1. Przeprowadzka I Tajemnicza Postać.

136 8 0
                                    


I znów przeprowadzka... Kolejny raz. Chyba piąty! Nienawidzę tego, tak samo jak moich rodziców. To między innymi ich wina. Zwłaszcza ojca i jego nowej, zasranej pracy. Dlaczego musiałam zostawić moją najlepszą przyjaciółkę i jej duży problem? Czemu zostawiłam tam znajomych? Tam mieszkałam chyba najdłużej. Wydaję mi się, że więcej, niż rok. Jeśli zaliczyć moje przeprowadzki, to: Nowy York - 5 miesięcy, Chicago - 7 miesięcy, Las Vegas - 3 miesiące, Boston - 2 lata i teraz Seattle. No ciekawe, ile tu będę mieszkać...  

  Siedzę i myślę o Olivii. Jak mogłam zostawić ją z ojcem-pijakiem i matką-dziwką za pieniądze? Chciałam ją zabrać z tej patoli, ale rodzice się nie zgodzili. Czasem zastanawiam się, czy oni są moimi rodzicami... Często mnie nie pytają o to, co ja myślę i robią tylko pod siebie i pieniądze. Nic więcej...  

  W samochodzie jest grobowa cisza. Tak myślę. Jedziemy przez las i patrzę w jego głąb. Związku z tym, że mam słuchawki, nic nie słyszę, czy rodzice rozmawiają. Prędkość nie jest wysoka. Może z 70 km/h? Nie więcej. Chwilę tak patrzenia w las, przed oczami przemknęła mi biała głowa. Była to sama głowa i 1/4 piersi. Oczu, nosa i ust nie miała. Widziałam część garnituru. Tak się przeraziła, że szałaputnie oderwałam się od okna oraz wyciągnęłam słuchawki z uszu. Moja twarz była przerażona. Mało tego, jeszcze krzyknęłam:  

- A! Co to było?!

- Nastia, wszystko ok? - zapytała się moja matka.

- Tak, chyba tak.

- Ale na pewno?

- Tak, na pewno! Zajmij się lepiej sobą i swoim mężem. A mnie zostaw w spokoju! - już miała coś powiedzieć, ale się powstrzymała.

Nie ma to jak pyskować matce. Wcześniej mi się to nie zdarzało, ale odkąd gdy zaczęliśmy się wyprowadzać. Już miałam zakładać słuchawki i zasnąć, ale moja mama krzyknęła:

- Robbie, uważaj!

Nie wiedziałam, co się dzieje. Jedyne co czułam, to kręcenie się w samochodzie. Było dość ślisko na jezdni, co mnie w ogóle nie dziwi, bo mży. Gdy w końcu stanęliśmy, wyjrzałam przez okno. Okazało się, że stoimy w poprzek do jezdni. Rodzice spojrzeli przerażeni na siebie i na mnie.

Minęło pięć minut od "wypadku". Skinięciem głowy, moja mama dała znak, że możemy znów jechać. Tata dał wsteczny i wykierował. Dobrze, że na drodze nie było żadnego samochodu, bo by był korek uliczny. Założyłam słuchawki, tak jak miałam to zrobić dobre dziesięć minut temu i zasnęłam. Za dużo dziś emocji...

Myślę, że ta twarz i sarna, to jeden związek. W nowym domu to zobaczę. Do Seattle jeszcze trzydzieści minut drogi. Jednak odpuszczę sobie spanie. Przecież można iść spać w domu, c'nie?

Nie wiem jak to się stało, ale jednak przysnęłam... Budzę się przez uderzenie głową w okno. Widzę, że jesteśmy już Seattle. Skręcamy w jakąś ulicę, gdzie są typowo bogato-rodzinne domy. Chwilę później stajemy pod wielkim domem. Zapewne mój dom na jakieś 6 miesięcy.

Co do domu, to jest chyba największy ze wszystkich. To nie dom, lecz pałac 2-piętrowy. Skąd oni wzięli na to kasę? Nie mam pojęcia... Ciekawe jak wygląda mój pokój... Słońce świeciło bardzo mocno.

Wychodzę z samochodu, oglądam się na boki i podobne pałace. Obracam się do tyłu i widzę większy pałac od mojego oraz że ktoś myje samochód. Jest to chłopak o brązowych włosach. Jednak nie widzę twarzy, bo jest do mnie obrócony tyłem. Widzę też jak napinają mu się mięśnie. Niedługo po wpatrywaniu się w mięśnie, słyszę krzyk dziewczyny, która wybiega z tego domu. Była cała mokra. Ciekawe od czego.... No dobra, teraz już wiem. Za nią wybiegł chłopak. W ręku miał butelkę, napełnioną wodą.

Daughter of Slenderman [Wstrzymane]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz