Inicjacja Altaira

187 12 18
                                    

W wielkiej Sali zgromadzeń zebrali się asasyni oraz kandydaci na asasynów. A było ich 15. stali w trzyszeregu na środku Sali. Przed nimi kilka kroków dalej znajdowało się podwyższenie, na którym stał Mistrz i dwóch asasynów najwyższych rangą po obu jego stronach. Przy drzwiach i ukryciu w cieniu stali zamaskowani strażnicy. Zaraz za mistrzem stał duży stół okryty białym płótnem zdobionym czerwonymi wzorami. Na stole stało całe mnóstwo różnych przedmiotów, które nowicjusze ledwo dostrzegali. Wszyscy niecierpliwie oczekiwali swojej inicjacji, by wreszcie przestać być nowicjuszami i móc działać swobodnie bez nadzoru opiekunów.

Mistrz potoczył wzrokiem po zebranych. Widział to rosnące podniecenie i niecierpliwość na młodych twarzach. Zwłaszcza na jednej, wyjątkowo młodej. Rzekłbyś jeszcze chłopięcej. Uśmiechnął się łagodnie. Przemówił donośnie, by wszyscy dobrze go słyszeli.

- Dziś nastał wielki dzień, w którym część z was z chłopców stanie się prawdziwymi mężczyznami. Zebraliśmy się tu by uczestniczyć w inicjacji nowicjuszy na wyższy, zaszczytny stopień. Jako dowód tego nowicjusze oddadzą część swej krwi i ciała na znak oddania sprawie. To ostatni test sprawdzający czy są godni nosić i używać ostrza na swej lewej dłoni. Kiedy to się stanie otrzymacie swoje pierwsze białe szaty. W pierwszych krokach jako asasyn pomogą wam opiekunowie, którzy sami zgłoszą się do tej roli. Jednak nie mogą to być wasi ojcowie. Teraz rozpoczniemy ceremonię. Niechaj pierwszy śmiałek wystąpi z szeregu.

Nowicjusze popatrzyli po sobie przestraszeni. Jak to oddać krew i ciało? Co oni chcą im zrobić? Altair widząc ich strach wystąpił pierwszy z szeregu. Postąpił dwa pewne kroki naprzód. W Sali zapanowała głęboka cisza.

- Czy chcesz coś powiedzieć? Zaoferować swemu mistrzowi i całemu bractwu, moje dziecko?

- Mistrzu, ja Altair ibn L' Ahad przysięgam ci bezwzględne posłuszeństwo, wierność oddanie i lojalność. Moje ciało, życie i umiejętności należą do ciebie. Proszę uczyń mnie narzędziem swojej woli.

Najpierw zapadła cisza, a potem rozległy się ciche szepty w całej Sali. Nie tak brzmiały słowa inicjacji wypowiadane zwykle przez nowicjuszy. Bardzo rzadko zdarzali się tacy odstępcy. I zawsze wtedy zwiastowało to dość burzliwe wydarzenia związane z takim człowiekiem oraz oznaczały nieprzeciętne umiejętności i ukochanie chwały. Taki człowiek to zarówno dar, skarb prawdziwy, ale i przekleństwo.

- Przyjmuję twoją propozycję. Podejdź tu do nas. Złóż ofiarę.

Altair żwawym, sprężystym krokiem podszedł do podwyższenia. Mistrz wskazał mu gestem, żeby wszedł na podwyższenie. Asasyn po jego prawej stronie odsunął się robiąc młodemu miejsce. Nowicjusz Posłusznie wszedł i stanął przed stołem. W jego oczach nie było strachu, ale ciekawość i podekscytowanie. Nie wiadomo kiedy i skąd wziął się tam nagle przełożony medyków z lazaretu.

- Wyciągnij swoją lewą dłoń.- zakomenderował Mistrz.

Złotooki posłusznie wyciągnął dłoń nad stołem. Asasyn stojący po jego lewej stronie stanął za nim. Prawą ręka przycisnął młodego do siebie a lewą złapał go za nadgarstek. Altair zaniepokoił się, ale stał nieruchomo. Głupio byłoby się teraz szarpać. Tego pewnie wymaga rytuał poświęcenia. Wtedy podszedł medyk. W ręku trzymał mały, zakrzywiony w półksiężyc nóż amputacyjny. Stanął z prawej strony chłopaka. Zgiął mu dłoń w pięść. Rozprostował palec serdeczny. Lewą ręką chwycił go tak, by nie mógł rozprostować palców. Prawą chwycił wystawiony palec i jednym wprawnym ruchem pociągnął w górę wyłamując go ze stawu na wysokości trzeciego paliczka. Po pomieszczeniu skąpanym w ciszy przebiegł nieprzyjemny odgłos wyłamywanego ze stawu palca. Altair drgnął z bólu i zaskoczenia. Jednak nie krzyknął. Spojrzał gniewnie na medyka, który widocznie go ignorował. Większość nowicjuszy wzdrygnęła się na sam dźwięk. Część z nich już miała w oczach panikę.

Uczeń i MistrzOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz