Piątek. Ostatni dzień tygodnia. Siedem lekcji i weekend! Ale nie dla mnie. Od tygodnia myślę, że Andy ma mnie oprowadzać. Na tą myśl chce mi się wymiotować. Niech mnie ktoś zabije, proszę! Przez te resztę dni tygodnia miałyśmy kilka "sprzeczek", jeśli tak można je nazwać.
Na przykład wtorek. Czekałyśmy na zajęcia, a tu Andy. Znów szczęka na Liss o to, że się mu stawiała. Zaczęli się drzeć na siebie, a tu uderzył ja z liścia w twarz. Wtem się wściekłam i dałam mu z pięści w twarz. Mówię, że wtedy przegiął pałę. Bić niewinną dziewczynę. Już to mówiłam, ale się powtórzę. Nienawidzę go!
Mam nadzieję, że nie spotkam go dziś. Nie licząc tego "po lekcjach" i razem lekcji. Wtedy to chyba nie ździerżę. W tej chwili z Lissandrą czekam na fizykę. Fizykę mamy dwa razy w tygodniu. Jest to trzecie lekcja z kolei. Następny jest w-f. W tym tygodniu już miałam w-f i okazało się, że chodzę na niego z Andy'm, Gabrielle i z Diego. Liss niestety musi chodzić, bo rodzice ją zmuszają. Praktycznie chodzimy na wszystkie lekcje ze sobą. Z czego się bardzo cieszę.
Lekcja dłuży mi się nieubłaganie. Chce na w-f! A najlepiej kosza. Koszykówkę kocham! Trenuję ją od czterech lat. Tutaj nie wiem, czy są dodatkowe z koszykówki, ale mam nadzieję, że są. Nie wykorzystałam jeszcze swoich umiejętności, więc możliwe, że to nastanie dzisiaj. Mam nadzieję, że będzie ten kosz, bo jak nie, to uduszę trenera własnymi rękoma. Ostatnio była siatkówka, bo dziewczyny chciały.
Patrzę w okno i obserwuje latające ptaki. Gdzieniegdzie już spadają liście na zimę. Ach... Jesień jest taka piękna. Moja druga ulubiona pora roku. Zaraz po wiośnie. Później jest lato i zima.
Do moich uszu dociera dźwięk dzwonka. Odwracam głowę i widzę, że wszyscy się pakują. Chwilę po nich dołączam się. Wrzucam swoje książki do torby i wychodzę. Na zewnątrz klasy czeka na mnie Lissandra. To jest ten czas, kiedy musimy się męczyć na dwóch lekcjach. Ale najpierw idziemy do biblioteki. Babka od angielskiego kazała wypożyczyć książkę. Oczywiście nie wiem jaką, bo jak zwykle nie słuchałam jej.
Wchodzimy do wielkiego pomieszczenia z książkami różnego rodzaju. Jestem pod wrażeniem, że jest to takie wielkie. Podchodzimy do biurka bibliotekarki i Liss zaczyna rozmowę:
- Dzień dobry. - uśmiechnęła się do siwowłosej.
- O witaj, Lissandro. Co dla Ciebie? - zwróciła się do mojej przyjaciółki.
- Chciałabym dwie książki "Romeo i Julia". - otworzyłam szerzej oczy.
- Proszę. - bibliotekarka kładzie dwa egzemplarze na stolik. Liss je zabiera i jedną podaję mi. Następnie oddalamy się od stolika.
- Wytłumacz mi, po co nam "Romeo i Julia"? - zapytałam.
- Jakbyś uważała na lekcji, to byś się nie pytała. Potrzebne to, bo w poniedziałek Pani Blue będzie brała nas do przedstawienia.
- Co? Do jakiego znowu przedstawienia? - moja twarz była lekko zdziwiona.
- "Romeo i Julia".
- Co kurwa?!
- No tak. Chodź na ten w-f. - objęła mnie ramieniem i wyszłyśmy z biblioteki.
Nie no, nie wierzę... Będzie przedstawienia "Romeo i Julia" Obym tylko nie grała Julii, bo się zabiję. Po drodze do szatni, Liss poinformowała mnie, że przedstawienie będzie w grudniu. Zaraz się okaże, że w moje urodziny. Czyli siedemnaste. W sumie to nienawidzę urodzin w grudniu. Dzieciaki czują się najmłodsi. Ja też. Zgaduję, że to ja jestem najmłodsza z mojej klasy.
CZYTASZ
Daughter of Slenderman [Wstrzymane]
Mystery / Thriller"K-kim jesteś? - podeszłam drżącym krokiem do przodu w stronę wysokiej postaci. - Nie wiesz, kim jestem? - usłyszałam jego głos w mojej głowie. To było przerażające. - Myślałem, że Twoja matka wszystko Ci powie, jednak się przeliczyłem... - podkręci...