, ani nasze jeszcze nienarodzone dziecko nie popełniło takiego błędu jak ja popełniłem, a jeśli już do tego dojdzie, to żeby dało sobie radę wyjść z takiej sytuacji.

- Zostanę przy tobie aż do porodu. To tylko mecze towarzyskie, trener i drużyna dadzą sobie radę beze mnie.

- Łukasz, ale to tylko fałszywy alarm. Jestem pod bardzo dobrą opieką i jak coś się wydarzy będziesz poinformowany jako pierwszy i na pewno zdążysz wrócić przed pojawieniem się dziecka na świecie. - Delikatnie się zaśmiała, uwielbiałem jej głos gdy się śmiała, wtedy tym bardziej wydawała się być młodsza.

Żona idealna, szukająca kompromisów, chcąca aby wszyscy byli zadowoleni. Nie mogłem trafić na lepszą.
Jednak, mimo że pozwoliła mi jechać do drużyny bałem się zostawić ją samą.

- Kochanie nie marnuj czasu. Jutro gracie mecz, musisz być wypoczęty.  Bedziemy cię wspierać sprzed telewizora.

- Dobrze, ale moi rodzice i dzieci przyjadą jak najszybciej do ciebie byś nie była tutaj sama. Czemu wcześniej im tego nie zaproponowałem. - Obwiniałem się, ale Kasia położyła swoją dłoń na moim przedramieniu, siedziałem zbyt daleko by mogła dotknąć mojej twarzy. Zrozumiałem,  co chce powiedzieć przez ten gest.

Podniosłem się z krzesełka i pochyliłem się nad nią, a nastepnie pocałowałem ją w czoło.

- Pojadę na to zgrupowanie. A ty maluszku nie pozwalaj mamie się martwić i nie śpiesz się z wyjściem, bo tatuś chce zdążyć na twoje narodziny. Masz jeszcze tydzień i trzymaj się tego terminu. - mówiłem mając twarz skierowaną w stronę brzucha, który na koniec pocałowałem.

Kasię rozbawiły moje słowa, z resztą zawsze gdy mówiłem do jej brzucha ona chichotała. Nie wiem, co było w tym takiego śmiesznego, przecież sama też mówiła do naszego dziecka.

- Kocham was.

- My ciebie też. - odpowiedziała.

Odpuściłem salę rzucając jeszcze ostatnie spojrzenie na swoją żonę. Czułem, że będzie wszystko dobrze i nie ma powodów do zmartwień. No może jedynym zmartwieniem, ale tylko moim było zdążyć na prawdziwy poród.

Wiedziałem, że teraz muszę skupić się na meczu, dla dobra drużyny i wszystkich kibiców. Nie chciałem nikogo zawieść, ale najbardziej swojej rodziny.

(...)

________

Opowiadanie w pierwszej osobie, mimo że wszystkie w tej książce są w trzeciej. Jak widać, jest to powiązane z ostatnimi wydarzeniami, jednak tutaj zamiast żony Piszczka jest Kasia (z Miłość Czeka Za Rogiem). Mam nadzieję, że trafią tutaj czytelnicy tego opowiadania.

Chcialam dodać zdjęcie, które zrobiłam w piątek podczas meczu, ale cos Wattpad mnie nie lubi.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Apr 04, 2020 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Nie Ukrywam Uczuć |Football One Shots|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz