Patrzyłam na moją przyjaciółkę z wielkimi oczyma. Co jak co, ale Harry i uczucia? Ja w to nie wierzę... On tylko robi to, co chce nie używając swoich uczuć. Teraz jest pytanie, czy on je w ogóle ma. Bo jak nie ma, to jest debilem. Hmm.. Jeśli nie ma, to jest jak Sai***.
- Czy ty siebie słyszysz? - zapytałam ją z wyrzutem.
- Taaak? No co? Te zdjęcia to dowód, że Cię kocha! - zapiszczała moja przyjaciółka.
- Dziewczyno! Ogarnij się! Mam radę... Pomyśl ze 100 razy nad tym, co powiesz.
- Myślę i mam rację. Pasowalibyście do siebie. Przeciwieństwa się do siebie przyciągają.
- Ja i Harry? Nie ma mowy! Zresztą nie jestem jego przeciwieństwem.
- Jesteś. - powiedziała pewnie.
- Pod jakim względem? - założyłam ręce na piersi.
- Pod tym, że jesteś cnotką. - w tym momencie walnęłam śmiechem.
- Pod tym mnie porównujesz do tej męskiej dziwki? - powiedziałam przez śmiech. - Weź mnie nie osłabiaj, kobieto!
- Eh... Dobra, już jesteśmy. Widzimy się jutro w szkole. - oznajmiła mi Kim, a ja wyszłam z jej samochodu.
Byłam tak zmęczona, że nawet jedzenia nie chciało mi się robić. Wzięłam torbę, którą Kimberly wcześniej podrzuciła mi na werandę i weszłam do domu. W domu było ciemno, więc po ciemku zdjęłam buty i po cichu weszłam na górę do mojego pokoju.
Harry by się naprawdę zakochał? I to we mnie? To jest absurd.
Chociaż?
Nie, to głupie.
Rozebrałam roboczy strój pokojówki, ubrałam się w piżamę i wskoczyłam pod ciepłą i puszystą kołdrę. Gdy moja twarz dotknęła poduszki, momentalnie odpłynęłam...
Rano...
Rano obudziło mnie to piekło, zwane budzikiem. Aż jestem zaskoczona, że mam go ustawionego. Brawo ja!
Byłam zaskoczona, bo ja - Skyler - jestem znana z nie włączania budzików.
Powolnie wstałam z mojego miękkiego łóżka, podeszłam do szafy w celu wybrania nowych ciuchów, a następnie do łazienki.
W łazience zrobiłam to, co muszę. Czyli potrzeby fizjologiczne oraz umycie się. Ubrałam ubrania które wcześniej wybrałam, a następnie wyszłam do mojego pokoju. Szkoda, że nie mam prywatnej łazienki. Ale nas na to nie stać.
Nie dowidziałam wczoraj mamy. Zobaczę, czy śpi i czy w ogóle żyje. Nie chcę jej śmierci, bynajmniej nie teraz. Ani nigdy. Będę załamana, bo to ona mnie wychowywała połowę życia sama.
Poszłam w stronę pokoju mojej mamy i ostrożnie otworzyłam drzwi. Było ciemno w pokoju, ale mogę stwierdzić, że mama spała po przez podnoszenie i opadanie kołdry.
Zamknęłam z powrotem drzwi. Ułożyło mi, gdy ją zobaczyłam. Ciekawe, gdyby umarła, to kto by się mną zajął. Rodzice Kimberly już zapowiedzieli mi, że nie mogę u niej mieszkać, bo jest mało miejsca. Szkoda.
Zeszłam na dół w celu zrobienia sobie śniadania na teraz. Nie jadłam wczoraj kolacji, co piekielnie żałuję.
Weszłam do kuchni, wyciągnęłam najpotrzebniejsze rzeczy i zrobiłam. Jak na mnie to nawet dobre. Zjadłam kanapki i zaczęłam ubierać płaszcz i buty. Gdy skończyłam, usłyszałam klakson samochodu Kimberly. Wzięłam torbę i wyszłam z domu.
Podbiegłam do jej samochodu, bo oczywiście pada. Ach ten Londyn.. Same problemy. Wsiadłam do pojazdu i ucałowałam w policzek przyjaciółkę.
CZYTASZ
Syn Mojego Pracodawcy ¦¦ Harry Styles [Wstrzymane]
Fanfiction"- Co ty tu robisz? - warknął pytaniem. - Co ja tu robię, pytasz... Pracuję, jak nie widzisz. - pokazałam mu język. Ten człowiek mnie denerwuje. - J-jak to pracujesz? - jego oczy rozszerzyły się. - No tak. A teraz się zsuń, bo chcę umyć podłogę. - w...