Poczuł, że ktoś go szarpie. Zaniepokoił się i odetchnął szybko i głęboko. Otworzył zaspane oczy i spojrzał w bok.
- Altair, śpiochu. Obudziłeś się wreszcie?
- Mhm... co się dzieje?
- Dotarliśmy na miejsce. Tam jest nasza kryjówka.
- Nie wygląda zbyt bezpiecznie.- mruknął z przekąsem, przecierając oczy.
- I właśnie o to chodzi.- zaśmiał się i poprowadził tam konia.
Altair bez słowa podążył za nim. Okrążyli chatę, która wyglądał jakby się miała lada dzień rozsypać i zsiedli z koni. Uwiązali je tuż przy stogu siana i zdjęli z nich juki. Sabur poprowadził młodego do środka chaty. Położył swoje na starym, ale solidnie wykonanym stole i podszedł do sfatygowanej szafy. Zaczął z niej wyciągać tajemnicze zawiniątka.
- No nie stój tak. Bierz wiadro i wody przynieś zanim się całkiem ciemno zrobi.
- Nie jestem twoim służącym.- warknął, ale wziął stojące pod ścianą cynkowe wiadro i wyszedł.
Sabur pokręcił głową z rozbawieniem. Rozłożył posłanie i zabrał się za przygotowanie strawy.
- Wyjątkowo pyskaty dzisiaj. Chyba trzeba będzie dać mu dzisiaj lekcję pokory.- mruknął pod nosem i oblizał się dość lubieżnie.
- Co tam mamroczesz pod nosem?- zapytał pojawiając się.
- Że coś ci długo zeszło z ta wodą.- odparował.
- Musiałem coś sprawdzić.- burknął dając mu wiadro pełne wody.
- Wróg?
- Na szczęście nie. To nie był człowiek.- rzucił na odczepnego i zanurkował we własnych jukach.
- Zostaw. Zaraz coś zrobię na szybko i porozmawiamy o misji przy kolacji.
Altair pokiwał mu głową, że zrozumiał.
- Zajrzę do koni.- burknął
- Doprawdy. Cierpisz na jakąś nad aktywność.
- Cierpię jak muszę słuchać takich bzdur.- warknął i wyszedł.
Sabur tylko się uśmiechnął pod nosem i zabrał za przygotowanie posiłku.
- Już ja cię zmęczę i ukrócę ten nadmiar energii.- pomyślał.
Rozpalił w palenisku i nad ogniem postawił kociołek z wodą i mały żeliwny czajniczek. Poczekał aż woda zacznie wrzeć i wrzucił do kociołka trochę suszonego prowiantu, a wodą z czajniczka zalał herbatę w dwóch glinianych kubkach.
Pół godziny później wrócił Altair niosąc ze sobą zapach wieczornego wiatru.- Doskonałe wyczucie czasu. Siadaj i jedz.
- To opowiadaj, co to za sekretne zadanie.
Sabur zaśmiał się i celowo najpierw zjadł trochę przygotowanej strawy. Altair naburmuszył się i również zajął się jedzeniem. Był zbyt głodny, by wybrzydzać. Jedna sucha kromka na cały dzień to była lekka przesada.
- No dobrze. Bo pękniesz z ciekawości, czego Mistrz mi nie daruje.
- Pf...
- Śliczny z ciebie kociak- zaśmiał się, ale nagle spoważniał.- Jedziemy do Damaszku. Jest tam pewien człowiek, który używa swoich wpływów nie tylko do psucia nam krwi i szyków. Uciska prosty lud i handluje ich rodzinami jak zwykłym towarem. Mistrz życzy sobie zakończyć jego żywot i ty masz to zrobić.- dodał uważnie obserwując jego reakcję.
CZYTASZ
Uczeń i Mistrz
Fiksi PenggemarNadszedł wielki dzień dla Altaira. Oto skończył okres nowicjatu. Zdał Egzamin. Wreszcie może stać się jednym z braci i pozbyć tego szarego kaptura, którego tak nie znosił.