To moja dupa!

149 7 0
                                    

Jeff oznajmił już reszcie przedszkola, że mają się do mnie nie zbliżać. Ciekawe... A jak ja zacznę? Mogło by być śmiesznie... Cóż. Bywa. Aktualnie siedzę sobie z Benem i pomagam mu coś
- Stary!  Mamy to!
przejść...
- Ej! Jak ty to?!?
Zaśmiałem się pod nosem.
- Normalnie.
- Nie wiedziałem, że tak się da!
Znów się zaśmiałem. Szturchnął mnie lekko w bok. Uśmiechnąłem się półgębkiem. W tym samym czasie do pokoju wejszła grupka...no...ten...oni wejszli. Jeden z nich miał niebieskie warkocze i strój, a na twarzy make-up godny Halloween. Drugi był cały ubrany w ciemne ciuchy. Skórę też miał ciemną. Tylko oczy się wyróżniały. Były wręcz przyciągające. Żółte?Złote? Kij wie. Po prostu oryginalne. Ale ten trzeci... Mrau. Ciastka - jak ja - mają taką wrodzoną wadę. Znajdują ofiarę i zaczynają działać. A on...cóż. Seksi Fleksi. Przynajmniej jak na mój skrzywiony gust. Czerwone, długie włosy. Zielone, hipnotyzujące, świetliste oczy. Wysoki. Płaszcz. Rękawiczki.
- Co to jest?
Żółtooki spojrzał na mnie z niechęcią. Tak chcemy grać? Nie ma problemu... Przekrzywiłem lekko głowę i spojrzałem na niego mrużąc oczy.
- To jest...Em...Właśnie. Nie przedstawiłeś się.
Wzruszyłem ramionami i spojrzałem na krasnala.
- Karzełku. Moje imię to część mojej histori. Nie znasz mnie, moje imię nie jest Ci zatem do szczęścia potrzebne.
Uśmiechnąłem się lubieżnie. Wstałem z kanapy, przeciągnąłem się i ruszyłem w stronę schodów.
- Jak co to idę podnieść Jeffiemu ciśnienie.
- Ej,a gra?!?
Obróciłem głowę w jego stronę.
- Już mnie nie potrzebujesz.
I poszedłem dalej.
- Ale Ty..
- XAAXR2L1 i B.
Z ust chłopaka wydobył się cichy, ciężki do zidentyfikowania dźwięk. Zaśmiałem się i szłem (tak kurwa, szłem, bo blisko miałem. Ja bym szedł tylko, jakby daleko było) dalej przed siebie. W końcu doszłem do pokoju chłopaka. Wejszłem do środka. Zamknąłem za sobą drzwi. Od razu zostałem ataknięty przez usta chłopaka. Przytulił mnie od tyłu, kładąc ręce na moim podbrzuszu. Zamruczałem , chowając dłoń w jego włosy. Odchyliłem szyję, dając mu lepszy dostęp.
- Czekałem...
Jego głos nie brzmiał tak paranoicznie jak przy naszych wyzywankach. Znaczy moich...mniejsza....heh. Po chwili poczułem ciepłe ręce chłopaka pod bluzą.
- Jeffi...nie zapędzaj się...
Chłopak jednak był jak w transie. Odwrócił mnie przodem do siebie i wziął mnie na ręce, podnosząc mnie za pośladki. Położył mnie na łóżku i wrócił do całowania mojej szyi. Dłońmi ciągle błądził pod moją bluzą. Po chwili poczułem, że zjeżdża niżej.
- Jeffi...
I...zdjął mi spodnie. Poczułem chłodne palce w okolicy mojego rowka...
- Jeffi. To mój tyłek.
- Ci...
Chłopak, wciąż mnie całując, wsadził mi dwa palce między cztery litery.
- JEFFREY! TO MOJA DUPA!!!
Wydarłem się tak, że w sąsiednim powiecie mnie na bank słyszeli. Jeff zabrał ręce i popatrzył na mnie miną zbitego psa. Ubrałem spodnie i - wkurwiony - wyszedłem. W salonie było sporo osób. Ten czarny zmierzył mnie wzrokiem.
- Stary, co Jeff chciał od..
- Kasper. Dam Ci dobrą radę .
Spojrzałem w bezdenne ocyska szatanisty.
- Nie wnikaj głębiej, niż to konieczne. Szczególnie jeśli chodzi o czyjąś dupe.
Jasnowłosy chłopak zaczął się śmiać. Przewróciłem oczami i siadłem na kanapie obok Nicka. Zdążyliśmy się w miarę polubić.
- Dobra ...jesteś tu dość długo. Powiesz w końcu jak masz na imię?
Spojrzałem na Tima. Uśmiechnąłem się typowym dla siebie pobłażającym uśmiechem.
- Przyjacielu. Psiapsi ty moje przenajdroższe. Powiem.
Tim, z miną mordercy, spojrzał na mnie wyczekująco.
- Powiem, że nie powiem.
Wyszczerzyłem się , ukazując rząd białych zębów, ostrzejszych niż u człowieka, o bardziej ściętych końcach. Dostałem po łbie od Nicka, nie na długo pozostając mu dłużnym.
- E! Ty!
Jeff schodził ze schodów i oskarżycielsko wskazywał na mnie palcem. Obróciłem się na kanapie w jego stronę , siadając na kolanach, przez co moje czerwonowłose słońce miało idealny widok na mój tyłek. A tyłek mam wporzo.
-Taaaak Jeffi?
Chłopak zatrzymał się centralnie przedemną. Zmróżył oczy, a ja sprzedałem mu pstryczka w nos.
- Nie krzyw się,  bo Ci tak zostanie, a już nie grzeszysz urodą...
Czarnowłosy się wkurzył. Przywalił mi z pięści w oko. To zakryte grzywką. To podrażnione podczas wypadku. Moje włosy w szybkim tempie zaczęła zlepiać gęsta ciecz. Na moją twarz szybko wstąpił wkurwiony wyraz. Coś , czego oni jeszcze nie widzieli. Jeff się wystraszył, widziałem żal w jego oczach. Przeskoczyłem kanapę i poszedłem powoli do łazienki. Poszedł za mną.
- Wyjdź.
Mój ton ewidentnie zbił go z pantałyku.
- Ale...
Obróciłem się w jego stronę. Pstryknąłem palcami i w ciągu sekundy chłopak znalazł się za drzwiami, a te zamknęły się z głośnym hukiem. Zająłem się swoim okiem, co zajęło dużo czasu. Ale przynajmniej było w porządku. Złote jak zwykle. I całe. Bez krwi. Wyszedłem z łazienki. W salonie wszyscy od razu na mnie spojrzeli.
- Ejkaś...
Jeff patrzył błagalnie. Jak kundel z ulicy. Różnica jest taka, że kundel zrobił by na mnie jakieś wrażenie. Wymusił jakiś ludzki odruch. On nie. Chłodno zmierzyłem go wzrokiem i poszedłem na górę.

Chorzy Psychicznie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz