To trzeba być mną

198 8 0
                                    

Nacisnąłem hamulec i skręciłem kierownicę. Ścigacz zadriftował, zostawiając po sobie chmurę pyłu. Motor obkręcił się kilkukrotnie wokół siebie, tracąc powoli prędkość. Po kilku minutach wychamowałem. Serce waliło mi z prędkością nieznaną dotąd mojemu układowi krążenia. Ręce mojego partnera wbijały mi się w podbrzusze. Chłopak oddychał szybciej odemnie. Trzęsł się lekko.
- Mówiłem...
Uspokoiłem się i odwróciłem na maszynie tak, żeby siedzieć przodem do niego.
- Spokój. Przecież wiesz, że ja nie powoduje wypadków.
Rudy pokiwał powoli głową. Położyłem mu dłoń na twarzy i usmiechnąłem się uspokajająco.
- Już dobrze.
Chłopak pochylił się i mnie pocałował.
*
Nachyliłem się nad ciemnowłosym, po czym czule go pocałowałem. Potrzebowałem tego. Nastolatek odwzajemnił mój gest tak delikatnie, jakby bał się, że najdrobniejszy ruch zburzy mój dopiero odzyskany spokój. Usta miał chłodne i twarde, w porównaniu z moimi delikatnymi, dziewczęcymi wręcz wargami. Ale jego usta zawsze są chłodne. Tak samo jak dłonie. I zawsze ma temperaturę niższą niż przeciętna, dużo niższą, chociaż mówi, że to u niego norma. Teraz odsunął mnie od siebie, lekko, lecz stanowczo.
- Już okej?
Mruknąłem coś na potwierdzenie.
- Wracamy.
Nat znowu się obkręcił, odpalił i ruszył przed siebie. Prędkość , jaką on rozwijał w ciągu sekundy zawodowcy nabierali dopiero po kilku. Bo to on był mistrzem . Był panem szos.
*
Odstawiłem Tima do domu , sam wróciłem do siebie. Wszedłem do góry po schodach, po czym uchyliłem drzwi od mojego pokoju. O dziwo, nie działało światło. Po chwili poczułem tępy ból z tyłu głowy. Przed oczami zaczęły mi tańczyć czarne plamy, do momentu , w którym wszystko przesłoniła ciemność...
*
*
*
*
*
*
*
*
*
*
*
*

Nathaniel cały dzień nie odbierał telefonu. Może się obraził? W końcu teoretycznie zmusiłem go do tej jazdy... Wieczorem wystraszyłem się nie na żarty. Poszedłem do niego do domu. Drzwi były otwrte... Nat zawsze zamyka drzwi. Pobiegłem od razu na górę. W pokoju nikogo nie było. Pobiegłem do kuchni. Pusto. Łazienka. I nic. Salon. Dalej pusto. Zacząłem się martwić... Cóż, jeśli ktoś będzie w stanie go znaleźć, to ja wiem kto.
*
Obudziłem się na miękkim łóżku. Otworzyłem oczy. W pokoju panował półmrok. Śmierdziało krwią. Od razu zrobiło mi się niedobrze. Nikogo nie było, czułem to. Pstryknąłem palcami. Zajęły się czarnym ogniem. W pokoju zrobiło się jaśniej. Ujrzałem krew na ścianach i podłodze. Postanowiłem na razie nie wszczynać żadnej paniki.
-A!!!!!!
To był raczej wściek aniźliby przerażony krzyk , ale... Zgasiłem ogień. Przez drzwi weszła jakaś postać. Chłopak. Ewidentnie. Raczej nie zdawał sobie sprawy z tego, że widzę go, nawet mimo braku światła. Miał na sobie białą bluzę z kapturem . We krwi. Szeroki uśmiech. Ewidentnie sam się pociął. Szeroko otwarte oczy. Brak powiek.
- No siema. Coś za jeden?
Chłopak zrobił zdziwioną minę. Jego długie włosy kołysały się przy każdym kroku, teraz przestały.
- Eh...słuchaj, nie chcę narzekać , ale wali tu niemiłosiernie. Weź czasem wywietrz czy coś...Kup chociaż odświeżacz.
Nastolatek był w sporym szoku. Ups. Czyli nie takiej reakcji się spodziewał. Heh. No cóż...Bywa.
-Ekhm....Jak masz na imię?
Spojrzałem w oczy chłopaka.
- Czy to ważne?
Niechęć w moim głosie bez dwóch zdań zrobiła na chłopaku wrażenie. Mam się drzeć? Nope. Ani mi się śni. Co ja jestem, dama w opałach? Księżniczka w smoczej wieży? No chyba nie.
- Dla mnie tak.
- To się wujka Google zapytaj. Może Ci odpowie.
Zauważyłem na twarzy chłopaka zdenerwowanie. I znów : Ups... Nastolatek podszedł do mnie, przy czym przybrał minę psychopaty..WRÓĆ! On już wcześniej wyglądał jak psychopata. Po prostu wcześniej się szaleńczo nie szczerzył.
*
Spojrzałem na chłopaków przedemną. Każdy z nich się zmienił. Ale w tej chwili widać było tą samą zaciętość co parę lat temu. Te same, lekko zmienione twarze, wykrzywione determinacją, jakiej jeszcze na nich nie było...

Chorzy Psychicznie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz