2. Pierwszy Dzień W Szkole I Kłótnia.

90 5 1
                                    


W tym tygodniu nic ciekawego nie robiłam. Niby ostatni tydzień, ale jakoś...nie chciało mi się wychodzić z chaty. Zresztą także unikałam Nath'a. Natręt jeden. Nie przepadam zbyt za nim. W ogóle nie lubię takich zarozumialców, jak on. Modlę się bym tylko nie trafiła z nim do jednej klasy.

Dzwoni dzwonek w telefonie. Budzik - czas wstać. Koniec z lenistwem. Muszę wstać, ale oczy nie chcą mi się otworzyć. Przecieram je moimi dłońmi i zmuszam do otwarcia. Gdy to już robię, wyłączam budzik, Który nie da mi żyć. Wstaję i się przeciągam. Pierwsze, co idę zrobić to umyć się. Zawsze tak postępuję. Po umyciu się, ubieram w nowe ubrania. Z plecakiem zeszłam do kuchni na śniadanie. Tam była już moja matka...

- Dzień dobry, słońce. Jak się spało? - zapytała z uśmiechem na twarzy.

- Cześć... Nijak... - powiedziałam od nie chcenia.

- Dobrze, rozumiem. Nadal jesteś zła?

- Nie, wcale. - sarknęłam, a ona westchnęła.

- Nic nie zrobimy. Zresztą to nasza ostatnia wyprowadzka.

- Jak to ostatnia?

- No tak... Będziemy tu mieszkać do końca życia. No może Ty nie, ale my tak.

- Nie wierzę... - szepnęłam do siebie.

- To uwierz. A teraz jedz te naleśniki, bo Ci ostygną. - nie chętnie przyciągnęłam talerz z górą naleśników. Wzięłam widelec i zaczęłam jeść. Jak na moją mamę, były wyśmienite. Po chwili najedzona, odłożyłam widelec i odeszłam od stołu.

- Ej, a Ty dokąd? - krzyknęła moja mama z kuchni, kiedy byłam już w przedpokoju.

- Do szkoły zazwyczaj się idzie, nie? - odkrzyknęłam.

- Przecież ja Cię zawożę! Poczekaj. - przyszła szybkim krokiem do przedpokoju i szybko założyła buty.

Czasem się zastanawiam, czy ja jestem z nią spokrewniona. Ja mam brąz włosy, a ona blond. Ja mam brązowe oczy, a ona niebieskie. Ja jestem wyższa od niej o głowę. Tak wiem. Jestem mega wysoka. Jak na szesnastoletnią dziewczynę, mój wzrost jest o 20 cm wyższy od normalnej nastolatki w moim wieku. Więc coś tu nie gra... Nawet mojego tatę przerosłam o jedną czwartą głowy. A o podobieństwie w ogóle nie wspomnę. W ogóle nie jestem do niego podobna. Dziwne...

Wsiadłyśmy do auta mojej mamy i wyjechałyśmy z podjazdu. Dobrze, że na tej ulicy nie prawie w ogóle ruchu. Może tam przejedzie jeden samochód na pół godziny. Nic więcej...

W 2 minuty zajechałyśmy do szkoły. Było to długie dwie minuty. Niestety moja mamusia musi wszystko załatwić u dyrektora. Ja mam siedzieć w gabinecie dyrektora z mamą. Chyba pogięło. Jestem już na tyle dojrzała, że mogę sama to załatwić. Ale gadaj to mojej matce.

Wysiadłyśmy z auta, a następnie weszłyśmy do szkoły. Jak na 7.40, jest całkiem dużo osób. Gdy szłyśmy korytarzem, wszystkie pary oczu były do nas skierowane. Czy to tak zawsze jest, że gdy ktoś jest nowy, to muszą się patrzyć jak szpak w pięćdziesiąt groszy? No nic...

Po wchodzeniu na pierwsze piętro, trochę się zdyszałam. Myślałam, że tu będzie winda, ale nie. Jak uczniowie dają sobie radę, to ja nie wiem... Mama puka w dębowe drzwi z napisem "Dyrektor szkoły", słyszymy "Proszę!" i wchodzimy. Moim oczom ukazuję się średniej wielkości pokój. Po lewej stronie stoi regał z dokumentami szkoły, na przeciwko nie duże biurko, a za nim siedzący dyrektor, za dyrektorem wielkie okno oraz gdzieniegdzie zielone fikusy. Na środku leżał jeszcze szorstki dywan. Dobrze, że ten dyrektor to facet, bo bab nienawidzę. W ogóle się nie nadają na takie typu stanowiska.

Daughter of Slenderman [Wstrzymane]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz