Ulica Longwood. Gdzie to jest? Gdzie to jest? Chodzę w tych okolicach i nie mogę znaleść konkretnej ulicy. Brawa dla mnie. Jasny szlak mnie tu trafi, jak się spóźnię. Dlaczego w Londynie musi być tak dużo ulic?
Jest! Znalazłam! Alleluja! Teraz czas znaleźć numer 28a. Nie szłam długo, bo był zaraz za pierwszym domem. Dość duży ten dom. Jak willa jakiegoś gwiazdora.
Idę w stronę dużych drzwi. Gdy już jestem, najpierw sprawdzam godzinę w telefonie. Uff... 14.55. Zdążyłam. Ale się cieszę. Naciskam mały guzik i słyszę beznadziejny dzwonek. Melodia jest jakaś denna. Kto montuje takie dzwonki. Otwiera mi starszy mężczyzna około 40-stki.
- Dzień dobry. Skyler Vol, jak mniemam. - oznajmił, a ja potaknęłam. Uśmiechnął się do mnie. - Proszę. - wpuścił mnie do wielkiego domu. - Pójdziemy do mojego biura, które jest na piętrze.
- Dobrze. - zdjęłam płaszcz, bo pan zakazał mi ściągać buty. No cóż... Muszę się dostosować.
Szliśmy po krętych schodach na pierwsze piętro. Od razu do moich uszu dotarł dźwięk gitary i śpiew jakiegoś chłopaka. Gdy szliśmy długim korytarzem, okazuje się, że dźwięki dochodziły z jakiegoś pokoju. Drzwi były uchylone, więc nie wiem kto tam może tak śpiewać i grać.
Doszliśmy do pokoju na końcu korytarzu. Facet mnie przepuścił jako pierwszą, jak przystało na geltelmena. W pomieszczeniu znajdowało się duże szklane biurko, regał z książkami i jakimiś dokumentami. Za biurkiem stał duży skórzany fotel. A przed jakieś krzesło. Ja usiadłam na krześle przed biurkiem, czterdziestolatek na skórzanym.
- Zacznijmy od tego, że się przedstawię. Jestem Robin Styles. - otworzyłam buzię. Czyżby ojciec naszego dziwkarza? - Co tak pani rozdziawiła buzię. Czy coś nie tak z moim nazwiskiem?
- Nieee. Wszystko jest okej, tylko do mojej szkoły chodzi taki jeden Styles. - zaśmiałam się nerwowo.
- Czyżby Harry?
- Tak. Skąd pan wie?
- To mój syn. - no to zajebiście. Najwidoczniej będę go widywać w dni pracy i w szkole. Będzie załamka totalna.
- Ou... Mam nadzieję, że nie będzie przeszkadzał mi w pracy, o ile ją dostanę. - zaśmiałam się kolejny raz nerwowo. - A właśnie. Czego dotyczy ta praca?
- Najpierw muszę mieć dane osobiste panienki.
- No dobrze. Już podaję. - podałam mu pełne nazwisko, wiek, adres zamieszkania i tam różne. Nawet śmiesznie było, kiedy to wszystko podawałam. Pan Styles jest bardzo zabawny. Zapytał się, czy może mi mówić po imieniu. Zgodziłam się.
- Pytałaś się, co będziesz tu robić. A więc tak... Będziesz tu tylko sprzątać. Kucharkę mamy, więc nie musisz się martwić. Dni pracy to poniedziałek, środa i sobota. Wiem, że jeszcze się uczysz, więc będziesz przychodzić po szkole w poniedziałki i środy.
- Zaraz po szkole?
- Zaraz po szkole. Masz jakiś samochód? - pokręciłam głową. To może ma ktoś ze znajomych?
- Tak, moja przyjaciółka Kimberly.
- To znakomicie! Możesz ją poprosić, by cię podwoziła.
- Racja.
- No dobrze. A jeśli się mogę zapytać, dlaczego chcesz tą pracę?
- Bo... Trochę mi źle o tym mówić, ale poprzednią straciłam, a ja muszę zarabiać na siebie i na chorą mamę...
- A co jej jest?
- Ma raka trzustki... Jakoś dajemy sobie radę. - w kącikach oczu pojawiły się łzy.
- A taty nie masz? - zapytał.
- Nie. Umarł ponad 5 lat temu w wypadku. - spuściłam głowę.
- Nie martw się. Wszystko będzie dobrze. Masz tu klucze do schowka, prywatnej toalety, do domu i niektórych pokoi, które muszą być na klucz. - położył klucze na biurko.
- Jak pan daje mi te klucze, to oznacza, że mam tę pracę.
- Tak. I jeszcze jedno. - obrócił się na krześle i wziął jakieś ubranie. - To ubranie specjalne do tej pracy. Chciałbym, żebyś miała to zawsze na sobie, kiedy pracujesz.
- No dobrze. Jeśli muszę... - moje usta się skrzywiły na wygląd tego ubrania. Będę wygląd jak sprzątaczki hotelowe, które ciągle muszą naciągnąć sukienkę. I ja też tak będę robić. A zwłaszcza kiedy będę pracować przy Harrym... Ugh... Dobra, wytrzymam.
- To raczej wszystko z mojej strony. Witaj w pracy. - uśmiechnął się.
- Ah, jeśli mogłabym prosić o pokazanie tej łazienki i schowka.
- Tak, oczywiście.
Wyszliśmy z pomieszczenia. Najpierw podeszliśmy do schowka, który znajdował się tuż obok gabinetu. Powiedział mi, że znajdują się tam różne rodzaje środki czystości. Następna była toaleta, która znajdowała się koło schodów. Zapytałam się, czy mogę skorzystać, a on powiedział, że to moja łazienka i tylko ja mogę z niej korzystać. Niestety Styles musiał mieć coś do załatwienia i ja sama muszę znaleźć wyjście.
Weszłam do łazienki. Znajdował się tu prysznic, WC i zlew. Nawet super ktoś urządził. Załatwiłam swoje potrzeby, a następnie umyłam ręce. Po tym wyszłam i zamknęłam na klucz. Fajnie, prywatna toaleta. Chciałam już iść do wyjścia, ale ten dźwięk gitary nie daje mi żyć, więc chcę to zobaczyć.
Podeszłam do uchylonych drzwi. Moim oczom ukazał się lokowaty chłopak, grający na gitarze i podśpiewując. Brunet siedział na swoim łóżku i grał na instrumencie. Drzwi są otwierane do środka pokoju, więc chcąc widzieć więcej leciutko pchnęłam je. Zaskrzypiały, niestety. Harry zauważył mnie...
- Hej, ty! - zawołał mnie. Widocznie nie poznał mojej twarzy. Nie wiedząc, co robić - uciekłam.
Tak, jestem tchórzem, ale nie chciałam, żeby wiedział, że tu pracuję. Jesteśmy wrogami. Zbiegłam po schodach, nie reagując na jego wołania.
- Ej, zaczekaj! - krzyknął do mnie, gdy byłam już przy drzwiach. Przelotem wzięłam płaszcz z wieszaka. W biegu musiałam go ubrać, by mnie to nie spowolniło. Założyłam kaptur od płaszcza, bym mogła spojrzeć, czy cały czas biegnie za mną. Wybiegł z domu. No nic, muszę pobiec za zakręt i ukryć się w krzakach.
Skręciłam na rogu i ukryłam się w pierwsze lepsze krzaki. Asekurowałam, czy jego tu nie ma. Widziałam przez krzaki, że dobiegł tu i szukał mnie wzrokiem. Gdy mnie nie znalazł, poddał się i wrócił. No i dobrze. Teraz muszę zadzwonić do mojej przyjaciółki. Niech po mnie przyjedzie.
***
- Że co? Pracujesz w domu Stylesa? Ja nie mogę! - zaczęła się śmiać.
- Przypominam, że to ty znalazłaś mi te robotę. - wskazałam na nią palcem.
- Tak, wiem, ale nie wiedziałam, że to u niego. No nic. Dostałaś wymarzoną robotę, więc się ciesz.
- Sprzedam Ci mała ciekawostkę. Harry gra na gitarze, kiedy nie ruchami wszystkiego co się rusza. - zaśmiałam się.
- Co? To niezła wiadomość. Pewnie nikt o tym nie wie. No może oprócz Liama, Nialla, Zayna i Luisa.
- No pewnie, że tak. Tylko przyłapał mnie, kiedy go podglądałam. Uciekłam przed nim, bo mnie gonił. Na szczęście mnie nie znalazł, gdy schowałam się w krzakach. - Kimberly zaśmiała się na to wyznanie.
- Serio? W sumie, dobrze zrobiłaś.
- Też tak myślę. - upiłam łuk swojej herbatyn
Nastała grobowa cisza. Wolę tą ciszę i rozkoszować się herbatą owocową, niż słuchać o Harrym. Nie lubię go, więc spróbuję go unikać w szkole. Jutro może być ciężko po szkole. Zapytałam się Kim, czy będzie mnie podwozić do pracy. Zgodziła się i z tego się bardzo cieszę. Mam nadzieję, że nie będzie mnie wkurwiać, gdy będę sprzątać...
CZYTASZ
Syn Mojego Pracodawcy ¦¦ Harry Styles [Wstrzymane]
Fanfic"- Co ty tu robisz? - warknął pytaniem. - Co ja tu robię, pytasz... Pracuję, jak nie widzisz. - pokazałam mu język. Ten człowiek mnie denerwuje. - J-jak to pracujesz? - jego oczy rozszerzyły się. - No tak. A teraz się zsuń, bo chcę umyć podłogę. - w...