Patrzyłam w te jego brązowe oczy z nienawiścią. Jak można nie widzieć, że ja idę? A no tak! Przecież to ślepota. Brak słów na tego dziwkarza. Mocne słowo, wiem. Ale niestety to najczęstsze określenie stosowane w naszej szkole. Właściwie używane tylko przeze mnie i Kimberly. Reszta dziewczyn lepi się do niego jak miód. Okey, chcą sypiać z Panem Szkoły, a zarazem Seksu, to ich sprawa.
Chcę odejść od niego, by być jak najdalej od tego głupku lecz nie było mi to pisane. Lokowaty chwycił mnie za nadgarstek i obrócił mnie tak, że jestem bardzo blisko jego torsu. Bleee.
- Puść mnie. - syknęłam przez zęby. Chciałam się wyrwać, ale jego uścisk był tak mocny, że nawet nadgarstki mnie zaczęły boleć.
- A jeśli nie, to co? - zapytał się.
- To. - nie czekając na jego reakcje, szybko kopnęłam w jego przyrodzenie. Przez ból jego krocza, musiał się zwinąć jak kłębek włóczki, tym puszczając moje obolałe nadgarstki.
Nawet się nie żegnając, obróciłam się na pięcie i poszłam przed siebie. Nie będzie mnie tu chwytać na mieście. Palant. Muszę zadzwonić do mojej pseudo przyjaciółki. Przyjaciółki, która pomogła mi stracić pracę.
Wyciągnęłam telefon z torebki, szukam numer mojej przyjaciółki i dzwonie. Zapewne jeszcze od sypia po tej imprezie. Ale cóż, straciłam przez nią pracę. Jakaś sprawiedliwość musi być. Jest! Znalazłam numer i naciskam zieloną słuchawkę. Raz... Dwa... Trzy... Cztery... Co z tą dziewczyną?!
- Halo? - usłyszałam zaspany głos przyjaciółki.
- Nie halo, tylko przepraszam się należy. - powiedziałam z wyrzutami.
- C-co? O czym ty mówisz, Sky?
- Straciłam robotę. Przez ciebie! - lekko podniosłam głos.
- Jak to?
- No namawiałaś mnie na imprezę i zapałam. Kolejny raz.
- Jezu, przepraszam. Przyjdź do mnie teraz, to znajdziemy nową. W końcu i tak nie przepadałaś za poprzednią.
- No tak... Dobra, za 5 minut będę u ciebie. - nacisnęłam czerwoną słuchawkę. Następnie telefon wrzuciłam luzem do torebki. Przyspieszyłam kroku by znaleźć się tam szybciej.
Znalazłam się pod mieszkaniem mojej przyjaciółki po 10 minutach. Te światła na pasach w Londynie, trochę przesada. Jeszcze te korki. Dziś niedziela, ludzie! Gdzie wy się tak spieszycie? Eh...
Czekałam przed jej drzwiami, aż mi łaskawa pani otworzy. Po chwili drzwi się otwierają, a przede mną stoi ubrana brunetka. Nadal miała zaspane oczy i sterczące włosy we wszystkie strony, ale gdy mnie zobaczyła, natychmiast się uśmiechnęła. Wpuściła mnie do środka, zdjęłam buty oraz płaszcz i poszłam w głąb mieszkania.
- Chcesz coś? - zawołała z kuchni, gdzie ja znajdowałam się w salonie.
- Tak. Gorącą czekoladę, jakbyś mogła. Strasznie zmarzłam, jak szłam do ciebie. - odpowiedziałam jej. To prawda. Londyn nie należy do ciepłych miast w Europie. Według mnie Madryt jest najcieplejszy. Kiedyś byłam i mi się podobało.
Po 5 minutach Kimberly przyszła z dwoma kubkami. Jeden postawiła przede mną, a drugi przed sobą. Zauważyłam, że zrobiła sobie kawę. Upilam łyk swojego napoju i od razu poczułam ciepło w moim ciele. Odłożyłam kubek z powrotem na szklany stolik.
- Znów zapomniałaś ustawić budzika? - zapytała, upijając swoją kawę.
- A żebyś wiedziała. Teraz muszę znaleźć nową pracę, bo Tobie oczywiście zachciało namawiać na imprezę u Nialla.
- No przepraszam. Znajdę Ci nową, zgoda? - zapytała, a ja potaknęłam.
Pobiegła do swojego pokoju zapewne po laptopa. Tak, jak mówiłam. Przyszła z urządzeniem i usiadła na kanapie. Poprosiła mnie, bym się dosiadła. Zrobiłam tak, jak poprosiła.
Zobaczyłam, że odpala sławną stronę z znalezieniem pracy. Za pomocą dolnej strzałki posuwała stronę do dołu by znaleźć dobrą ofertę.
- Kelnerka w pubie? - zapytała, spoglądając na mnie.
- Nie... Mam dosyć kelnerowania. - pokręciłam ręką.
- No to może... Asystentka w biurze? - zapytała kolejny raz.
- To już w ogóle nie. Nie nadaje się na siedzenie za biurkiem ciągle i usługiwać jakiemuś facetowi.
- No spoko. - zaśmiała się. - A może sprzątaczka?
- W sumie? Lubię sprzątać. Sama dobrze wiesz, jak sprzątam.
- No właśnie na błysk! - uśmiechnęła się. Sprzątaczka nie jest taka zła. Mogę nią być.
- Dawaj numer. - kliknęła na ofertę i wyświetlił się numer możliwe, że przyszłego pracodawcy.
Wzięłam jakąś podreczną karteczkę oraz długopis i przepisałam ciąg liczb. Następnie poszłam do torebki w celu wyciągnięcia telefonu. Gdy wróciłam, Kim patrzyła na mnie. Jej wzrok prosił, bym zadzwoniła. Trochę się obawiam.
- Nie wiem czy zadzwonić... - moje usta przekrzywiły się.
- Dzwoń! - krzyknęła.
Wpisałam numer, a następnie nacisnęłam słuchawkę. Dzwoni. Nie lubię tego dźwięku.... Po jakiś 3 sygnałach odezwał się męski głos.
- Halo? - głos mężczyzny można by poznać, że jest gdzieś po 40.
- Dzień dobry. Z tej strony Skyler Vol. Dzwonię z ogłoszenia o pracę.
- A tak! Dzień dobry. Tak, szukam gospodyni domowej. Czy pani jest zainteresowana?
- Tak.
- To dobrze, bo za każdym razem, gdy dostają u mnie pracę, zaraz po tygodniu ją rzucają. Może pani się dziś spotkać ze mną, by omówić szczegóły?
- Mam czas około 15. Może być? - zapytałam niepewnie. Kto wie, może ten facet mieć zajęty czas.
- Tak, może. Czy to jest prywatny numer? - o, jednak nie. Jak się super składa!
- Tak, tak.
- Dobrze. Wyślę adres SMSem. To do zobaczenia za 4 godziny. - rozłączył się. Jest! Idę na rozmowę.
Ale się cieszę. Facet całkiem miły się wydał. Mam nadzieję, że nie ma jakieś dzieci, które brudzą wszędzie. Powiedziałam to swojej przyjaciółce, a ona wstała z kanapy i zaczęliśmy skakać wokół szklanego stolika. Teraz tylko trzeba czekać na rozmowę...
CZYTASZ
Syn Mojego Pracodawcy ¦¦ Harry Styles [Wstrzymane]
Fanfiction"- Co ty tu robisz? - warknął pytaniem. - Co ja tu robię, pytasz... Pracuję, jak nie widzisz. - pokazałam mu język. Ten człowiek mnie denerwuje. - J-jak to pracujesz? - jego oczy rozszerzyły się. - No tak. A teraz się zsuń, bo chcę umyć podłogę. - w...