4. Co za syf...

112 5 4
                                    

Stałam jak słup na tym korytarzu. Z resztą nie tylko ja, bo pewnie Kim też. Matko, w co ja się wpakowałam. Niech mnie ktoś uratuje! Próbowałam jakąś stosowną wymówkę wymyślić, ale nic kompletnie nie przychodziło mi na myśl. Byłam w czarnej d.....

Przez to, że miałam spuszczoną głowę nie widziałam jego oczu, czy też słodkich loków. To tym lepiej. A co do tych "słodkich loków" to każdy tak uważał, nawet chłopacy, którzy go też nie lubią. Nie rozumiałam naszego myślenia na temat jego włosów. 

- Mowę Ci odebrało? - zapytał w końcu po długiej ciszy. Spojrzałam na niego z nierozumiejącą miną. - Zapytałem się, po co Ci ten strój?

- Ee..e..e.. - za jąkałam się. Nie wiedziałam jak to wytłumaczyć.

- Chodzi o to, że Sky się ma nową pracę i to w hotelu i właśnie idzie do pracy. Więc jakbyś mógł to posuń się, bo nam się spieszy. - wytłumaczyła nie prawdę moja przyjaciółka. Mam u niej dług.

- Mhm... Ale coś mi tu nie pasuje. W żadnym hotelu w Londynie nie ma takiego stroju... - udał zamyślonego. O, o... 

- Bo...bo ona pracuje poza Londynem. - oznajmiła Kimberly. Uff...

- Ale wiecie co? Tak jak mi się coś nasunęło... W moim domu sprzątaczki mają takie stroje. - wskazał na mój, a moje oczy się powiększyły, a serce zaczęło bić niemiłosiernie.

- Chyba coś Ci się pomieszało. - powiedziałam wreszcie.

- Nie, chyba nie.

- Na pewno, a teraz przepuść, bo się spóźnię. - minęłam go i poszłam długim korytarzem w stronę wyjścia. Kimberly szybko mnie dogoniła.

Obie wyszłyśmy ze szkoły, kierując się do jego samochodu. Wsiadłyśmy do samochodu, a następnie odjechałyśmy z parkingu z piskiem opon. To była masakra. Dobrze, że się w ogóle prawie się odezwałam, bo pewnie bym palnęła jaka jest prawda. Całe szczęście to nie nastało. 

Po 15 minutach znajdowałyśmy się pod rezydencją Styles'ów. Trochę się obawiałam, że się zdradzę. W końcu on w każdej chwili mógłby przyjechać do swojego domu. Oby nie. Kiedy jechałyśmy Kimberly cały czas patrzyła w lusterka, czy nie jedzie za nami. Nie było takiego zajścia.

- Gotowa? - zapytała się Kim.

- No nie wiem... Obawiam się, że w każdej chwili wróci i mnie zdemaskuje. - powiedziałam zmartwiona.

- O to się nie bój. Spokojnie. - machnęła ręką, a ja nie wiedziałam o co jej chodzi.

- Huh?

- Chodzi o to, że powiedziałam mu, że taka jedna laska chce go na całą noc. Podałam mu zmyślone imię i nazwisko oraz adres zamieszkania.

- Cooo? Jesteś najlepsza! - przytuliłam ją. - A jak się ta "laska" nazywa? - zaśmiałam się.

- Annabelle Jones i mieszka na ulicy Kingwell 28 w, uwaga, w Maidstone. - zaśmiałam się ponownie. To nieźle.

- Kocham cię.

- No wiem, a teraz idź. - wskazała na wielki dom.

- To papasiu. Zadzwonię po Ciebie, kiedy będę wychodzić. - ona się uśmiechnęła, a ja wyszłam.

Gdy szłam do drzwi, usłyszałam odjeżdżający samochód. Gdy byłam pod drzwiami, zadzwoniłam. Otworzyła mi chyba kucharka. Chwilę mi się przypatrywała i myślała. Po chwili spojrzała na mój strój i od razu zrozumiała, że jestem nową pokojówką. Wpuściła mnie. Całe szczęście.

Muszę iść do gabinetu szefa i się zameldować.

- Pan Styles jest w biurze? - zapytałam, a stara pani potaknęła głową.

Syn Mojego Pracodawcy ¦¦ Harry Styles [Wstrzymane]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz